Kamienice się sypią!

– Stan techniczny kamienic na Starym Mieście jest coraz gorszy – alarmuje Paweł Sztando, radny tego osiedla. I uważa, że jeśli szybko się czegoś z tym nie zrobi, to nie skończy się na spadaniu tynku, ale dojdzie do prawdziwej katastrofy.

Wydarzenie z 3 listopada, kiedy to na jeden z samochodów stojących przy ul. Garbary spadł kawał tynku i uszkodził go – jest niestety typowe dla starych dzielnic miasta. Co prawda najwięcej takich zdarzeń jest wiosną, gdy puszczają mrozy, pojawia się wilgoć i wszystko to sprawia, że w wielu kamienicach puszczają też tynki.

– Zdarzenie, które miało miejsce w niedzielę na Garbarach potwierdza tezę, iż stan techniczny kamienic na Starym Mieście jest coraz gorszy – mówi radny Sztando. – Szczególnie pogarsza się stan budynków, które są niezamieszkane od dłuższego czasu albo takich, którymi właściciel lub zarządca kompletnie się nie interesuje. Staram się na bieżąco przekazywać Powiatowemu Inspektorowi Nadzoru Budowlanego informacje o kamienicach, których zły stan techniczny zagraża pieszym.

Radni osiedla Stare Miasto przygotowali też obszerny raport – efekt ich sierpniowej wizji lokalnej na Starym Mieście.
– Jak się okazało, miejskie obiekty również pozostawiają wiele do życzenia – zauważa radny. – Najświeższy przykład to wybudowany przez dewelopera budynek przy ul. Wierzbowej 5. Do tej pory żaden z lokatorów nie zdążył wprowadzić się do tego okazałego budynku, bowiem firma zbankrutowała. Budynek od 3 lat niszczeje i powoli zaczyna stwarzać zagrożenie dla pieszych.

A w grę wchodzą przecież nie tylko kawałki tynku, ale też lodowe sople lub topniejący śnieg z dachu. Właściciele budynków mają obowiązek usunąć jedno i drugie, tak jak i luźny tynk, jednak z wyegzekwowaniem tego obowiązku jest sporo kłopotów. Jak wyjaśnia Przemysław Piwecki, rzecznik prasowy straży miejskiej, właściciel budynku, z którego spada tynk, śnieg czy sople, powinien oddzielić taśmą ten teren i wezwać specjalistyczną firmę, żeby to usunęła, chyba że ma stosowne uprawnienia i może to zrobić sam.

Jeśli o to nie zadba, może otrzymać mandat od straży miejskiej w wysokości 500 zł lub mandat od Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego, którego inspektorzy sprawdzają stan techniczny budynków właśnie po to, by nie doszło do wypadku spowodowanego przez spadające fragmenty elewacji zaniedbanego budynku.

Teoretycznie każdy właściciel powinien utrzymywać odpowiedni stanu budynku i raz na 5 lat kontrolować stan techniczny swojego budynku, a stwierdzone usterki – natychmiast usuwać – tak stanowi prawo budowlane. Niedopełnienie takiego obowiązku może podlegać karze nawet pozbawienia wolności do roku. Właściciel powinien też prowadzić książkę obiektu budowlanego, gdzie powinny być zapisane wszystkie remonty i przebudowy. Jeśli tego nie robi, może zostać ukarany grzywną nawet do 5 tysięcy złotych. Sprawa staje się poważniejsza, gdy taki niesprzątnięty fragment spadnie na jakiegoś przechodnia. Wówczas to już jest przestępstwo a nie wykroczenie i sprawa trafia do prokuratury…

Tyle teoria. W praktyce niewielu właścicieli kamieni przestrzega tych przepisów, bo przecież gdy dostaną grzywnę, zawsze mogą się odwołać od decyzji PINB – a mają do tego prawo – i czekać na efekt swojego odwołania. Miesiąc, dwa, może trzy. A może rok czy więcej… A dodajmy do tego jeszcze całkiem sporą liczbę budynków o nieuregulowanym statusie prawnym, tych, wobec których toczy się postępowanie spadkowe czy w sprawie podziału majątku, które może trwać latami – i mamy pełen obraz kłopotów, z jakimi musi się zmagać PINB i straż miejska, a także kilka innych instytucji.

Z tego wszystkiego płynie mało optymistyczny wniosek, że jeśli nie znajdzie się metod, które skłoniłyby skutecznie i szybko właścicieli kamienic do zadbania o swoje budynki, to chodzenie po chodnikach w starych częściach miasta stanie się czymś w rodzaju rosyjskiej ruletki. Nigdy nie będzie wiadomo, czy idąc wzdłuż starej kamienicy coś człowiekowi spadnie na głowę – czy jeszcze tym razem ujdzie z życiem…

Czytaj także:

Uwaga, spadające tynki!

Uwaga na sople!

Walące się budynki straszą w Poznaniu