Szpilki, tace i kelnerski bieg przez Śródkę

Stroje obowiązywały służbowe, a więc panowie białe lub czarne koszule i czarne spodnie, niektórzy mieli służbowy fartuch malowniczo zawiązany wokół bioder. Panie wystąpiły również w biało-czarnych kreacjach, a  jedynym kolorowym akcentem były szpilki. Bo w III Poznańskim Biegu Kelnerów Vine Bridge kelnerki biegły na szpilkach…

Panowie mieli do przebiegnięcia dłuższy dystans, bo 465 metrów. Panie tylko długość mostu Jordana, ale za to one musiały biec na szpilkach, których obcasy nie mogły być niższe niż 5 centymetrów. Wszyscy nieśli przed sobą tace z butelkami napełnionymi w trzech czwartych wodą, której naturalnie nie wolno było wylać…

Zawody zostały przygotowane w pełni profesjonalnie: zanim zawodnicy wystartowali, czekała ich kilkuminutowa rozgrzewka pod czujnym okiem trenera. Rozgrzewały się także panie i one miały znacznie ciężej, bo prowadząca rozgrzewkę Karolina Zobel-Ossowska ze studia Remplus bardzo poważnie potraktowała swoje zadanie i zadbała o rozgrzewkę wszystkich partii mięśni.  Co ciekawe, podczas damskiej rozgrzewki bardzo ożywili się panowie, zwłaszcza gdy padła komenda: “a teraz rozruszamy klatki piersiowe…”

Panowie w swoim biegu uwinęli się błyskawicznie i obyło się bez większych problemów z wodą. Najszybszy po raz trzeci z rzędu okazał się Tomasz Domagała z restauracji “U Dąbka”.
– Przepis na wygraną? Trzeba po prostu jak najszybciej biec – śmieje się zwycięzca. – To cały przepis. Ale w pracy to raczej się tak nie powinno, klienci raczej nie byliby zadowoleni, gdybym im rzucał talerzami…

Drugie miejsce zajął Dariusz Białas ze Sphinxa, a trzecie – Michał Szamrej z Lusowa. Wszyscy zwycięzcy dostali piękne medale i zestawy prezentów od sponsorów biegu.

W biegu pań sytuacja była znacznie bardziej dramatyczna. Nie tylko zdarzył się jeden falstart, ale kiedy już paniom udalo się dobiec do mety, okazało się, że problem, kto wygrał, może rozstrzygnąć tylko pomiar wody w butelkach. Sporo jej się rozlało po drodze, a zgodnie z zasadą biegu trzeba było nie tylko najszybciej dobiec, ale jeszcze nie rozlać wody, no i nie podtrzymywać butelki na tacy w czasie biegu. Niestety, większość pań nie wiedząc o tym już zdążyła oddać swoje butelki i tace, więc bieg trzeba było powtórzyć.

Drugi damski bieg także nie obył się bez dramatycznych momentów. Pierwsza do mety dobiegła Lidia Olech z restauracji Umberto, ale tuż przed metą obcas szpilki utkwił jej w szparze między kamieniami i zawodniczka ukończyła bieg w jednym bucie, upuszczając tacę i tłukąc butelkę na mecie…

Jury miało trudny orzech do zgryzienia, jak ocenić zawodniczki – i ostatecznie zadecydowało, że zwyciężczynią biegu jest Agata Wojciechowska z restauracji Paparazzi, drugie miejsce zajmuje Magdalena Kamińska z restauracji Umberto, a trzecie właścicielka fatalnego obcasa, czyli Lidia Olech, także  z Umberto. Załoga tej restauracji tworzyła zreszta najbardziej radosny i żywiołowy zespół tego biegu. Ba, przynieśli nawet własny szyld!

– To było naprawdę ciężkie – mówiła Lidia Olech, która ze swojego miejsca na podium pomachała publiczności swoją czarną szpilką. – Te kamienie nie nadają się do biegania. Gdybym miała szerszy obcas to pewnie byłoby mi łatwiej, ale tak cienki po prostu utknął między kamieniami…

Wszyscy zwycięzcy otrzymali medale i nagrody, wśród których były zestawy kina domowego i DVD. Były też zaproszenia do restauracji, by zwycięzcy mogli sobie posiedzieć w lokalu i być obsługiwanym przez kogoś innego…

Czytaj także:

Kelnerzy i kelnerki przebiegną przez Śródkę