Psy, gender i pieniądze, czyli radnych dyskusje o opłatach

Jedna prosta propozycja podniesienia opłaty za psa o 5 złotych wywołała żywą, trwającą ok. godziny dyskusję na wtorkowym posiedzeniu Rady Miasta Poznania. Przy okazji zaś można było się dowiedzieć, ile pieniędzy miasto uzyskuje z tej opłaty, ile musi ściągać siłą oraz kto – kobiety czy mężczyźni – częściej nie sprząta po czworonogach.

Niezbadane są ścieżki, którymi podążają myśli niektórych poznańskich radnych. Jak bowiem inaczej nazwać dyskusję, podczas której przy okazji ustalania nowej wysokości opłaty od posiadania psa przechodzi się płynnie do wątku płci jego właścicieli? Takie rzeczy możliwe są na posiedzeniach Rady Miasta Poznania.

Na wtorkowej sesji radni mieli zadecydować o tym, czy podwyższyć opłatę za posiadanie psa z 55 do 60 złotych. Miałoby to zagwarantować wykonanie założeń budżetowych, określonych na 1 mln zł. Radni jednak zaczęli się zastanawiać nie tyle nad podniesieniem opłaty, co jej całkowitym zlikwidowaniem.

– Podwyżka tego podatku nie ma sensu. Jest bardzo znikoma ściągalność tego podatku. Mam wrażenie, że ten podatek płacą ci, którzy są najbardziej uczciwi, przywiązani do swoich zwierząt. W dużej mierze emeryci i renciści. Pozostałe osoby tego nie robią, a system ściągalności nie jest najlepszy. Patrząc na przychody i koszty okazuje się, że nie mamy z tego zbyt wielkich dochodów – podnosił Marek Sternalski, przewodniczący klubu Platformy Obywatelskiej w radzie miasta.

Sternalski zwracał uwagę, że zamiast opłaty można wprowadzić większe restrykcje dla osób, które nie sprzątają po swoim psie. W podobnym tonie wypowiadał się Szymon Szynkowski vel Sęk, szef klubu radnych PIS. Szynkowski poinformował, że PIS ma projekt zniesienia opłaty, jednak nie można go rozpatrywać właśnie bez zaostrzenia rygoru wobec posiadaczy psów, którzy nie stosują się do przepisów porządkowych.

Od innej strony postanowiła podejść do problemu Katarzyna Kretkowska z SLD. Zauważyła ona, że wiele osób nie płaci, ponieważ nie widzą oni efektów płacenia.  O kosztach i efektach postanowił wypowiedzieć się także Ryszard Grobelny, prezydent miasta Poznania, którego podwładni przygotowali podwyżkę.

– Przypomnę, że nie jest to podatek, a jedynie opłata za psa. Chciałbym zwrócić uwagę, że baza podatników nam rośnie. Nieściągalność nie jest tak wysoka. Faktem jest, że właściciele nie płacili dobrowolnie, ale skuteczność postępowań windykacyjnych rośnie. W tym roku na razie jest to ok. 670 tys. zł, przy czym zapewne dojdziemy do 800 tys. zł., przy jednoczesnym koszcie windykacji na poziomie 200 tys. zł. Dobrowolne opłaty to ok. 200 tys. zł. Ściągalność wynosi ok. 75 proc. Co do efektów opłaty, to samo utrzymanie schroniska kosztuje ponad milion złotych rocznie. Opłata nie idzie co prawda na utrzymanie, ale i tak są potrzebne – przekonywał Grobelny. – Gdyby ten podatek był wyższy to skuteczność windykacji by rosła, bo kiedy opłata jest niska, to odbiór jest taki, że wykroczenie jego niepłacenia też jest niskie.

Przeciwko podkreślaniu kosztów utrzymywania schroniska zaprotestowała radna Kretkowska.
– Nie można przerzucać kosztów utrzymania tych psów w schronisku na właścicieli zwierzaków, którzy przecież raczej pomagają, bo zajmują się swoimi psami – podkreślała radna, po czym po chwili zupełnie niespodziewanie dodała: – Ta sprawa ma też aspekt genderowy, ponieważ to mężczyźni częściej nie sprzątają po swoich pupilach. Odczuwają jakiś rodzaj wstydu przed sprzątaniem psich odchodów.

Wzmianka o “genderowym” aspekcie psich kup została potraktowana raczej jako zabawna anegdotka – jedynie Jakub Jędrzejewski wyraził zainteresowanie badaniami, które mogłyby tę tezę potwierdzić. Kretkowska proponowała także, aby miasto – zamiast wprowadzenia dodatkowych restrykcji – kupiło specjalne maszyny do sprzątania ulic z psich kup. Koszt jednej z nich to ok. 10 tys. zł, jednak do tego doszłyby koszty obsługi, oszacowane na szybko przez urzędników na ok. 80 tys. zł. Poza tym jeżeli miasto kupiłoby takie maszyny, to można przypuszczać, że mieszkańcy Poznania już zupełnie zaniechają sprzątania po swoich pupilach licząc na to, że zrobi to za nich miasto.

Ostatecznie radni zadecydowali o tym, żeby nie podnosić opłat dla posiadaczy psów.