Tratwa “Pod wąsem” odpłynęła!

Od szóstej rano na brzegu Warty trwała wytężona budowa okazałej tratwy, a kilka minut po 17, po zwodowaniu i ochrzczeniu jak się należy – tratwa “Pod wąsem” odbiła od brzegu i popłynęła w dół Warty. Jej załoga ma zamiar dopłynąć aż do Szczecina.

Załoga – czyli sześciu uśmiechniętych i zdecydowanych na wszystko mężczyzn, każdy oczywiście z wąsem. Żaden nie jest zawodowym żeglarzem, a tym bardziej – znawcą żeglowania na tratwie. Zle też żadnemu to nie przeszkadza…

– Pomysł narodził się zimą na którejś imprezie – opowiada Łukasz Jankowski, załogant i jednocześnie kronikarz wyprawy. – Od tego czasu cały czas się spotykaliśmy, pracowaliśmy nad konstrukcją, wypornością. Potem udało nam się znaleźć sponsora na drewno i zaczęliśmy budowę. Teraz ją właśnie kończymy…

Ale okazało się, że “kończenie” tratwy to ładnych kilka godzin cieżkiej  pracy w palącym słońcu. Bo chociaż to zasadniczo prosta konstrukcja – pokład z desek, a pod spodem szeregi pustych, metalowych i szczelnie zamkniętych beczek – to jednak połączenie wszystkiego w jedną całość, a właściwie w dwie całości, bo tratwa składa się z dwóch części – musi potrwać.

Wszyscy członkowie załogi pracowali w pocie czoła, a pomagali im przyjaciele i… żony. To one bowiem pomogły ozdobić parasol osłaniający pokład okazałymi… wąsami. Wąsy znalazły się również na pamiątkowych naklejkach, koszulkach załogi i przyjaciół, a nawet na…. słoikach z kiszonymi ogórkami zabranymi w podróż. Oczywiście są też na banderze, którą zaprojektowała i osobiście uszyła matka chrzestna tratwy “Pod wąsem”.

Ale gotowa tratwa i bandera to przecież nie wszystko. Pływanie tratwą po Warcie i Odrze nie jest – delikatnie mówiąc – sportem zbyt popularnym w Polsce. Czy wiadomo, jakie mielizny, wiry wodne albo zdradliwe ślepe odnogi rzek czyhają na śmiałków? I czy jakiekolwiek przepisy obowiązują tratwy płynące rzeką?

– Pół roku się przygotowywaliśmy – rozwiewa obawy Rafał Kołodziej, jeden z kapitanów. – Czytaliśmy blogi, książki, ale jak będzie – nie mamy pojęcia. Bo jeśli już ktoś pływa na tej trasie, to raczej blisko, a my chcemy do Szczecina. No, po powrocie już na pewno będziemy mogli coś powiedzieć…

Tratwa została też zarejestrowana zgodnie z prawem, chociaż co prawda jako “pomost pływający”, bo nasze prawo nie ma tratw w spisie jednostek pływających.

– Staraliśmy się przygotować jak najlepiej – dodaje Sylwester Białowąs, drugi kapitan. – Wiemy więc, gdzie są niebezpieczne miejsca i jak są oznakowane. Nie potrzebujemy świateł pozycyjnych, bo nie zamierzamy płynąć nocą, wyłącznie w dzień. Najbardziej, przynajmniej teraz, boimy się ujścia Warty do Odry, bo podobno tam jest bardzo słaby prąd. Jeśli będziemy mieli przeciwny wiatr, a to się może zdarzyć, to możemy postać w Kostrzynie. Ale mamy silnik i wtedy nie zawahamy się go użyć…

Ale wszyscy żeglarze są dobrej myśli, bo widać, że szlaki żeglugowe odżywają w Polsce, a żeglowanie po rzekach staje się coraz bardziej popularne.
– Nawet mamy zaproszenie z Obornik i Obrzycka – śmieje się kapitan Sylwester. – Ale nie wiemy, kiedy uda nam się dopłynąć. Zresztą jesteśmy przygotowani nawet na to, że przez dwa tygodnie nie zejdziemy z tratwy.

Dwa tygodnie – bo uczestnicy wyprawy liczą na to, że w tym czasie uda im się dopłynąć do Szczecina, chociaż nie wiedzą tego na pewno. Bo ile trwa przepłynięcie Warty i Odry tratwą, która ma głównie płynąć z prądem? Tego nikt nie liczył.

By jednak w ogóle mówić o dopłynięciu do Szczecina – najpierw trzeba wyruszyć w drogę. Pierwszym niezbędnym elementem jest zwodowanie tratwy, co udaje się zbiorowym wysiłkiem kilkudziesięciu mężczyzn. Po ceremonii ochrzczenia tratwy – butelka z szampanem nie została stłuczona, żeby nie zaśmiecać środowiska – można było rozpocząć załadunek tratwy, mocowanie steru oraz obu silników – i wyruszyć w drogę.

Po uroczystym odczepieniu cum i zdjęciu trapu tratwa ruszyła w drogę. I od razu okazała się jednostką niezwykle ruchliwą i dość narowistą, bo postanowiła płynąć… tyłem do przodu. Załoga jednak okiełznała jednostkę wspólnym wysiłkiem, dowodząc niebagatelnych umiejętności pracy w zespole i wyczucie jednostek pływających. To bardzo dobrze rokuje na dalszą trasę, gdyby tratwa znów chciała się zbuntować…

W przyszłą niedzielę załoga tratwy “Pod wąsem” ma nadzieję uroczyście wpłynąć do Szczecina i z pewnością będzie tam co najmniej tak dużą atrakcją jak w Poznaniu…