Paweł Szkotak, dyrektor teatru, nie ukrywał zadowolenia z nadchodzącej premiery.
– Cieszę się, że po raz kolejny do naszego teatru trafia klasyka – zapewniał.
Twórcy podkreślają, że pracowali na tekście w tłumaczeniu Jana Kotta. Jest to istotne, ponieważ Kott podczas pracy nad „Mizantropem” zrezygnował z klasycznej formy dramatu na rzecz prozy, umieszczając jednocześnie akcję w latach 60. XX wieku.
Julia Holewińska, dramaturg, i Kuba Kowalski, reżyser spektaklu, postanowili kontynuować ten zabieg i umieścić bohaterów Moliera w czasach współczesnych. Akcja dodatkowo dzieje się w środowisku aktorów teatralnych.
– Bazowaliśmy na przekładzie Kotta, ale jest to nasz tekst – mówiła Holewińska. – Z Molierem jest jak z Szekspirem – łatwo przyjmuje współczesność.
– Staraliśmy się trzymać ducha tekstu, a nie samej litery – mówił Kowalski.
Autorzy zapewniają też, że nie wzorowali się na atmosferze panującej wśród pracowników Teatru Polskiego.
– Staraliśmy się wyłapać pewne postawy, typy które wydają nam się śmieszne – mówił Kuba Kowalski. – Staraliśmy się jednak oddzielić od konkretnych nazwisk.
– Każdy ma podłożyć sobie sam konkretne nazwisko – dodaje Julia Holewińska.
Choć główna intryga została zmieniona, twórcy zapewniają, że widz będzie zadawał sobie takie same pytania, co po zetknięciu z oryginałem.
– Wydaje mi się , że „Mizantrop” jest szalenie ważną figurą we współczesnym świecie – mówił Szkotak. – Pod względem bezkompromisowości, która jest rzadka w dzisiejszych czasach.
Czy podczas poruszania tak istotnych kwestii jak nonkonformizm „Mizantrop” pozostaje nadal komedią? Autorzy zdają się na odczucia widzów.
– Czekamy na opinię widza, by on sam ocenił, na ile go to śmieszy a na ile smuci. – podsumowuje Kowalski.
Warto przypomnieć że historia Alcesta i jego podejścia do życia z początku odbierała była jako niedoskonała. Dopiero po latach uznana została za najciekawszy z tekstów Moliera. Czy spojrzenie na dramat przez pryzmat tabloidyzacji sztuki przysporzy „Mizantropowi” kolejnych fanów? Okaże się po premierze.