Romowie przyszli do wojewody

Obywatele Rumunii mieszkający przy ulicy Krauthofera, którym grozi eksmisja, przyszli prosić o pomoc wojewodę wielkopolskiego. – Od miejskich urzędników wiemy, że to wojewoda zajmuje się sprawami cudzoziemców – wyjaśniają działaczki Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów, które pilotują sprawę.

Romowie od ponad dwóch lat mieszkają w baraku przy ulicy Krauthofera – jak twierdzą działaczki WSL, za zgodą ustną właścicieli terenu. Obecnie to 22 dorosłe osoby i 10 dzieci, z których niektóre są już urodzone w Polsce. Są obywatelami Rumunii, ale w Polsce nie mają uregulowanego statusu prawnego.
– My już od trzech tygodni informujemy miejskich urzędników o problemie tych Romów – mówi Maria Łankiewicz z WSL. Chcemy, żeby mieli jakąś szansę, żeby nie byli skazani na żebranie. Żeby nie usunięto ich po cichu z miasta, bo wtedy nie będzie problemu. Amnesty International wystosowało oficjalny list do władz Poznania wyrażając zaniepokojenie tą sprawą.

Zdaniem Katarzyny Czarnoty z WSL sytuacja w Poznaniu robi się podobna jak we Wrocławiu, gdzie władze miasta próbowały usunąć grupę Romów zajmujących miejską działkę.
– Miasto mówiło, że nic nie może zrobić, bo to Romowie powinni wyjść z inicjatywą, a w trakcie okazało się, że jednak coś się da załatwić – mówi.

Działaczkom WSL chodzi przede wszystkim o legalizację pobytu Romów w Poznaniu. Dopiero wtedy dzieci będą mogły normalnie pójść do szkoły, a ich rodzice szukać pracy. – Dzieci chcą się uczyć, to że nie chcą, to tylko stereotyp – zapewnia Beata Pendowska, poznanianka, która także pomaga Romom. – Kiedy nie mają prądu potrafią odrabiać lekcje przy latarce. Ich rodzice też się cieszą, że mogłyby pójść do szkoły.  

Działaczki WSL, gdy dowiedziały się od miejskich urzędników, że ta sprawa leży w kompetencjach wojewody wielkopolskiego, natychmiast postanowiły przekazać mu petycję prosząc o zajęcie się sprawą Romów. Działaczki były przekonane, że właściwym adresatem pisma jest Patryk Pawełczak, pełnomocnik wojewody ds. mniejszości narodowych – ale okazało się, że nie, co wyjaśnił sam pełnomocnik, gdy spotkał się z działaczkami w urzędzie wojewódzkim.
– Mam narzędzia, by pomagać obywatelom polskim narodowości romskiej – wyjaśnił. – Ale sprawy pomocy cudzoziemcom nie leżą w moich kompetencjach.
– Ale chodzi o zarejestrowanie ich pobytu – przekonywała Katarzyna Czarnota. – Oni bez tego nic nie mogą, ani się starać o pracę, ani o wynajęcie mieszkania, ani o szkołę dla dzieci.

Pracownikom Wielkopolskiego Urzędu Wojewódzkiego udało się jednak przekonać działaczki, że właściwą jednostką, w której Romowie mogą się starać o legalizację pobytu, jest Wydział Spraw Obywatelskich, który na spotkaniu reprezentowała jego wicedyrektor Małgorzata Skrzypczak.
– Romowie muszą złożyć wnioski o legalizację pobytu, a oni tego nie zrobili, chociaż nasi pracownicy informowali ich o tym już dwa lata temu – wyjaśniała.
– Ale oni są obywatelami Unii Europejskiej i przybyli do Polski legalnie – przekonywały działaczki WSL. – A ich dzieci urodziły się w Polsce i mają polskie akty urodzenia.
– Ale ja nie widziałam żadnych dokumentów, które by to potwierdzały – odpowiadała cierpliwie dyrektor Skrzypczak. -Poza tym to nie zmienia sytuacji, procedura jest dla wszystkich obywateli UE we wszystkich jej krajach członkowskich taka sama. A fakt urodzenia w Polsce nic nie zmienia, dzieci są nadal obywatelami Rumunii, a wniosek w ich imieniu składają rodzice.

Romowie poza wnioskiem muszą dysponować dowodami tożsamości, może to być paszport, może to być inny dokument, a także dowód ubezpieczenia i dokument, że nie korzystają z pomocy społecznej. Muszą też udowodnić, że mają środki na utrzymanie na kontach bankowych – i ten punkt wywołał ogromne oburzenie grupy romskiej, jako że, jak twierdzili, gdy dwa lata temu pojawili się w Wydziale Spraw Obywatelskich przy placu Wolności to jeden z urzędników powiedział im, że na koncie muszą mieć przynajmniej 2,5 tysiąca złotych…
– To ogromna suma, skąd my mamy wziąć takie pieniądze? – pytał zrozpaczony jeden z Romów.

Jednak dyrektor Skrzypczak wyjaśniła, z trudem przebijając się przez chór głosów, że taka kwota nie jest potrzebna, może to być choćby złotówka. Podstawą jest jednak to, że oni sami muszą wystąpić o legalizację pobytu. A ponieważ działaczki WSL zadeklarowały pomoc, z pewnością wszystkie niezbędne dokumenty zostaną złożone w urzędzie.

Chodzi jednak nie tylko o zapewnienie pomocy tej konkretnej grupie Romów, bo problem jest znacznie poważniejszy.
– Rumuńscy Romowie przybywają do Polski od wielu lat, nie tylko przecież do Poznania, ale w ogóle się o tym nie mówi i nic się z tym nie robi – zwraca uwagę Katarzyna Czarnota. – A musimy w końcu zacząć rozmawiać o tym problemie i o tym, jak go rozwiązać. I po to jest ta akcja.