Lech wraca do Poznania bez punktów

Obie drużyny przystąpiły do meczu z wielkim zaangażowaniem i motywacją. W początkowej fazie zarówno jedna jak i druga drużyna była często pod bramką przeciwnika. Już w pierwszych minutach meczu kibicom Kolejorza stanęły serca, gdy po wejściu jednego z obrońców Wojskowych na murawie wrocławskiego stadionu miejskiego leżał Łukasz Trałka. Na całe szczęście nie było to nic […]

Obie drużyny przystąpiły do meczu z wielkim zaangażowaniem i motywacją. W początkowej fazie zarówno jedna jak i druga drużyna była często pod bramką przeciwnika.

Już w pierwszych minutach meczu kibicom Kolejorza stanęły serca, gdy po wejściu jednego z obrońców Wojskowych na murawie wrocławskiego stadionu miejskiego leżał Łukasz Trałka. Na całe szczęście nie było to nic groźnego, piłkarz po chwili wstał i kontynuował grę. Pierwszą groźniejsza sytuację, jaką udało się stworzyć Lechowi, miał Kaspar Hmalainen, który gdyby nie mało precyzyjne podanie Daylona Claasena, mógł się znaleźć z bramkarzem Ślaska w sytuacji sam na sam. W odpowiedzi na ten atak uderzeniem z głowy (po dośrodkowaniu Sebino Plaku z rzutu wolnego) popisał się Adam Kokosza. Piłka poleciała jednak minimalnie obok słupka bramki Kotorowskiego.

Od tamtego czasu, drużyny prowadziły bardzo wyrównany bój i nic nie wskazywało na to, że któraś z nich przejmie inicjatywę w tym meczu –  aż do 23 minuty. Wtedy to po ładnym dryblingu lewą stroną Dudu Paraiba, ograł młodego Tomasza Kędziorę, zacentrował piłkę w pole karne w okolice 5 metra. Tomaszowi Hołocie pozostał jedynie odpowiedni wyskok i uderzenie piłki głową. To mu wyszło znakomicie, dzięki czemu zdobył pierwszą w tym meczu bramkę dla klubu z Wrocławia.

Od 24 minuty do 33, można było pomyśleć, że Lech zdoła podnieść się z kolan. Najpierw w 24 minucie po podaniu Claasena niezłą centrą z boku popisał się Kasper Hamalainen, jednak jeden z obrońców Sląska wślizgiem ubiegł Ślusarskiego. Chwilę później, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, swoją szansę miał Manuel Arboleda ale podobnie jak w przypadku Adama Kokoszki piłka poleciała obok słupka. Po ponad pół godzinie meczu, znowu zrobiło się groźnie dla Lecha jeśli chodzi o zagrożenie kontuzją – piłkarz, który asystował przy pierwszej bramce dla Wojskowych, wszedł wyprostowaną nogą w Łukasza Trałkę, a ten padł na murawę niczym kłoda. Piłkarze Lecha postanowili nie zostać dłużnikami Sląska i chwilę później Tomasz Kędziora sfaulował jednego z zawodników drużyny ze stolicy Dolnego Śląska, za co został ukarany żółtym kartonikiem. Oprócz niego za dyskusje i przepychanki po żółtej kartce otrzymali też bramkarze obu zespołów.

W 42 minucie piłkarze z alei Ślaska 1, strzelili drugą bramkę. Znów zawinił Tomasz Kędziora, który nie upilnował przedzierającego się lewą stroną Albańczyka Plaku. Pomocnik płaskim podaniem podał piłkę do wbiegającego przed pole karne Marco Paixao, Portugalczyk wykonał jeden zwód w prawo i mocnym uderzeniem pokonał Kotorowskiego. Piłka wylądowała w lewym dolnym rogu bramki poznaniaków.

Sytuacja Lecha w tym momencie była zła, ale nie tragiczna, tym bardziej że mieli oni przed sobą jeszcze całe 45 minut. Bardzo ładnym uderzeniem lobem w 49 minucie spotkania popisał się Gergo Lovrencsics, strzał był jednak zbyt mocny by mógł wylądować w bramce piłkarzy Śląska. Chwilę później z prawej strony zaatakował Claasen, który dobiegł do linii wyznaczającej koniec pola karnego i płaskim uderzeniem po ziemi chciał pokonać bramkarza Wrocławian. Niestety pomylił się o kilka centymetrów. Wiele Lech może zawdzięczać swojemu bramkarzowi, który w 62 i 74 minucie wybijał piłkę na rzut rożny po uderzeniach Plaku i Hołoty.

Lech wyraźnie przeważał w drugiej połowie, jednak co z tego, skoro w 70 i 76 minucie Bartosz Ślusarski zbyt technicznie i ze zbyt dużą finezją chciał pokonać Rafała Gikiewicza. Najpierw próbował go przelobować, a później strzelił wprost w ręce bramkarza. Swoją szansę dostał też Łukasz Teodorczyk wprowadzony w 84 minucie ale jego celownik – tak samo jak i jego kolegów z drużyny – był w tym dniu źle ustawiony.

– Ten mecz mógł się podobać – powiedział po spotkaniu trener Mariusz Rumak. – Był szybki, były sytuacje podbramkowe i gole, niestety dla przeciwnika. Uważam że mój zespół nie wygrał i nie zdobył punktów w dobrym meczu. Zaważyła na tym pierwsza połowa, w której nie ustrzegliśmy się błędów, chociaż wiedzieliśmy, że dośrodkowania Śląska są groźne. O wyniku dzisiejszego spotkania zadecydowały też niewykorzystane sytuacje – podsumował trener gości.

Po tej porażce po 7 meczach, Kolejorz zajmuje 8 miejsce w tabeli T-Mobile Ekstraklasy i jest bliski znalezienia się w grupie spadkowiczów, która zaczyna się od pozycji 9.

Bramki: 23. Hołota, 41. Paixao.

Żółte kartki: Plaku, Dudu, Gikiewicz, Socha – Linetty, Kędziora, Kotorowski
Widzów: 18761 (w tym 1450 kiboli Kolejorza)
Sędzia: Marcin Borski (Warszawa)

Śląsk: Gikiewicz – Ostrowski (84. Socha), Kokoszka, Pawelec, Dudu – Stevanović, Kaźmierczak – Hołota, Mila, Plaku (90. Przybylski) – Paixao (90. Więzik).

Lech: Kotorowski – Kędziora, Wołąkiewicz, Arboleda, Henriquez – Trałka, Linetty (70. Ubiparip) – Lovrencsics (60. Pawłowski), Hamalainen, Claasen – Ślusarski (82. Teodorczyk).