Plac Asnyka – naukowcy diagnozują problem

Co właściwie stało się podczas projektowania placu Asnyka – na to pytanie próbuje odpowiedzieć Maja Brzozowska-Brywczyńska z Instytutu Socjologii na UAM. Jej diagnoza może zaś służyć miejskim urzędnikom podczas projektowania placów zabaw w Poznaniu.

W przypadku placu Asnyka popełniono szereg błędów – brak konsultacji z mieszkańcami, zlikwidowanie przestrzeni dla dzieci i stworzenie zamiast tego “miejsca pamięci”, wybrukowanie dużej powierzchni placu… a to tylko główne zarzuty. Miejscy urzędnicy i osiedlowi radni zdecydowanie się nie popisali. Zwracali już na to uwagę mieszkańcy Jeżyc oraz członkowie stowarzyszenia Prawo do Miasta. Z inicjatywy tego właśnie stowarzyszenia swoją diagnozę dotyczącą placu stworzyła też Maja Brzozowska-Brywczyńska z Zakładu Badań Kultury Wizualnej i Materialnej w Instytucie Socjologii na UAM w Poznaniu.

Autorka w swoim raporcie diagnozuje, dlaczego doszło do konfliktu pomiędzy urzędnikami a mieszkańcami.
 – Po pierwsze – plac Asnyka był przestrzenią polimorficzną, co w skrócie oznacza, że mimo oczywistego zdominowania przez funkcję zabawy, można było wykorzystać ją na wiele różnych sposobów. Dość spore boisko służyło nie tylko do gry w piłkę (zakaz gry w piłkę obowiązuje chyba na większości poznańskich podwórek), ale także do rysowania kredą tymczasowych scenariuszy zabawy, do nauki jazdy na rowerze, mogło służyć również jako przestrzeń warsztatowa, wystawiennicza, kiermaszowa, piknikowa – twierdzi autorka.

Autorka podkreśla, jak ważny z punktu widzenia dziecięcego użytkownika był plac zabaw, piasek czy też (w większości nieruchome, drewniane) zabawki obecne na “starym” placu. Obecnie mają one zostać zastąpione przez nowoczesne, kolorowe i atestowane urządzenia, a nawierzchnia placu ma być “bezpieczna”. Co ciekawe, o tym zadecydowała nie projektantka placu, ale Zarząd Zieleni Miejskiej.

Główną zaletą dotychczasowych zabawek było to, że integrowały bawiące się tam dzieci – obecnie projektowane są w większości indywidualne zabawki. Autorka zwraca też uwagę, że dotychczas mogły się tam bawić zarówno dzieci młodsze jak i nieco starsze. Zabawki umożliwiały również szereg aktywności ograniczonych jedynie dziecięcą wyobraźnią:
– Mocna drewniana konstrukcja, dużo drabinek do wspinania, rama piaskownicy służąca jako równoważnia, dających – przy bezpiecznym podłożu – doskonałe warunki do ćwiczenia sprawności – twierdzi socjolożka. Na razie jednak nikt się na placu bawić nie będzie – nie wiadomo bowiem, kiedy urządzenia zostaną zamontowane.

Niewłaściwe urządzenia do zabawy to część większego zarzutu – zmiany przeznaczenia placu Asnyka. Dotychczas bowiem służył jako przestrzeń zabawy i odpoczynku, po remoncie natomiast miał się stać “Salonem” Jeżyc. W założeniu projektowym oznaczało to po prostu uporządkowanie przestrzeni i zamontowanie estetycznych elementów wystroju placu.
– Jeśli park, który pierwotnie był rodzinnym ogrodem, ma stać się salonem miejskim – kto będzie czuł się w nim jak u siebie? – pyta autorka raportu. – Martwi więc w projekcie radykalna zmiana definicji miejsca i zniesienia (drastycznego zredukowania) jego dotychczasowego „dziecięcego” statusu – tu warto wspomnieć, że urbaniści i badacze miasta już od dłuższego czasu obserwują postępujące wymazywanie dzieci z miejskich przestrzeni publicznych, zamykanie ich w „gettach” hiperbezpiecznych placów zabaw, kryminalizowanie zabawy, która odbywa się poza ich ramami – na krawężnikach, chodnikach.

Autorka raportu zauważa również, że brak konsultacji był jednym z głównych problemów w przypadku projektowania nowego wyglądu placu. Wszystkie zmiany zostały dokonane tak naprawdę za plecami mieszkańców – a to właśnie oni powinni powiedzieć, czego się spodziewają po placu Asnyka.

– Warto, mówiąc inaczej, podejść do projektowania placu Asnyka nie tylko z perspektywy jego wyglądu, ale również tzw. placemakingu, czyli strategii wytwarzania miejsca, rozumianego jako miejsce relacji, spotkań projektowania raczej działań i interakcji, jakie przestrzeń ma stymulować niż materialnego meblowania samej tej przestrzeni. Placemaking wyrasta z istniejącego potencjału społeczności, z potrzeb jej członków i służy tworzeniu życia społecznego w publicznych przestrzeniach, więc jeśli za propozycją salonu mają stać jakieś założenia, co do funkcji miejsca, warto wiedzieć, jak te funkcje skutecznie zaprojektować. A trudno zrobić to bez wysłuchania głosu ludzi, którzy tworzą to miejsce – kończy swój raport dr Brzozowska-Brywczyńska.