Pomniki w Poznaniu: od Conchity Wurst po wieżę Eiffla

Radni miejscy właśnie podjęli uchwałę o zasadach wznoszenia pomników w Poznaniu. I niby temat niegroźny, a w dodatku kulturalny, ale dyskusja była naprawdę burzliwa, o argumentach już nie wspominając…

By udowodnić swoje radni, radni wspięli się na wyżyny swojej wiedzy kulturalnej, architektonicznej i przede wszystkim historycznej, nie mówiąc już o elokwencji – argumentami w dyskusji była i wieża Eiffla, i pomnika Adama Mickiewicza w Krakowie, a nawet… Conchita Wurst. Ta ostatnia “osoba”, jak z przekąsem powiedział o niej radny Jan Chudobiecki, miała być dowodem na to, że ekspertom nie zawsze można wierzyć, bo ich werdykty prowadzą czasami do takich oto sytuacji…

A poszło o to, że zgodnie z projektem nowej uchwały o powstaniu w mieście nowego pomnika decydowało znacznie więcej osób niż dotychczas. Nie tylko radni miejscy, ale także urbaniści czy architekci, by pomnik wpisywał się w przestrzeń miejska, a nie kłócił się z nią, jak to się zdarza. Natomiast wybór pracy, która miałaby stać się pomnikiem, następowałby w drodze otwartego konkursu, a postępowanie dzieliłoby się na dwa etapy: wstępny (ideowy), związany z oceną m.in. zasadności wzniesienia pomnika, kończący się przyjęciem uchwały Rady Miasta Poznania ws. wyrażenia zgody na wzniesienie pomnika na terenie Miasta Poznania. Drugi etap byłby merytoryczny, przebiegający w drodze organizacji otwartego konkursu połączonego z publiczną debatą i kończący się rekomendowaniem wyboru projektu pomnika wraz z lokalizacją przez specjalnie powołany do tego celu zespół złożony m.in. z ekspertów z dziedziny architektury, urbanistyki, sztuk pięknych, krajobrazu przestrzennego, estetyki, historii oraz historii sztuki.

I właśnie ci eksperci mocno zaniepokoili radnych, obawiających się, że z powodu uchwały albo pomniki w ogóle przestaną powstawać, abo będą to twory zrozumiałe i akceptowane jedynie przez owych ekspertów, a przez resztę mieszkańców Poznania uznawane za potworki – czego jest już teraz całkiem sporo przykładów w Poznaniu. Tłumaczenia Mariusza Wiśniewskiego (PO), jednego z autorów projektu, że nie chodzi o likwidację pomników, a jedynie o większe uspołecznienie tego procesu, w tym jego publiczny przebieg, bo na to nalegali mieszkańcy w publicznych debatach – jakoś nie przekonywały radnych, zwłaszcza tych z opozycji.

Radny Przemysław Alexandrowicz (PiS) obawiał się, że efektem tej uchwały będzie zalew Poznania “straszną ilustracyjną sztuką rodem z XIX wieku”. Radny Michał Grześ (PiS) był zdania, że w Poznaniu jest za mało pomników i że to miasto ze swoich środków powinno stawiać przynajmniej jeden w roku, a co do ich jakości to najlepszym jej wyznacznikiem jest opinia publiczna – pomnik Paderewskiego, który nikomu się nie podobał, w końcu sami twórcy zrezygnowali. Dlatego specjalna uchwała po prostu nie jest potrzebna.

– Sztuki nie można matematycznie określić – argumentował radny. – Skąd wiadomo, że artysta, którego odrzucono, nie zostanie uznany 50 lat po śmierci za wybitnego artystę? A co wzbudziło kontrowersje mieszkańców? Ufoludki w parki Wilsona, pręty ze szkłem przy Moście Uniwersyteckim. Ale tego uchwała nie reguluje.

– Ten projekt polega w gruncie rzeczy na uporządkowaniu tego, co i tak się dzieje – usiłował załagodzić Grzegorz Ganowicz, (PO), przewodniczący rady miasta. – My proponujemy w gruncie rzeczy bardzo podobna procedurę: rada miasta podejmuje uchwałę, a następnie ma nastąpić procedura dyskusja o kształcie i lokalizacji w drodze publicznej.

Radny Antoni Szczuciński z kolei zwracał uwagę, że nie można się bronić przed nowością artystyczną, a już na pewno nie uchroni przed tym żadna procedura.
– Dawida Michała Anioła, gdy został wystawiony po powstaniu, trzeba było chronić, żeby nie został zniszczona, takie budził kontrowersje – przypominał radny. – A my przecież nie wiemy, w którą stronę w przyszłości będzie ewaluowała wrażliwość artystyczna twórców i mieszkańców.
– Powiedział pan, że nie wiadomo, co będzie za 50 lat, ale artyści doskonale to wiedzą i przekonują nas, laików, że  historyzujące figury są passe, teraz się takich nie stawia, a oni, historycy doskonale wiedzą, jakie są te kryteria – ripostował Przemysław Alexandrowicz. – Tylko że ich opinia zazwyczaj jest inna niż opinia publiczna… Wyzbywamy się kompetencji, jakie dotąd przysługiwały radzie i uważam, że nie powinniśmy tego robić.

– Niech będzie 7 miejsc dla fachowców – dodawał Michał Grześ. – A ilu jest w Poznaniu ludzi, którzy uważają się za fachowców od sztuki? Znacznie więcej. A jak się ich nie wybierze, to dopiero się zacznie obrażanie i udowadnianie, że ci, którzy są w komisji, nie znają się. Lepiej to zostawić radzie miasta. Czy pomnik Przemysła II nie zaproponowali fachowcy? Fachowcy, a inni fachowcy protestują. Panowie, otwieracie puszkę Pandory!

Przeciwko decyzjom fachowców był także radny Jan Chudobiecki (PRO).
– Często fachowcy uważają, że tylko oni są mądrzy i mają taką opinię wyłącznie o sobie – dowodził. – Przykładem jest pewna osoba, Conchita Wurst, która wygrała konkurs Eurowizji głosami jury. To dowód na to, że oddawania głosu fachowcom jest rzeczą ryzykowną.

Radny Wojciech Kręglewski (PO) z kolei przywoływał przykład powstawania pomnika Adama Mickiewicza w Krakowie pod koniec XIX wieku. trzeba było aż trzech konkursów, by wybrać projekt, a w końcu zrealizowano wcale nie ten, który wygrał.
– Pierwszy projekt krakowianom się nie podobał, synowi poety też nie. Drugi konkurs też nie zyskał aprobaty społecznej. Po trzecim konkursie ostatecznie wybrano do realizacji projekt Teodora Rygiera, chociaż konkurs wygrał Cyprian Godebski – przypominał radny. – Także obawiałbym się oddawać ocenę wartości artystycznej pomnika wąskiemu gronu specjalistów obdarzonych ogromnym ego, którzy w ramach wąskiej grupy artystów w Poznaniu konkurują ze sobą. Gdyby realizację wieży Eifla powierzyć ocenie takiego gremium, jakie my usiłujemy stworzyć, to nigdy by nie powstała, bo one wszystkie były przeciwko jej budowie.

– Ale czy jest coś złego w tym, że projekt uspołeczniamy, poddajemy opinii mieszkańców? – bronił swojego pomysłu radny Wiśniewski. – Wydaje mi się, że nie. To poszerza zakres dyskusji. Przykładem jest Paderewski, modelowy przykład, jak ośmieszyć wielką postać. Czy ktoś jest przeciwny budowie tego pomnika? Oczywiście, że nie. Ale przez takie kuriozalne sytuacje ludzie odwracają się od idei budowy pomników, słyszą “pomnik” i uśmiechają się. Wydaje mi się, że uspołecznienie tego procesu nie jest ryzykiem. Nie chodzi o doprowadzenie do tego, żeby pomniki przestały powstawać, ale chodzi o to, żeby powstawały przemyślane, z szacunkiem dla przestrzeni publicznej. Żeby były interesujące także turystycznie. Myślę, że nie wyważamy drzwi, porządkujemy to, co się i tak odbywa.

Radna Katarzyna Kretkowska (SLD) doceniała intencje twórców projektu, ale jako osoba praktyczna dostrzegła też jego wady.
– Projektodawcy uchwały mieli na względzie szlachetne intencje, co zakomunikował Mariusz Wiśniewski – przyznawała. – I gdyby tak miało być w praktyce, to nie byłoby tej dyskusji. Natomiast ja mam wątpliwości i niekoniecznie pozytywne doświadczenia, kiedy pojawiają się osoby, które uważają, że mają lepsze wyczucie niż mieszkaniec i lepszą znajomość rzeczy, i tak decyzja trafia w ręce kilku wyalienowanych z rzeczywistości “mądrych” ludzi narzucających swoje, nie zawsze zrozumiałe dla mieszkańców, zdanie. Dlatego warto, żeby był ten czynnik, do którego można się odwołać i rada miasta powinna być takim czynnikiem. W praktyce będziemy tego żałować.

Radna opowiedziała o rzeźbie psa, którą postawiła miłośniczka tych zwierząt, a która jej osobiście bardzo się podoba, bo ceni takie inicjatywy.
– Trochę się boję, że takie mądre grono osób mogłoby uznać, iż coś takiego jak pomnik psa jest niepoważne i nie mogłoby powstać – mówiła.

Radnego Michała Grzesia dziwił z kolei apel o uspołecznienie projektu.
– Wydawało mi się, że po 90. roku nastąpiło uspołecznienie życia miasta – zwrócił uwagę. – Bo mieszkańcy mogli wybrać radę miasta… Mieszkańcy mogą głosować, co chcieliby, żeby powstało, i to jest uspołecznienie. Ale oddanie decyzji o tym w ręce siedmiu mędrców to dla mnie wstecznictwo. Ręczę, że od początku będą spory. Rada miasta to najbardziej społeczne ciało w Poznaniu.  

Ostatecznie radni większością głosów zadecydowali, że Poznań powinien mieć uchwałę o zasadach wznoszenia pomników – podczas głosowania poparło ją 19 osób.