Damon Albarn zaczarował Starą Gazownię

Współtwórca Blur i Gorillaz, cudowne dziecko brytyjskiej sceny muzycznej, bezczelnie zdolny wokalista, kompozytor i producent muzyczny, wystąpił na zakończenie poznańskiego festiwalu Malta. Udowodnił przy tym dwie rzeczy.

Festiwal Malta ma szczęście do osobliwych wydarzeń muzycznych, czego najlepszym przykładem był koncert Damona Albarna. Najprościej o jego muzyce można powiedzieć, że podróżuje – po różnych wątkach, krajach, klimatach… a w swą podróż zabrał w niedzielny wieczór poznaniaków i gości festiwalu.

Nie był to może najbardziej energetyczny wieczór Malty – prezentował utwory zarówno ze swojej nowej płyty, jak i znane i lubiane (jak można było wywnioskować z reakcji publiczności) utwory z repertuaru grupy Gorillaz. Muzyczny spokój, chwilami nieco nostalgiczno-magiczna muzyka, hipnotyzująca rytmem i dźwiękiem… tak można scharakteryzować to, co prezentował Albarn z kolegami (i koleżankami).

Nie oznacza to, że było nudno – o nie! Dość powiedzieć, że zespół potrafił zaskoczyć, przyspieszyć i porwać publiczność do tańca i aktywności. Oczywiście na utworze “Photographs” w górę powędrowały czarno-białe zdjęcia przyniesione przez publikę, a gdy już wszyscy sądzili, że koncert się skończy, ze sceny zabrzmiał najbardziej bodaj znany utwór grupy Gorillaz – czyli Clint Eastwood.

To było jedno z najbardziej spektakularnych wydarzeń muzycznych tegorocznej Malty. Albarn pokazał, że jest niezwykłym muzycznym talentem, ale z całą pewnością nie jest zmanierowanym gwiazdorem. Nie miał największej sceny na świecie, nie robił show rodem z amerykańskich megakoncertów. Można wręcz było mieć wrażenie, że trafiło się na koncert lokalnego artysty, dobrze znanego miejscowej publiczności, ale jeszcze nie będącego gwiazdą. A mimo to jakaś magnetyczna siła muzyczna utrzymywała się w powietrzu, wytwarzając jednocześnie intymność małego koncertu w sali i wielkiego festiwalu (swoją drogą Albarn naprawdę zasłużył na wielką, festiwalową scenę, gdzie byłby gwiazdą wieczoru, jednym z tzw. headlinerów). Albarn wielkim artystą jest, wielkość swoją pokazując samą tylko muzyką – i to udowodnił w Poznaniu.

Drugą rzeczą, o której (po raz kolejny) można było się przekonać było to, że Stara Gazownia się marnuje – każdego dnia i tygodnia, gdy nie ma w tym niezwykłym miejscu tłumów ludzi. Poznań dysponuje niesamowitą przestrzenią, której grzech jest nie wykorzystywać – i ten grzech jest ciągle popełniany. Dobrze chociaż, że co jakiś czas odbywają się takie koncerty, bo dzięki temu być może szybciej teren ten zostanie właściwie zagospodarowany.