Rekordowa Kajakowa Masa Krytyczna dopłynęła do Poznania

Nikt się po drodze nie utopił, nikogo nie trzeba było holować i prawie 400 osób szczęśliwie dopłynęło z Puszczykowa do Poznania. Kolejna, trzecia Kajakowa Masa Krytyczna zaliczona!

Pogoda, jaką mamy od kilku dni, specjalnie nie zachęcała do wyprawy wodą, a jeszcze do tego większość prognoz zapowiadała na tę niedzielę deszcz. Ale miłośnicy kajakowania nie dali się odstraszyć i zgłosiła się, a później popłynęła, rekordowa liczba uczestników – prawie 400 osób.
– To rekord poznański i ogólnopolski też – cieszy się Marta Kujawska z AKK Panta Rei, jedna z organizatorek spływu. – Najmłodszy uczestnik spływu miał 3,5 roku…

Trasa liczyła 20 kilometrów i jest to dystans, który nawet osoba pierwszy raz wsiadająca do kajaka może spokojnie przepłynąć bez obaw, że sobie nie poradzi. Tak zapewniają organizatorzy i jak się okazało, mają rację. Sporo osób płynęło po raz pierwszy i wszyscy sobie poradzili.
– Nigdy dotąd nie płynęłam kajakiem i trochę się bałam – przyznaje jedna z debiutantek. – 20 kilometrów wydawało mi się sporym dystansem. Ale nie było tak źle, chociaż rzeka chlapała, no i na końcu miałam problem, żeby wysiąść, bo zesztywniałam…

Dla kolejnej uczestniczki spływu najciekawsze były… stroje uczestników.
– Po drodze minęli nas wikingowie, kowboje, a na końcu sam diabeł – śmieje się pani Marta. – O mało nie wpadłam do wody jak go zobaczyłam. Od razu tempo wiosłowania mi wzrosło…

Wikingowie rzeczywiście wyglądali niezwykle efektownie w swoich strojach, ale zachowywali się wyjątkowo spokojnie i jak prawdziwi dżentelmeni pomagali paniom wyciągać z wody kajaki, a nawet zapozowali nam do zdjęcia… Równie szarmancki okazął się diabeł, nie mówiąc już o kowbojach i kimś, kto strojem i wyposażeniem kajaka przypominał badacza górnej Amazonki…

– Absolutnie niczego nie sugerowaliśmy, to sami uczestnicy postanowili trochę ubarwić spływ – śmieje się Łukasz Kwaśniewski z Panta Rei.

I chyba poczucie humoru, a może wikińskie zaklęcia pogodowe podziałały, bo kajakarze nie dość, że dopłynęli prawie co do minuty zgodnie z planem, to jeszcze przywieźli do Poznania słońce – w chwilę po tym, jak wysiedli z kajaków, zaczęło się rozjaśniać i ucichł zimny wiatr, który od rana dawał się we znaki.

Pogoda wbrew pozorom była nawet lepsza do płynięcia niż rok temu. Wtedy było co prawda znacznie cieplej, ale też stan wody był niższy i rzeka płynęła bardziej leniwie. Teraz prąd sam niósł kajakarzy.

– Chwilami płynęlismy tak szybko, że trzeba było hamować – śmieje się Rafał Przybył, dyrektor osiedle Portowo, które buduje projektu „Portowo”, który buduje SwedeCenter. – I wcale nie było zimno. Gdy się wiosłuje jest naprawdę ciepło…

Po wylądowaniu na brzegu przy moście Rocha wszyscy uczestnicy spływu mogli się wzmocnić gorącą zupą, a później wziąć udział w plenerowych atrakcjach przygotowanych przez uczestników spływu: koncertach, pokazach i konkursach.

Kajakowa Masa krytyczna – poza oczywiście dobrą zabawą – miała także inny cel: przypomnienie, że Poznań nadal nie ma mariny z prawdziwego zdarzenia, a bardzo by się przydała, bo w mieście cały czas nie brakuje ludzi, którzy chcą pływać po Warcie.  Wprawdzie – także dzięki firmie Swedecenter – latem w Poznaniu znów będzie działała sezonowa przystań, będą też organizowane spływy na przykład do Czerwonaka. Ale zdaniem uczestników masy to stanowczo za mało.

Czytaj także:

Kajakowa Masa Krytyczna: chcemy mariny w Poznaniu!