Śmierdzący problem Serbskiej

Intensywny odór zgniłych jaj doprowadzający do mdłości i bólu oczu – taki zapach poczuli mieszkańcy okolic ulicy Serbskiej 29 i 30 sierpnia. Jego źródłem była Lewobrzeżna Oczyszczalnia Ścieków – jednak Aquanet twierdzi, że to niemożliwe. Ich służby nie zanotowały niczego szczególnego.

Śmierdzieć zaczęło wieczorem 29 sierpnia, a następnego dnia pani Emilia, mieszkanka okolic Serbskiej, obudziła się z piekącymi oczami. Ale ponieważ odoru już nie było, więc nie przejęła się zbytnio pieczeniem i bólem oczu. Normalnie pojechała do pracy.
– Ale gdy wróciłam po pracy do domu i wysiadłam z samochodu przed blokiem, to napłynęła fala tak strasznego smrodu, że aż się zachłysnęłam – wspomina.

Taka sytuacja nie jest dla pani Emilii niczym nowym. Bo niedaleko jej bloku znajduje się Lewobrzeżna Oczyszczalnia Ścieków, która regularnie daje się mieszkańcom we znaki odorem siarkowodoru.
– Raz jest lepiej, raz gorzej, na zmianę pogody zazwyczaj gorzej – mówi. – Ale takiego strasznego smrodu dawno nie było.

Początkowo mieszkańcy nie przejęli się zbytnio “zapachem”, bo takie sytuacje w tym rejonie zdarzają się regularnie. Pani Emilia zaniepokoiła się dopiero wtedy, gdy zaczęła mieć mdłości.
– Dla mnie było to ewidentne zatrucie siarkowodorem – mówi.

Czy w LOŚ doszło do jakiejś awarii? Jeśli tak, to dlaczego nikt nie powiadomił mieszkańców i nie podjął jakichś działań, by zneutralizować zapach? zapytaliśmy o to Aquanet, który zarządza oczyszczalnią. I okazało się, że firma nikogo nie zawiadamiała i w ogóle nic z tym nie zrobiła, bo… żadnego odoru nie było.

– Data 29 sierpnia nie była jakimś odstępstem od normalnej pracy LOŚ – wyjaśnia Maja Zygmanowska z Aquanetu. – Nie wprowadzaliśmy w tym dniu żadnych zmian w technologii oczyszczania ścieków i nie otrzymaliśmy żadnej skargi na uciążliwość zapachową Lewobrzeżnej Oczyszczalni Ścieków (jeśli rzeczywiście byłoby w tym dniu tak źle, powinniśmy zostać powiadomieni choćby przez mieszkańców budynków sąsiadujących bezpośrednio z terenem oczyszczalni, tj. osiedla w rejonie ulic Serbska i Wilczak, z którymi od września br. “współpracujemy” w zakresie wymiany informacji. Do tej pory, w przypadku stwierdzenia emisji nieprzyjemnych zapachów z terenu oczyszczalni ścieków, mieszkańcy niezwłocznie nam ten fakt zgłaszali. Ponadto mamy powołany na LOŚ zespół do monitorowania zapachów, który odnotowuje ewidentne odstępstwa od normy i również w tym dniu nic niepokojącego nie zostało zanotowane. Nie jesteśmy więc w stanie stwierdzić, co było przyczyną tego odoru.

Pani Emilia rzeczywiście nie zgłosiła do LOŚ tego, że śmierdzi. Z prostej przyczyny: nie uważała, by odniosło to jakikolwiek skutek. Wie, co mówi, bo na początku i ona, i sąsiedzi regularnie informowali firmę, że śmierdzi. Osiedlowe fora internetowe pełne są informacji i korespondencji mieszkańców z firmą na ten temat. Tylko że nic z tego nie wynika.
– Śmierdzi praktycznie cały czas – mówi pani Emilia. – Skoro więc pisanie do firmy nie daje żadnych rezultatów, to przestaliśmy sobie zawracać głowę.

Lewobrzeżna Oczyszczalnia Ścieków została oddana do użytku w październiku 2010 roku po modernizacji jako supernowoczesny obiekt. Otwarcie odbyło się z ogromną pompą, a przedstawiciele Aquanetu zapewniali wówczas solennie, że ten obiekt śmierdzieć na pewno nie będzie tak jak COŚ W Koziegłowach. Jest na to za nowoczesny. Wszystkie zbiorniki miały być już hermetycznie zamknięte, a nieprzyjemne zapachy z osadów – filtrowane i neutralizowane. Inwestycja kosztowała 60 mln euro.

Co więc śmierdzi przy Serbskiej? Oczywiście można założyć, że nic, a mieszkańcy albo kłamią albo się mylą. Bo gdzie tam ich oczom i nosom amatorów do profesjonalizmu ekipy pomiarowej i supernowoczesnych urządzeń pomiarowych Lewobrzeżnej Oczyszczalni Ścieków. Tych za 60 milionów euro.