Dom dziecka, ale po… domowemu

Sami decydują, gdzie odrabiają lekcje. To od nich zależy kolor ścian w pokojach. Decydują nawet, jakie  firanki zawisną w oknach. Bo to jest ich dom i to oni będą za niego współodpowiedzialni. W Poznaniu oficjalnie otwarto nową filię Domu dziecka nr 3.

Suwalska 193/195. Jeden z wielu bliźniaków, których na poznańskim Strzeszynku nie brakuje. Nocą podobno słychać tu dziki. W dzień dom prezentuje się tak jak każdy dom powinien: nowoczesny, przytulny, kolorowy. Wokół mnóstwo zieleni, równo przystrzyżona trawa. Podobno są plany wybudowania małego placu zabaw, a na pewno będzie piaskownica. Cały ten opis nijak ma się do obrazu jaki nasuwa się nam przy określeniu “dom dziecka”. A tymczasem to właśnie tu, już wkrótce, swoje miejsce znajdzie kilku podopiecznych Domu Dziecka nr 3.

– W naszym domu, bo tak określamy to miejsce, docelowo może mieszkać czternaścioro dzieci. Na razie będzie ich tu dziesiątka – informuje Artur Nawrot, dyrektor Domu Dziecka nr 3. – I oby było tak jak najdłużej. Bo to znacznie poprawia komfort życia wychowanków.

– Praca w takim miejscu znacznie ułatwia dotarcie do dzieci. Wychowawcy znacznie łatwiej nawiązują kontakt, kiedy mają więcej czasu dla konkretnego dziecka – zauważa Helena Moch, wychowawczyni. – W przypadku tak dużych placówek, jak choćby dom dziecka przy Pamiątkowej, jest to znacznie trudniejsze.

W tym domu dziecka wszystko jest nowe. Budynek został wybudowany przez Poznańskie Towarzystwo Budownictwa Społecznego. Każdy poziom został maksymalnie wykorzystany – właśnie po to, żeby żyło się tu jak w prawdziwym domu.
W piwnicach znajdują się pralnie, oraz siłownia – z bieżnią i atlasem. Nieco wyżej znajdują się przestrzenie wspólne. Jest ogromna jadalnia, z wyjściem na taras. Tu mieszkańcy spotykać się będą przy okazji świąt, wigilii czy innych uroczystości. Na co dzień jadać będą w przestronnej kuchni, bo tak po prostu jest łatwiej i szybciej. Na tym samym poziomie jest też pokój z naprawdę dużym telewizorem i profesjonalnym sprzętem audio.
Ostatnie piętro to już pokoje wychowanków. Są łóżka, są biurka, w każdym pokoju znajdują się też komputery. Jest czysto, schludnie, ale jest też wrażenie, jakby czegoś tu jednak brakowało… Wykończenia? Osobistych akcentów? I dokładnie tak jest. Bo w pokojach jeszcze nie ma ich lokatorów.
– To nasi podopieczni sami zadecydują, jak będą wyglądać ich pokoje. Dzięki temu będą czuć się jak w domu, ale też staną się bardziej odpowiedzialni – podkreśla Artur Nawrot.
– To jest dom. Panować ma tu domowa atmosfera – dodaje Helena Mach.

Jak w każdym domu panują tu też pewne zasady, których przestrzegać musi każdy. Wychowawca ma być rodzicem, który nie tylko nadzoruje, ale przede wszystkim pomaga. Dzieci maja własne obowiązki: same sprzątają, same decydują za co będą odpowiedzialne.
– Dzięki temu będzie im łatwiej, kiedy już opuszczą nasz dom – dodaje Nawrot.

„Nasz Dom” przy Suwalskiej to zapowiedź tego, jak w przyszłości ma wyglądać system pieczy zastępczej w Poznaniu.
– Chcemy zmniejszyć liczbę podopiecznych podlegających pod jedną placówkę. Optymalną liczbą jest 14 wychowanków na jedną filię – tłumaczy Dorota Potejko z Urzędu Miasta Poznania. – To jednak wymaga czasu i wiąże się ze sporymi wydatkami.

W domu już mieszka kilkoro dzieciaków. Placówka przy Suwalskiej dostosowana jest też do potrzeb osób z niepełnosprawnością. Koszt całej inwestycji wyniósł 1 700 000 złotych.