Na Ratajach brudne powietrze – lepiej nie wychodzić z domu?

Sześciokrotne przekroczenie stężenia szkodliwego pyłu PM10 w powietrzu zanotowała stacja pomiarowa na ulicy Polanka. Dane z pewnością alarmujące – ale co właściwie oznaczają i czy jest się czego bać?

14 marca 2014 roku, pomiędzy godziną 2 i 3 w nocy, stacja pomiarowa Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska wykazała stężenie pyłu zawieszonego PM10 na poziomie 334 jednostek na metr sześcienny. To o wiele za dużo – norma bowiem wynosi “zaledwie” 50 jednostek. Wysokie stężenie utrzymywało się przez 2 dni – skąd nagle taki wzrost?

Najpierw jednak warto wyjaśnić, czym jest pył PM10. Składa się on z mieszaniny cząstek zawieszonych w powietrzu, będących mieszaniną substancji organicznych i nieorganicznych. Pył zawieszony może zawierać substancje toksyczne takie jak wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne (np. benzo/a/piren), metale ciężkie oraz dioksyny i furany. Pył PM10 zawiera cząstki o średnicy mniejszej niż 10 mikrometrów, które mogą docierać do górnych dróg oddechowych i płuc. Pył może powodować kaszel i trudności z oddychaniem, a także zaostrzać choroby alergiczne. Nie jest on też korzystny dla kobiet w ciąży.

Okazuje się, że w przypadku pyłu zawieszonego PM10 o jego stężeniu może decydować… pogoda.
– Stężenie występowało również w wielu miastach, co było związane z sytuacją pogodową. W ciągu dwóch dni stężenie spadło ponad dwukrotnie – tłumaczy Leszek Kurek, dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska. – Jeżeli jest wiatr, to powietrze jest skrajnie czyste. Jeżeli go nie ma, to zanieczyszczenie się kumuluje. Taką kumulację mieliśmy kilka dni temu.

Ale to nie wszystko – kolejną przyczyną wysokiego stężenia pyłu była tzw. inwersja temperaturowa, czyli sytuacja, gdy temperatura wzrasta wraz z wysokością. Wówczas zanieczyszczenia (wchodzące m.in. w skład pyłu zawieszonego PM10) zostają “przyduszone” do ziemi. Taka inwersja wystąpiła właśnie przed weekendem.

Wiatr i temperatura bywają przyczyną utrzymywania się zanieczyszczenia – ale nie powodują powstawania pyłów. Do tego niestety przyczyniają się sami poznaniacy. Pył zawieszony (PM10 oraz PM2.5) powstaje bowiem w wyniku spalania węgla, drewna i biomasy w starych i często źle wyregulowanych kotłach oraz piecach domowych. Co ciekawe, spalanie drewna i biomasy jest w tym przypadku bardziej uciążliwe dla otoczenia niż palenie “czarnego złota”. W dużych miastach źródłem zanieczyszczenia jest także komunikacja, czyli przede wszystkim transport samochodowy. Gdy jednak wiatr i inwersja “sprzyjają”, to wysokie stężenie może być spowodowane przez niewielkie palenisko.

– Nawet niewielkie palenie, niepozorny ogień w kominku mogą spowodować, że stacje pomiarowe zanotują wysokie stężenie pyłów – tłumaczy Kurek.

Co ciekawe, relatywnie niewielki wpływ na zanieczyszczenie powietrza ma ruch samochodowy – stacje pomiarowe w Poznaniu najwyższe wyniki zanieczyszczenia pyłem PM10 notują w okresie zimowym, gdy mieszkańcy miasta korzystają z ogrzewania. Dyrektor Kurek szacuje, że komunikacja generuje ok. 30 proc. zanieczyszczeń. Dodaje również, że na tle innych miast w Polsce jakość powietrza jest bardzo dobra.

– W 2013 roku dwie z czterech stacji pomiarowych w Poznaniu nie zanotowały przekroczenia stężenia pyłu PM10. To jest wynik w skali Polski wyśmienity. W Poznaniu nie mamy przekroczeń dla innych zanieczyszczeń: tlenku węgla, dwutlenku siarki czy tlenków azotu – tłumaczy Leszek Kurek. – Gdyby to porównać do sytuacji sprzed 20 czy 30 lat, to w ogóle uznano by, że sytuacja jest idealna. Poznań na tle Polski południowej ma bardzo dobre wyniki.

Co nie oznacza, że problemu nie ma – tylko w 2014 roku przekroczenie stężenia pyłu PM10 zanotowano w 31 dniach, podczas gdy norma mówi o 35 dniach rocznie. Tyle że najwięcej w tej kwestii mogą zrobić sami poznaniacy.
– Urząd miasta nie może zakazać palenia, to może zrobić jedynie sejmik wojewódzki i z taką sytuacją mamy do czynienia w Małopolsce – informuje Kurek. – My możemy jedynie apelować o to, żeby powstrzymać się od palenia w kominkach w dni bezwietrzne, a generalnie palić mniej. To jest wyzwanie na następne lata. Musimy dojrzeć do tego, że nie da się palić w kominku i mieć czyste powietrze. A już na pewno nie można palić śmieci czy też odpadów z ogródków, bo to jest już zabronione. W Anglii był kiedyś ten sam problem, a dzisiaj praktycznie już nie ma kominków. Wszystkie są zamurowane.

Nie pozostaje więc nic innego, jak przyłączyć się do apelu dyrektora miejskiego Wydziału Ochrony Środowiska i zaapelować o niepalenie w kominkach oraz zrezygnowanie z węgla. A i pozostawienie samochodu w garażu czy na parkingu na pewno pomoże.