Jak dziennikarze piekli rogale świętomarcińskie

Najpierw trzeba było rozwałkować ciasto do grubości 4,5 milimetra, a później nakładać starannie wymieszaną masę z białego maku i tajnych dodatków, która wcześniej musiała odczekać 24 godziny w lodówce. Nie było to łatwe zadanie, ale dziennikarze poznańskich mediów, pod czujnym okiem mistrza Zbigniewa Piskorskiego, zawijali rogale, aż furczało!

Na pomysł zagonienia mediów do prawdziwej pracy wpadł Jan Mazurczak, prezes PLOT. A jako że wielkie święto rogali już w przyszłym miesiącu, to zdecydował, że ludzie mediów zajmą się wypiekiem właśnie rogali świętomarcińskich.

– Chcemy jak najwięcej mówić o rogalach i uczyć ludzi, jak się je robi – mówi Jan Mazurczak. – A ponieważ 11 listopada już niedługo, więc to najlepsza pora, by przypomnieć o rogalach i o tym, że najlepsze są i tak w Poznaniu. Warto więc tu na rogale przyjechać, zwłaszcza że poznańskie hotele przygotowały bardzo atrakcyjna ofertę na ten weekend i wiele dodatkowych imprez. W hotelu Mercure na przykład odbędzie się Biesiada Świętomarcińska, a więc pewnie będą także słynne gęsi.

Zadanie nie było łatwe, bo i ulubiony przysmak poznaniaków wymaga wielu starań. Najpierw trzeba przygotować ciasto półfrancuskie, a przygotowanie takiego ciasta w domowych warunkach – i rozwałkowanie! – jest prawdziwym wyzwaniem dla próbującego. Wcześniej należy przecież jeszcze przygotować nadzienie z białego maku, starannie utartego w moździerzu, okruchów biszkoptów, jajek, rodzynków i wielu innych tajnych dodatków. Masę także trzeba schłodzić przez 24 godziny w lodówce – by konsystencją przypominała cement i z równą łatwością się nakładała…

Tu na szczęście z pomocą mediom przyszedł mistrz Zbigniew Piskorski z cukierni-piekarni Natura, którego maszyny przygotowały półfrancuskie ciasto z idealnym wprost listkowaniem, dokładnie takie, jakiego się powinno używać do rogali, masa też była nieco mniej sztywna, by nawet ci dziennikarze, którzy specjalną tężyzną fizyczną nie mogą się pochwalić, mogli ją odpowiednio precyzyjnie wycisnąć na ciasto.

Jednak rozwałkowanie ciasta do wymaganej grubości 4,5 mm musiało już odbyć się ręcznie z pomocą ogromnych wałków. I tu trzeba przyznać, że zdecydowanie najlepiej pod tym względem wypadał redakcja TVP Poznań: Beata Mes i Kasia Kaczmarek błyskawicznie rozwałkowały swoje kawałki ciasta, nałożyły nadzienie i zwinęły w zgrabne rogaliki. Niezwykle oryginalnie prezentowały się wypieki autorstwa dyrektora Mazurczaka, po których ewidentnie było widać dążenie do miniaturyzacji. Rogale radia Eska i Gazety Wyborczej urzekały natomiast precyzją wykonania i nutką fantazji w zawojach…

Z dumą donosimy, że codziennypoznan.pl spisał się całkiem dobrze – wałkowanie do wymaganej grubości nie sprawiło większych problemów i nakładanie nadzienia też. Jedynie jednak wyraźnie było widać, że  wykonawca nie przyjął do wiadomości unijnych zmian wielkości rogali na mniejsze, więc portalowe rogale to były prawdziwe giganty…

Po pieczeniu rogale musiały przestygnąć, by można je było polukrować.
– Ciasto musi mieć czas, żeby odparować – wyjaśnia mistrz Piskorski.

Ale czekanie, aż rogale wystygną, okazało się trudnym zadaniem. Kto nigdy nie czuł zapachu świeżo upieczonych rogali świętomarcińskich wyjętych prosto z pieca – nie wie, jak trudno oprzeć się chęci odłamania i spróbowania chociaż kawałka. Nie da się ukryć, że dziennikarze wykazywali się hartem ducha może przez 10 minut, a później wszyscy sięgnęli po pyszne, ciepłe rogaliki. Poza tym trzeba było przecież spróbować, czy wyszły takie jak powinny…

I wyszły. Pyszne, lekkie, rozpływające się w ustach smakowały wspaniale nawet bez lukru i orzechowej posypki. A nawet, zdaniem niektórych, właśnie w tym wydaniu były znacznie lepsze, bo lepiej czuło się delikatny smak tego wyjątkowego ciasta wzbogacony nuta równie wyjątkowego nadzienia.
– Z doświadczenia wiem, że żaden rogal nie smakuje tak dobrze jak ten własnoręcznie zrobiony i świeżo wyjęty z pieca – mówił Jan Mazurczak przed pieczeniem.

I to jest święta – a właściwie świętomarcińska – prawda…

A oto film z warsztatów autorstwa Poznańskiej Lokalnej Organizacji Turystycznej.