Enter Music Festival – dzień II, czyli jeszcze więcej jazzmanów

Kto się spodziewał kolejnych, niezwykłych wrażeń jazzowych – ten się nie zawiódł. Przed publicznością drugiego dnia Enter Music Festivalu wystąpili Marius Neset ze swoją niezwykłą orkiestrą, rodzeństwo Cohenów (z towarzystwem) oraz Jacek Kochan wraz z Dominikiem Wanią i Leszkiem Możdżerem.

Już pierwszy koncert drugiego dnia był nie lada gratką dla fanów jazzu – i z całą pewnością nie należał do zwykłych występów (ale z drugiej strony, można tak powiedzieć o wszystkich koncertach Enter Music Festivalu). Samo bowiem wyczytywanie członków grupy o nazwie Marius Neset and Trondheim Jazz Orchestra trochę trwało. Nic w tym jednak dziwnego. Neset, charyzmatyczny saksofonista z Norwegii, rzeczywiście przywiózł ze sobą orkiestrę.

Orkiestrę, która wiedziała jak używać swoich instrumentów. Wiedziała, jak rozbawić publiczność. Wiedziała, po co jest ta muzyka i jak jej użyć, aby dynamicznie improwizować. A gdy Neset zaczął swoje solowe popisy na saksofonie – oczy otwierały się szerzej, a ręce składały się do oklasków.

Niemniej charyzmatyczny był kolejny występ – o tyle niezwykły, że na scenie wystąpiła trójka rodzeństwa z Tel Awiwu: saksofonistka tenorowa i klarnecistka Anat Cohen, trębacz Avishai Cohen oraz saksofonista sopranowy Yuval Cohen. W koncertowej zapowiedzi napisano, że tę trójkę łączy swego rodzaju telepatia, właściwa tylko dla rodzeństwa. I coś w tym jest – choć trzeba też przyznać, że w pojedynkę każde z Cohenów brzmiało równie dobrze.

Finał drugiego dnia, a zarazem całego festiwalu, należał do tria Kochan, Wania i Możdżer, chociaż to ten pierwszy był główną postacią, ponieważ to właśnie jego płyta – “Third of Three” – doczekała się w ten sposób swojej premiery. Był to muzyczny eksperyment, niełatwy w odbiorze, lecz z pewnością rozwijający.

Enter Music Festival 2014 już się zakończył – z pewnością był sukcesem komercyjnym (bilety wyprzedane), na pewno też muzycznym. Co dalej? Chciałoby się, aby za rok było jeszcze więcej publiczności, jeszcze większa scena i jeszcze więcej muzyki. Pytanie tylko, czy to nie rozbiłoby festiwalu, który już teraz świetny. Czas – i Leszek Możdżer – pokaże…