Dostałem w twarz od policjanta i sam zostałem o to oskarżony

Tak przynajmniej twierdzi Łukasz B., który dwa lata temu zaprotestował przeciwko eksmisji starszej kobiety z kamienicy przy ulicy Dąbrowskiego. Teraz stanął przed sądem oskarżony o naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza policji.

Rozprawa rozpoczęła się dość nietypowo, jak na polski sąd – oskarżony wyraził chęć złożenia przysięgi na … Boga, by w ten sposób podkreślić, że na pewno mówi prawdę. Jednak sąd odrzucił tę propozycję.

– Nie jest to amerykański film, w którym przysięga się na Biblię, mimo chęci nie musi pan tego robić – pouczył oskarżonego sędzia.
 
Chodziło o sytuację, do której doszło 25 października 2010 roku – tego dnia rano miała mieć miejsce eksmisja chorej i poruszającej się na wózku inwalidzkim lokatorki mieszkającej przy skrzyżowaniu Dąbrowskiego i Mickiewicza. Nie zgadzając się z tą decyzją, gdyż starszej kobiecie nie zostało przyznane nawet mieszkanie socjalne, przedstawiciele Stowarzyszenia Obrońców Lokatorów postanowili sprzeciwić się temu i – jak zwykle – stawić bierny opór okupując klatkę schodową budynku. Okazało się jednak, że zanim jeszcze oni się tam zjawili, policja już była na miejscu i blokowała wejście do kamienicy, nikt więc nie mógł się do niej dostać. Przedstawiciele stowarzyszenia stali na zewnątrz, a gdy została wezwana karetka pogotowia do schorowanej lokatorki, oskarżony Łukasz B. postanowił razem z pracownikami pogotowia wejść do budynku.

– Gdy znalazłem się już w środku kamienicy, zorientowałem się, że tylko mnie udało się wejść. Wtedy zobaczyłem, że także tylne wejście do budynku zabezpieczane jest przez policjantów. Ci natychmiast skierowali się w moją stronę i mimo że zacząłem krzyczeć, że nie stawiam oporu rzucili mnie na ziemię i wykręcili ręce – mówił podczas składania zeznań oskarżony Łukasz B.

Oskarżony zeznał również, że nie próbował w tym czasie użyć siły i sprzeciwić się wykonywanym czynnościom policjantów. Bezpośrednimi świadkami tego zdarzenia mieli być także pracownicy pogotowia – ale oni, co ciekawe, nie zostali powołani na świadków.

Łukasz B. po zatrzymaniu został przewieziony na komisariat, gdzie według jego zeznań miał zostać uderzony w twarz z powodu odmowy podpisania protokołu, który wcześniej sporządził funkcjonariusz policji. Według wersji policjanta jednak to właśnie oskarżony uderzył w twarz funkcjonariusza…

Oskarżony nie przyznaje się do winy, 7 listopada zrezygnował także z obrońcy, gdyż twierdził, że nie zgadzał się z nim w kwestii linii obrony.

Po przesłuchaniu świadka oraz oskarżonego sąd postanowił – celem ustalenia personaliów pracowników pogotowia ratunkowego, którzy w dniu zdarzenia byli przy zatrzymaniu Łukasza B. – odroczyć rozprawę.

Przed czwartkową rozprawą zapowiadana była pikieta solidarnościowa z Łukaszem B., która jednak z niewyjaśnionych przyczyn nie doszła do skutku. Z powodu poprzedniego “śmierdzącego” incydentu anarchistów, jakie miał miejsce niespełna dwa tygodnie temu w sądzie, zanim wszyscy zainteresowani – w tym głównie działacze Federacji Anarchistycznej weszli na salę rozpraw, zostali przeszukani. Sąd nie zgodził się także na wniesienie na salę żadnych toreb, plecaków, czy aparatów fotograficznych, a telefony komórkowe musiały zostać wyłączone.

Następna rozprawa działacza Federacji Anarchistycznej, który oskarżony został o naruszenie nietykalności cielesnej policjanta, odbędzie się 10 stycznia 2014 roku.