Dzik jest dziki. Dzik jest zły?

Dziki, lisy, kuny… to zwierzęta, z którymi nie chcielibyśmy stanąć oko w oko. Coraz częściej możemy je spotkać nawet w centrum miasta. Jak się zachować w takiej sytuacji – radzili strażnicy miejscy, policjanci oraz przedstawiciele Zakładu Lasów Poznańskich.

Poznań jest miastem otoczonym przez lasy. A ponieważ miasto się rozrasta, to coraz częściej zdarza się, się tereny miejskie i leśne się przenikają, a zwierzęta leśne traktują osiedla przy lesie jako dodatkowe źródło pożywienia. Konsekwencją tego jest coraz większa liczba dzikich zwierząt, które można spotkać w miastach, choć stwarzają tym większe zagrożenie sobie niż ludziom.

Jednak to nie znaczy, że z punktu widzenia ludzi nie ma problemu. jest, i to do tego stopnia, że zajmowanie się dzikimi zwierzętami w mieście ma w swoim zakresie obowiązków kilka służb miejskich. I to na różnych poziomach: od przenoszenia na tereny bardziej odległe od miasta po… edukację poznaniaków. Bo wielu z nich nie wie, jak się zachować wobec dzikich zwierząt.

– Zwierzęta dzielimy na dwie grupy. Te które lubimy i te, których się boimy – stwierdził Henryk Borowski z Zakładu Lasów Poznańskich. – Te, których się boimy, to dziki, lisy oraz kuny leśne. Ale niesłusznie. W ciągu ostatnich 15 lat nie spotkałem się z agresją dzika wobec człowieka. Częściej do konfrontacji dochodzi podczas spaceru z psem po okolicznym lasku. Jednak to psy rzucają się na dziki, chcąc chronić swych właścicieli.

Sami mieszkań zresztą przyciągają zwierzęta w pobliże swoich domów.
– Wielu ludzi czyni krzywdę zwierzętom dokarmiając je – tłumaczył Kayser, wiceprezydent Poznania, podczas spotkania dotyczącego działań w zakresie usuwania zagrożenia ze strony dzikich zwierząt. – A gdy zwierzęta przyzwyczajają się do łatwo zdobytego pożywienia, tracą instynkt samozachowawczy. Zamiast uciekać, lgną do człowieka przyzwyczajone do tego, że ten je karmi.

A co się dzieje z nimi, gdy człowiekowi znudzi się karmienie? Oczywiście, część z nich z powrotem samodzielnie zaczyna zdobywać pożywienie. Ale część ginie z głodu… Bo dzikie zwierzęta, które żyją w mieście, całkowicie zmieniają swój tryb życia. Dziki w normalnych warunkach aktywne są nocą. Jednak w Poznaniu dziki można spotkać w ciągu całego dnia. A szansa na bliskie spotkanie jest duża bo szacuje się, że w Poznaniu żyje około 80 dzików.

Lisów boimy się ze względu na epidemię wścieklizny, która kilkanaście lat temu panowała wśród tych zwierząt. Dzięki rozrzucanym szczepionkom już od dawna nie odnotowano przypadków wścieklizny, co ma też bezpośredni wpływ na przyrost naturalny tych zwierząt. Nie boimy się za to jeży, saren czy wiewiórek, chociaż nie  jest to słuszne podejście.
– Wszyscy boją się lisa, a wiewiórkę chcieliby najchętniej obok siebie. A jest to tak samo dzikie zwierzę – ostrzega Borowski.

Pamiętajmy też, by nie dotykać młodych saren – bo gdy matka po powrocie do takiego malucha wyczuje obcy, ludzki zapach – może porzucić dziecko, a wtedy zginie ono z głodu lub rozszarpane przez dzikie zwierzę. Nie powinniśmy również zabierać do domu czy do weterynarza jeży. Żyją one na terenie całego miasta, na każdym większym obszarze zielonym. Przenoszenie ich z miejsca na miejsce to najczęściej pozbawianie ich domu.

Co jednak zrobić kiedy spotkamy się z dzikim zwierzęciem lub widzimy takie zwierzę leżące gdzieś na poboczu, martwe lub ranne?
– W planie zarządzania kryzysowego mamy procedurę postępowania w przypadku pojawienia się dzikich zwierząt – zapewnia Hieronim Węclewski, dyrektor Wydziału Zarządzania Kryzysowego Miasta Poznania. – Widząc dzikie zwierzę należy zadzwonić pod numer straży miejskiej i zażądać przyjazdu patrolu. Nie bójmy się, że zwierzę ucierpi. Straż miejska nie jest upoważniona do odstrzału zwierząt. Ten jest możliwy tylko przez odpowiednie służby i to na terenach łowieckich. Wyjątkiem jest sytuacja, gdy zwierzę jest poważnie ranne i nie ma szans na przeżycie.

– Na naszych ulicach porusza się coraz więcej pojazdów. Na drogach okalających miasto jeździmy coraz szybciej. Wypadków z udziałem zwierząt też będzie coraz więcej – mówił młodszy inspektor Roman Kuster, Komendant Miejski Policji w Poznaniu.

W ciągu ostatnich trzech lat najwięcej takich wypadków miało miejsce na ulicach: Bałtyckiej, Koszalińskiej, Warszawskiej, Naramowickiej, Głuszynie, Dolnej Wildzie oraz Bukowskiej. Jednak żadna z tych kolizji nie zakończyła się śmiercią człowieka. Wypadki te najczęściej zdarzały się między godzina 18 a 1 w nocy. Wtedy zwierzęta są najbardziej aktywne.

Jeśli do ściągnięcia nogi z gazu nie przekonują nas ani fotoradary ani mandaty – to warto zwolnić, by uniknąć kolizji z dzikim zwierzęciem, które może w każdej chwili wyskoczyć na jezdnię. A chyba żadnemu kierowcy nie trzeba mówić, jakie skutki może mieć zderzenie na przykład seicento z dzikiem lub sarną….