Mieszkańcy Sarmackiej: chcemy równego traktowania

Przyszli z transparentami, zdeterminowani, by walczyć o swoje. Bo mieszkańcy ulicy Sarmackiej walczą o swoje domy już od 12 lat. A nawet dłużej.

Samo osiedle przy ulicy Sarmackiej powstało w 1933 roku. Z inicjatywy Władysława Marcinca i Władysława Czarneckiego zostały wytyczone działki o powierzchni 800 metrów kwadratowych, na których powstały drewniane domki o powierzchni 28 metrów. Dostały je 174 rodziny.

Po wojnie sytuacja lokatorów przy Sarmackiej uległa zmianie o tyle, że czynsz rósł, a każdą próbę remontu czy rozbudowy domów, które po tylu latach domagały się przynajmniej odnowienia, traktowano jako samowolę budowlaną. Ale miasto się nie sprzeciwiało, bo lokatorzy regularnie płacili czynsz.

Nowy ustrój przyniósł mieszkańcom nadzieję – okolica zaczęła się zabudowywać nowymi domami, pojawiły się nowe drogi, kanalizacja i gaz, pojawiły się nowe przepisy, więc mieszkańcy postanowili uregulować sytuację prawną swoich posesji. W 1998 r. wybrali komitet osiedlowy i rozpoczęli rozmowy z władzami miasta. Ich efektem było pismo od Dariusza Lipińskiego, przewodniczącego rady miasta, który pisał: “uzyskałem potwierdzenie, że plan zagospodarowania terenu będzie prowadzony w kierunku spełnienia oczekiwań mieszkańców rejonu Sarmackiej, złożoność tematyczna planu wymaga jeszcze od 3 do 4 miesięcy”.

Ale mieszkańcom na następny ruch władz miasta przyszło czekać nie cztery miesiące, ale… cztery lata. Wtedy władze miasta wezwały ich do podpisania umów o najem… ogródków działkowych. 43 osoby podpisały powyższe pismo nie zdając sobie sprawy, że automatycznie pozbawiają się prawa najmu do zajmowanego zgodnie z umową lokalu komunalnego – na szczęście dzięki nagłośnieniu sprawy w mediach i pomocy mec. Katarzyny Moskwy miasto wycofało się z powyższego pomysłu.

Ale mieszkańcy stracili już zaufanie do samorządu i postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Zarejestrowali Stowarzyszenie Sarmacka i już jako stowarzyszenie prowadzili dalej rozmowy z miastem. I dalej bezskutecznie: przedstawiciele władz zaproponowali im, żeby… kupili swoje domy w drodze przetargu albo założyli spółdzielnię. Ani jedno ani drugie rozwiązanie nie przypadło mieszkańcom do gustu.

Szukając pomocy wszędzie, gdzie się dało, mieszkańcy poprosili o pomoc radę osiedla Naramowice. Dzięki niej w 2003 roku prezydent zadecydował – i to na pismie – że “wszyscy, którzy w terminie ustalonym przez Radę Miasta zdecydują się na wykup mieszkań położonych w budynkach do sprzedaży skorzystają z obowiązującej dziś bonifikaty, nie ma, zatem możliwości by ktoś, kto ma uprawnienia do wykupu mieszkania z bonifikatą został ich pozbawiony. Miejska Pracownia Urbanistyczna zleciła wykonanie dodatkowych analiz. Obecnie trwają prace nad ustaleniem najdogodniejszej formy uregulowania spraw własnościowych”.

Sprawę komplikuje fakt, że część mieszkańców zmuszonych stanem domów, na remont których nie mieli sił ani środków, w 1974 roku podpisała umowę z MPGM wstępując w stosunek dzierżawy za jednorazową kwotę czynszu. W ten sposób mieszkańcy zostali podzieleni na dzierżawców i najemców i do dziś odczuwjaą skutki prawne tej umowy. ZKZL stwierdził bowiem, że wyklucza dzierżawców ze sprzedaży, bo nie mają do tego prawa.

Mieszkańcy Sarmackiej zamówili ekspertyzę prawną, by udowodnić, że prawo mają – i dzięki ich determinacji w 2009 roku nareszcie zaczęło się geodezyjne wydzielania gruntów. Mieszkańcy mieli też dostać bonifikatę – nie więcej niż 90 procent wartości nieruchomości.

Wydawało się, że wszystko już jest na dobrej drodze – i okazało się, że znowu nie. Upłyneło kilka kolejnych lat, a mieszkańcy nie są bliżej wykupu ziemi niż na początku tej drogi. Postanowili więc przypomnieć się władzom miasta i przyszli na marcową sesję z transparentami: “20 lat po transformacji bez kanalizacji”, “Czekamy na prezydenta” i “chcemy równego traktowania”.

– 12 lat zwodzono nas obietnicami – mówi oburzona Elżbieta Skrzypczyńska ze Stowarzyszenia Sarmacka. – Obiecywano nam wykupienie naszych domów z taką samą bonifikatą, jaką dostają wszyscy lokatorzy mieszkań komunalnych i nic z tego. Inni dostali, a my, choć też złożyliśmy wnioski, nie. Widocznie ktoś ma ochotę na tę ziemię…

– Przyszliśmy przypomnieć prezydentowi, że ma z nami spotkanie 29 marca – dodaje Adam Szabelski, przewodniczący rady osiedla Naramowice. – I wręczyć radnym zaproszenie na spotkanie. Chcemy się dowiedzieć, dlaczego od 12 lat nie możemy wykupić domów.