Przystanek Folwarczna – walka trwa!

Nie udało im się wywalczyć przedłużenia trasy na Franowo do swojego osiedla – teraz będą walczyć o nową ulicę dojazdową do swoich domów. I nie zamierzają zrezygnować. Mieszkańcy os. Przemysława, Folwarcznej i Żelaznej założyli Inicjatywę Obywatelską “Przystanek Folwarczna”.


Osiedle Przemysława, Folwarczna i Żelazna znajdują się bliżej centrum niż na przykład Zieliniec czy Antoninek, ale dojechać tam niełatwo, bo osiedle jest… wyjątkowo niedostępne. Z jednej strony jego granice wyznaczają tory kolejowe i stacja Poznań-Franowo. Z drugiej i trzeciej ogrodzone i zamknięte tereny szpitala przy ul. Szwajcarskiej i Kompanii Piwowarskiej. Mimo że mieszkańcy mogą w całej okazałości i całkiem niedaleko oglądać centrum handlowe M1, to jeśli chcieliby się tam wybrać na zakupy – muszą objechać spory kawałek: cofnąć się ulicą arcybiskupa Walentego Dymka do Szwajcarskiej, skręcić w Szwajcarską i dojechać do M1.

 

Dojazd do osiedla jest możliwy jedynie od strony ulicy arcybiskupa Dymka i najlepiej samochodem. Bo ci, którzy jeżdżą miejską komunikacją, mają do przejścia od przystanku ładnych kilkaset metrów. Autobusy też nie jeżdżą za często – średnio dwa na godzinę…

 

Przez wiele lat mieszkańcy radzili sobie wydeptując ścieżkę przez nieogrodzone wówczas tereny szpitalne do przystanków autobusowych przy M1, bo tak było bliżej niż do przystanków na arcybiskupa Dymka, no i stawało tam więcej autobusów. Ale teraz na tym terenie stoi dokładnie ogrodzony nowy oddział zakaźny szpitala. Mieszkańcy mogą tamtędy przechodzić, ale tylko między 7.30 a 18.30, bo później furtka jest zamknięta. Jest jeszcze jedna droga, przy szpitalnym lodowisku. Dopóki szpital nie miał zgody na lądowanie śmigłowców, mieszkańcy mogli tamtędy przechodzić. Jednak teraz szpital zgodę uzyskał i przejścia nie będzie.

 

Mieszkańcy od lat walczą o jakąkolwiek poprawę tej sytuacji. Chyba nikt się tak nie cieszył z budowy nowej zajezdni i pętli tramwajowej na Franowie jak właśnie mieszkańcy osiedla Przemysława, bo mieli nadzieję, że wreszcie będą mieli blisko na przystanek. Niestety, radość okazała się przedwczesna.

 

– Już w 2006 roku ok. 1600 osób z naszego osiedla podpisało apel o przedłużenie trasy na Franowo o te kilkaset metrów do naszych domów – opowiada Krzysztof Bartosiak z Inicjatywy Obywatelskiej “Przystanek Folwarczna”. – Dyskusje czy będzie przedłużona, czy nie będzie, trwały kilka lat. Jednak w końcu ku naszemu zdumieniu przeczytaliśmy w mediach, że wydłużenia trasy nie będzie, bo się nie opłaca, bo tu mieszka za mało osób. Gdyby mieszkało 20 tysięcy, to tak, ale wtedy tu było około 3 tysięcy mieszkańców, więc miasto zdecydowało, że nie.

 

Ostatecznie o tym, że linia nie będzie przedłużona, zadecydowała wydana w 2009 roku opinia Zbigniewa Rusaka, ówczesnego dyrektora Zarządu Transportu Miejskiego, a jednocześnie przewodniczący rady nadzorczej jednej ze spółdzielni mieszkaniowych wchodzących w skład… osiedla Przemysława. To on wydał opinię, że to się nie opłaca, bo mieszka tu za mało ludzi.

 

– A przecież tu mieszka obecnie jakieś 6 tysięcy osób i będzie więcej – mówi z przekonaniem Krzysztof Bartosiak. – Tu obok torów jest jeszcze sporo terenów inwestycyjnych, gdzie można wybudować kolejne domy.

 

Jednak opinia dyrektora Rusaka okazała się decydująca i trasy na Franowo nie przedłużono. Do właśnie budowanej pętli mieszkańcy osiedla będą mieli jakieś półtora kilometra wyboistą, nieoświetloną i wąską drogą, która wprawdzie widnieje na mapach jako odcinek Folwarcznej, ale bardziej przypomina polną drogę niż ulicę w mieście.

 

– Chcieliśmy, żeby przedłużono do nas choć jeden tor, zrobiono linię wahadłową, ale MPK uznało, że to także się nie opłaci, że koszty utrzymania linii będą zbyt wysokie – mówi Krzysztof Bartosiak. – Ich zdaniem kosztowałoby to 11 milionów złotych, więc znowu nie tak dużo, ale w przyszłości skutkowałoby bardzo wysokimi kosztami eksploatacji. Bo trzeba by puścić 3 linie jeżdżące co 10 minut, a to koszt powyżej 8 milionów złotych rocznie.

 

Mieszkańcy rozumieją racje miasta, jednak nie zamierzają się poddać w walce o poprawę komunikacji z osiedla. I wymyślają kolejne sposoby.

 

– Prosiliśmy o przedłużenie trasy autobusu przez ulicę Folwarczną, żeby nas dowoził do pętli na Franowie, ale też okazało się to niemożliwe ze względu na stan jezdni – opowiada Krzysztof Bartosiak. – A koszt jej remontu byłby za wysoki.

 

Gdy już wydawało się prawie pewne, że nie ma sposobu na poprawę dojazdu na osiedle, urzędnicy miejscy zaproponowali mieszkańcom inne rozwiązanie. Tuż obok osiedla będzie budowany szpital dziecięcy, wspólna inwestycja Urzędu Miasta Poznania i Urzędu Marszałkowskiego Województwa Wielkopolskiego. Do szpitala musi prowadzić droga dojazdowa, więc dlaczego by nie poprowadzić jej tak, by jednocześnie przebiegała przez osiedle i mogły nią jeździć miejskie autobusy?

 

– To byłoby korzystne z wielu powodów – tłumaczy Krzysztof Bartosiak. – Autobusy nie musiałyby jeździć zatłoczoną ulicą Dymka, a wyjeżdżałyby na wysokości M1. Jechałyby też wzdłuż całego osiedla, co skróciłoby drogę na przystanek. Dowoziłyby ludzi i do tramwaju na Franowie, i do autobusów przed M1. Byłoby nam łatwiej dojechać do centrum i z powrotem czy zrobić zakupy. A ponieważ przy drodze byłaby też ścieżka rowerowa, to mieszkańcy Franowa czy pobliskich osiedli mieliby wygodną drogę rekreacyjną nad Maltę i w dolinę Cybiny. No i najważniejsze, ta nowa droga kosztowałaby zaledwie 3 mln złotych, bo miasto musiałoby wybudować tylko połowę. Drugą połowę, jako drogę do szpitala, wybudowałby urząd marszałkowski. Widzieliśmy plany tej drogi przygotowane przez Zarząd Dróg Miejskich, teraz chodzi tylko o to, żeby jak najszybciej rozpocząć budowę.

 

Niestety, w projekcie jest pewien szkopuł – otóż choć wiadomo, że i droga, i szpital powstaną, to jednak nie wiadomo, kiedy to nastąpi. Szpital będzie budowany, jak się przewiduje, przez 5 lat, a kiedy zostanie wybudowana droga, nikt teraz nie potrafi powiedzieć. Może na początku, a może za 5 lat. A mieszkańcom zależałoby, żeby powstała jak najszybciej.

 

– Miasto ma dziurę w budżecie, a tu wzdłuż torów są kolejne tereny pod budowę domów, które można sprzedać – pokazuje Bartosiak. – Na pewno znalazłby się chętny deweloper, który chciałby tu budować. Jednak pierwsze, o co zapyta, zanim kupi grunt, to gdzie tu jest droga dojazdowa…

 

Mieszkańcy zamierzają napisać oficjalne pismo do marszałka Marka Woźniaka i prezydenta Ryszarda Grobelnego, by w imieniu mieszkańców poprosić ich o jak najszybsze porozumienie co do budowy szpitala, rozpoczęcie jej i wybudowanie drogi.

– A jeśli się nie da i inwestycja będzie się ciągnąć, to my będziemy walczyć dalej – zapowiada Bartosiak.