Co palimy w piecach?

Gdy w powietrzu czujecie charakterystyczny zapach palonego plastiku, gumy, folii lub chemikaliów – to znaczy, że ktoś w pobliżu łamie prawo. Bo spalanie takich substancji w domowych piecach jest niezgodne z prawem. Szczególnie daje się to zauważyć – i poczuć! – gdy zaczyna się sezon grzewczy…

Wówczas praktycznie nad całym miastem od czasu do czasu unoszą się chmury gryzących oparów. Najczęściej w tych dzielnicach, gdzie królują węglowe piece, a nie centralne ogrzewanie. Teresa Jankowska, mieszkanka Świerczewa, ma tego pecha, że mieszka w tej starszej części dzielnicy, gdzie dominują domki jednorodzinne i szeregowce w większości ogrzewane piecami na węgiel. Wieczorami daje się to mocno we znaki. A raczej w nos.

– To jest taka woń palonego plastiku lub chemikaliów – tak pani Jankowska określa zapach dymu, który ostatnio czuć w okolicach ulicy Bielskiej. – Czasami po prostu nie idzie przejść ulicą, tak śmierdzi!

Pani Teresa już dawno zadzwoniłaby do straży miejskiej czy inspekcji ochrony środowiska – gdyby wiedziała, który to z sąsiadów tak truje okolicę.
– Niestety, nie wiemy – rozkłada ręce. – Bo najgorzej śmierdzi wieczorami, a jak jest ciemno to nie widać, z którego to komina ten dym leci.

Strażnicy, zwłaszcza w sezonie grzewczym, otrzymują sporo takich sygnałów.
– Rocznie mamy ponad 260 interwencji – mówi Przemysław Piwecki, rzecznik prasowy SMMP. – Ale to nie są wszystkie interwencje, bo w wielu przypadkach to jest po prostu nie do uchwycenia.

I rzecznik opowiada o niedawnej skardze z osiedla Bajkowego. Jeden z mieszkańców zgłosił śmierdzący dym, tylko że zrobił to około godziny 20.
– O tej porze roku jest już ciemno, nic nie widać – mówi Piwecki. – Jak mamy sprawdzić, skąd leci akurat ten dym? Przecież w większości domów działają piece i leci dym.

A jeszcze trudniej jest w kamienicach.
– To są duże budynki, każdy ma kilka kominów, a do każdego komina jest podłączonych przynajmniej kilka mieszkań – tłumaczy Piwecki. – Tu nawet kominiarz nie powie, skąd ten dym leci.

Dlatego takie ważne są sygnały od sąsiadów – bo oni są w stanie wskazać osobę, która spala takie rzeczy, umożliwiając w ten sposób strażnikom interwencję. Bo spalanie resztek, śmieci jest zabronione, a osoba, która to robi i zostanie na tym przyłapana, może zostać ukarana mandatem od 20 złotych do nawet 5 tysięcy. Dodatkowa kara grozi za brak pojemnika na śmieci – gdy ktoś uważa, że nie jest mu on potrzebny, skoro ma domową “spalarnię”…

Spalanie śmieci jest nie tylko niezgodne z prawem – jest także bardzo szkodliwe. Wśród wielu ludzi pokutuje przekonanie, że spalenie to najlepsza i najbardziej efektywna metoda pozbycia sią starych gratów. Po co płacić za wywiezienie na wysypisko? A dym przecież uniesie wiatr i nikomu to nie szkodzi!

Nic bardziej błędnego. Podczas spalania w piecach wydziela się mnóstwo szkodliwych substancji od dwutlenku siarki i dwutlenku węgla po osnute ponurą sławą dioksyny.

O toksyczności odpadów świadczy zapach dymu, ale także jego wygląd. Biały lub czarny dym świadczy o paleniu drewna lub węgla, natomiast dym pomarańczowy lub czerwonawy do dowód na to, że palone są na przykład stare ubrania, plastikowe pudła i temu podobne rzeczy. A to juz powinno się zgłaszać straży miejskiej na numer 986. Strażnicy maja prawo wejść na teren prywatnej posesji i przeprowadzić tam kontrolę nie tylko pieca, ale także tego, czy właściciel posesji posiada umowę na wywóz śmieci i odpowiednie pojemniki.