Dzień Wszystkich Świętych to z punktu widzenia miejskiej komunikacji najtrudniejszy dzień w roku. Dziesiątki tysięcy ludzi w tym samym czasie przemieszczają się w te same, dość odległe punkty na mapie miasta. A to z kolei oznacza stan pogotowia dla służb nadzoru ruchu, służb ratownictwa, dla torowców, sieciowców, motorniczych i dla kierowców – a także więcej niż zwykle pojazdów.
– W tym roku przeznaczyliśmy do obsługi 84 dodatkowych tramwajów i 36 autobusów – wylicza Iwona Gajdzińska, rzeczniczka prasowa MPK. – A wszystko po to, by poznaniacy mogli sprawnie i w krótkim czasie przejechać na miejsce spoczynku swoich bliskich.
– Nie zdarzyło się, by ktokolwiek z powodu tłoku pozostał na przystanku – ocenia Ryszard Tomczak, szef Nadzoru Ruchu. – nawet wówczas gdy było największe nasilenie ruchu w dniu Wszystkich Świętych przed południem i w okolicach godziny 15, gdy wielu ludzi wybierało się na nabożeństwa.
We wszystkich newralgicznych miejscach widać było służby nadzoru ruchu wspierane przez członków Klubu Miłośników Pojazdów Szynowych.
Gdy autobusy grzęzły w korkach, tak jak wszystkie inne samochody, bezkonkurencyjny okazywał się tramwaj.
– Na Miłostowie był co półtorej minuty, a na Junikowie co minutę i 17 sekund – oblicza Andrzej Zawal, kierownik Działu Analizy Ruchu i Rozkładów Jazdy.
Wszyscy, którzy zdecydowali się na tramwaj, jednogłośnie twierdzili, że przejazd był płynny i na cmentarze dojechali szybciej niż własnym środkiem lokomocji. Samochody bowiem jak zawsze w tym dniu stały w mniejszych lub większych korkach.
W następnych dniach; 2 i 3 listopada ruch odczuwalnie zmalał. Konieczne było jednak wzmocnienie komunikacji 60 dodatkowymi tramwajami i autobusami.