Anarchiści kontra policja – interwencja w banku! (film)

Interwencją policji w pełnym rynsztunku do walki z demonstracjami zakończył się pokojowy protest anarchistów w oddziale jednego z banków na Świętym Marcinie. Na szczęście obyło się bez konfrontacji.

30 października odbędzie się pierwsza licytacja budynku na rogu ulic Paderewskiego i Szkolnej, zajętego przez anarchistów. Stworzyli oni tam Od:zysk, określany – przez swoich dzikich lokatorów – samorządną przestrzenią i siecią inicjatyw, w ramach których bez pomocy żadnych instytucji i miejskich pieniędzy odbywają się otwarte dla wszystkich chętnych różnorakie wydarzenia: wystawy, spotkania, dyskusje, koncerty, pokazy filmów itp.

Kamienica przez długi czas stała pusta – dopiero gdy zajęli ją anarchiści, o budynku przypomnieli sobie wierzyciele, u których właściciel kamienicy miał długi. Jedną z takich spółek jest bank BZ WBK – zatem właśnie pod oddziałami tego banku postanowili protestować anarchiści. Dotychczasowe demonstracje przebiegały dość spokojnie: garstka ludzi przychodziła pod konkretny oddział, wykrzykiwała swoje hasła, po czym uczestnicy spokojnie rozchodzili się do domów.

W piątkowe popołudnie na ulicy Święty Marcin było zupełnie inaczej…

Bank “zaskłotowany”!

Protest rozpoczął się o godzinie 14 – tym razem jednak demonstranci postanowili wejść do oddziału banku. Mało tego – anarchiści podzieli się na dwie grupy: jedna (większa) wykrzykiwała hasła o pozostawieniu Od:zysku, druga zaś (mniejsza, licząca cztery osoby) rozbiła namiot na środku oddziału. Tam też anarchiści weszli i z zewnątrz wykrzykiwali swoje hasła.

– Bank chce nam zabrać dom, to my zamieszkamy w banku – krzyczeli lokatorzy Od:zysku.

Większa grupa demonstrantów wyszła przed oddział banku, gdzie kontynuowali protest. Wewnątrz zaś pozostali “lokatorzy” bankowi. Z nimi jednak nie było już kontaktu, ponieważ władze oddziału zamknęły drzwi. W tym samym czasie na zewnątrz policja legitymowała niektórych uczestników demonstracji. Ci zaś odczytali swoje oświadczenie w sprawie licytacji, po czym zaczęli grać na bębnach.

– Oświadczamy, że Odzysk to nie tylko walka o jedną kamienicę, ale wojna o przestrzenie dyktatu kapitału i władzy. Odzysk nie jest ani pierwszym, ani ostatnim przypadkiem zajmowania pustych przestrzeni, których są setki. Szacunki mówią o 30 tysiącach pustych mieszkań w Poznaniu. Zajęcie ich zlikwidowałoby problem bezdomności. Odpowiednim grupom interesów obecna sytuacja jest na rękę – tłumaczyli anarchiści przechodniom.

Najwyraźniej jednak cała akcja wyjątkowo rozeźliła policjantów – pod bankiem można było bowiem obserwować prawdziwą demonstrację siły mundurowych.

Anarchiści zaczynają grać – policja wyciąga pałki

Niemal tuż po rozpoczęciu “koncertu” anarchistycznych bębniarzy pod bankiem pojawiły się oddziały policji w rynsztunku bojowym. Białe kaski, tarcze, policjanci w ochraniaczach, miotacze gazu łzawiącego, specjalne długie pałki do rozpędzania demonstrantów – widok mógł budzić grozę. Zwłaszcza, że po stronie anarchistów były jedynie… bębny, maski i transparenty.

Zapytaliśmy Andrzeja Borowiaka, rzecznika poznańskiej policji, dlaczego na pokojowy protest wezwano specjalne siły policji. Rzecznik twierdzi jednak, że żadnej specjalnej interwencji nie było.

– Zostaliśmy wezwani, ponieważ zadzwonili pracownicy banku z informacją, że grupa kilkudziesięciu ludzi wtargnęła do banku. Kiedy już policjanci przyjechali na miejsce okazało się, że młodzi ludzie już wyszli z banku – tłumaczy Borowiak i dodaje: – To byli policjanci z oddziału prewencji, którzy na co dzień patrolują ulice naszego miasta.

Jakkolwiek mogli to rzeczywiście być policjanci normalnie patrolujący ulice Poznania, to jednak ich rynsztunek był wyjątkowy. Rośli policjanci w białych kaskach, każdy z tarczą, długą pałką i miotaczem gazu łzawiącego, otoczyli demonstrantów, po czym zaczęli ich legitymować. Na tym część demonstracji się zakończyła – pozostali jednak jeszcze anarchiści wewnątrz oddziału banku. Oni najbardziej odczuli, czym jest “karząca ręka sprawiedliwości” – zostali bowiem siłą zawleczeni do zaparkowanych na tyłach budynku radiowozów. Zatrzymanie wyglądało dość groźnie, ponieważ dokonali go policjanci ubrani w rynsztunek przypominający wyposażenie antyterrorystów.

Anarchistów przewieziono na komisariat przy al. Marcinkowskiego. Ok. godziny 16.30 zostali wypuszczeni.