Święty Mikołaj rządzi! Ale który?

Zazwyczaj kojarzymy go z wizerunkiem jowialnego starszego pana ze sporym brzuszkiem w czerwonym ubraniu, który mieszka w Laponii, a przed Bożym Narodzeniem wołając “ho, ho, ho” objeżdża saniami zaprzężonymi w renifery świat i rozdaje prezenty. Prawdziwy święty z tym wizerunkiem nie ma wiele wspólnego, no i rozdawanie prezentów nie do końca się zgadza – głównie w Wielkopolsce…

Ale zacznijmy od początku: pierwowzorem obecnego ulubieńca dzieci z brodą i w czerwonej czapce był biskup Miry o tym imieniu, którego istnienie co prawda nie jest do końca potwierdzone, ale którego legenda utrwaliła jako człowieka pobożnego, a przede wszystkim szczodrego rozdawcę prezentów. Obdarował posagiem trzy biedne dziewczyny, którym z powodu braku pieniędzy, a tym samym szans na zamążpójście groziło sprzedanie do domu publicznego, wstawił się też za trzema niesprawiedliwie oskarżonymi i uwięzionymi oficerami, co poskutkowało ich uwolnieniem – a to tylko dwa z szeregu dobrych uczynków, jakich ponoć dokonał.

Wyobraźnię masową pobudziło zwłaszcza przekazanie posagów dla biednych dziewcząt: biskup wrzucił je przez komin tak zręcznie, że wpadły do ich trzewików, które dziewczyny ustawiły przy kominku do wysuszenia.
Nie da się ukryć, że święty Mikołaj działał wyjątkowo spektakularnie i w sposób zrozumiały dla mas – więc po kilku wiekach, gdy pojęcie public relations zaczęło właśnie wchodzić w użycie, postać świętego zawłaszczyły artyści i media, zmieniając go nie do poznania. Najpierw w 1822 roku Clemens Clarke Moore napisał poemat, w którym św. Mikołaj przybywa saniami zaprzężonymi w renifery z bieguna północnego, by rozdać prezenty na Boże Narodzenie – i to się wszystkim tak spodobało, że Mira leżąca w południowej Turcji poszła w zapomnienie, a nowy święty Mikołaj zamieszkał w Rovaniemi. Później, w 1863 roku, postać świętego urzekła amerykańskiego rysownika Tomasa Nasta – który narysował, jak święty rozdaje prezenty żołnierzom biorącym udział w wojnie secesyjnej. Tu święty Mikołaj bardziej już przypomina takiego, jakiego znamy dziś: ma elfią, czerwoną czapkę, a nie biskupią mitrę, krótki czerwony kożuszek obszyty białym futrem i pokaźny brzuszek…

Ten wizerunek Mikołaja opanował świat – przyczyniła się do tego także Coca Cola, która wykorzystała taką właśnie postać w jednej ze swoich świątecznych promocji na początku XX wieku. Dziś co do tego, jak wygląda święty Mikołaj i czym się zajmuje, nikt nie ma już wątpliwości. Żwawy staruszek przez cały rok przy pomocy elfów i żony, która podobno jest Polką, produkuje całe tony wspaniałych zabawek, które w noc Bożego Narodzenia rozwozi po całym świecie w swoich specjalnych saniach zaprzężonych w renifery. Prezenty wrzuca przez komin do skarpet lub bucików – jak tym biednym pannom – a nadąża ze wszystkim, bo tak naprawdę jego sanie są przecież wehikułem czasu.

Napisaliśmy, że nikt nie ma wątpliwości co do postaci świętego Mikołaja? W zasadzie tak – z wyjątkiem Wielkopolan. Bo w tym regionie święty Mikołaj przynosi prezenty wyłącznie 6 grudnia. A na Gwiazdkę z podarunkami zobowiązany jest wpaść – jak sama nazwa wskazuje – Gwiazdor.

Obu świętych – czyli biskupa i współczesnego rozdawcę prezentów – postanowiła też rozróżnić… Rada Języka Polskiego. Zgodnie z jej zaleceniem pisząc o biskupie jego imię powinniśmy napisać dużą literą. Ale już pisząc o rozdawcy prezentów, który jest nie tyle osobą co pewnym symbolem – piszemy małą literą: święty mikołaj. Mikołajki też piszemy małą literą – no, chyba że ta nazwa zaczyna zdanie…