Plac Zbawiciela: tęcza, pedalstwo i masońska Bruksela

W Poznaniu nie będzie tęczy na placu Zbawiciela, nawet takiej malutkiej. Przy próbie jej stawiania nie obyło się bez wyzwisk, szarpaniny i aktów przemocy, co prawda szczęśliwie skierowanych przeciwko plastikowym pojemnikom. W ten sposób  przygotowanej przez Circus Ferus okazało się, że tęcza czy jej brak to najmniejszy problem…

Uczestnicy akcji, a właściwie happeningu, stawili się na miejscu akcji punktualnie i tradycyjnie podzielni na dwa obozy – w opozycji do Circus Ferus stanęli działacze skrajnej prawicy, wśród których było wielu aktywistów klubu “Gazety Polskiej”. Języczkiem u wagi byli policjanci, których było znacznie więcej niż członków obu grup razem. I okazało się, że dobrze, bo cała akcja zaczęła się nie od budowy tęczy, ale od ataku agresji. Nie było to zdecydowanie pokojowe współistnienie: dwaj z prawicowych działaczy zaczęli kopać pojemniki, w  których były plastikowe kwiaty do budowy tęczy. Nie wiadomo, czym by się to skończyło, bo artyści rzucili się ratować kwiaty, ale policja zdążyła interweniować. Agresorzy zostali wylegitymowani i pouczeni. To przynajmniej na razie wszystko, ale jeśli potwierdzą się zarzuty o podżeganie do atakowania funkcjonariuszy policji, do którego miało dojść w czasie kopania pojemników – sprawą zajmie się prokuratura.

Atmosfera jest ciężka: po jednej stronie stoją działacze prawicy z rozwiniętym transparentem, po drugiej, na miejskim trawniku, mimo wszystko trwała budowa tęczy.
– Oni specjalnie tam stanęli, bo do drzew jest teren kościoła – rzuca jedna z prawicowych aktywistek.

Jej koledzy utrudniają budowę tęczy na wszelkie możliwe sposoby. Jeden z nich stanął na stelażu, zapowiadając, że nie zejdzie, by nie mogli jej postawić. Inny wyśmiewa wysiłki artystów, rzucając sugestię, że warto byłoby sprawdzić, czy aby te kwiaty nie zniknęły z grobów pobliskiego cmentarza.
– Z Golgotą Picnic im się nie udało, to próbują czegoś innego – mówi lekceważąco stojący na stelażu. – Słabi aktorzy, więc chcą zaistnieć…
– Czy mogę wziąć jeden kwiatek na Junikowo, na grób babki? – dowcipkuje inny.
– Ależ oczywiście! – odpowiada nie zmieszana jedna z dziewcząt układających tęczę. – Proszę sobie wybrać, do wyboru. A może nam pan pomoże…?

Ale w happeningu nie chodzi o tani lans. I nie o politykę.
– Chcielibyśmy, żeby Tęcza na ulicy Zgoda była symbolem tego, o czym mówi jej nazwa – wyjaśnia Łukasz Kowalski z Circus Ferus. – Symbolem współpracy i przyjaźni. Ale reakcja mnie nie zdziwiła: każdy ma prawo wyrażać swoje poglądy, dziwi mnie tylko, że w tak niecywilizowany i brutalny sposób. I nad tym trzeba pracować. Musimy częściej rozmawiać ze sobą, to by nam wszystkim dobrze zrobiło. Ale to kwestia wychowania i to proces długotrwały. Wolność mamy dopiero od 25 lat…

Wojna na uszczypliwości i sarkazm toczyłaby się pewnie długo, bo na ponowne przejście do czynów z pewnością powstrzymywała chętnych obecność policji. Jednak strona prawicowa najwyraźniej poczuła, że traci przewagę lub też odczuwała niedosyt przy tak subtelnych środkach, więc uruchomiła megafon, by przekrzyczeć przeciwnika. Pojawiają się za to wulgaryzmy i dość niewybredne sugestie pod adresem tak twórców poznańskiej tęczy, jak rządu i Unii Europejskiej.
– Z pedalstwem w rządzie na razie nic nie zrobimy, ale jak ta tęcza tu stanie, to natychmiast będzie zniszczona i spalona – mówi przez megafon Bogdan Freytag z Polskiego Związku Patriotycznego. – Niech sobie jadą do tej pedalskiej Brukseli! Bronimy wiary i kościoła, to jest nasze zadanie w tej chwili. Dupki, które sobie układają kwiatki, przynoszą hańbę Poznaniowi. Pedały precz do Brukseli, lewactwo precz do Brukseli!

Wśród wielu wymienionych posłów i członków rządu była posłanka Agnieszka Kozłowska-Rajewicz, która została nazwana “zboczoną” i “wynaturzeniem”. Dostało się także policji.
– Płacimy na was podatki, a wy bronicie zboczeńców! – krzyczał Freytag wspierany przez pozostałych działaczy.

Były i próby wytłumaczenia agresji z rozpoczęcia akcji.
– Może się ktoś dziwi, że katolicy mogą się tak zachowywać – mówił Bogdan Freytag. – A przecież 2 tysiące lat temu Jezus też wygnał handlarzy ze świątyni!

Działacze prawicy są przekonani, że to jest ogólnopolskie działanie i ktoś tym wszystkim kieruje. Ktoś z Warszawy.
– Najpierw przyjechali tu jakiś pan i pani w eleganckiej limuzynie, obejrzeli teren i odjechali – opowiada Freytag. – To ci sami ludzie co od Golgoty Picnic. Byłem przekonany, że po Golgocie coś będzie i miałem rację…

– Nie rozmawiaj z nimi, oni trzymają z tamtymi! – wtrąca się jedna z działaczek. Ma na myśli ludzi z Circus Ferus, zresztą wszyscy dziennikarze to dla niej podejrzany element. Inni wypytują, z jakiego to medium, jakie ma poglądy, czy aby nie lewackie, i żądają okazania legitymacji prasowej.

– Bo na propagowanie ideałów pedalskich i lewackich absolutnie się nie zgadzamy – podkreśla Freytag, a pozostali przytakują. – Jeśli chcą niszczyć wiarę i kościół to ich sumienie. Ale my nie pozwolimy, żeby lewactwo się panoszyło. Zanim nie przyszedł ten liberalizm, był porządek. Nie chcemy, żeby wrócił Lenin albo masońska Bruksela!

Dyskusję nad plastikowymi kwiatami kończą dwaj panowie w roboczych uniformach z Zarządu Dróg Miejskich, który zabierają prawie już gotową tęczę i pakują do samochodu, po czym odjeżdżają. Nikt im w tym nie przeszkadza.
 
Prawica skwitowała wyniesienie tęczy oklaskami i podziękowaniem dla ekipy ZDM. Czy w takim razie akcję należy uznać za klęskę? W końcu do zbudowania tęczy nie doszło, jej przeciwnicy osiągnęli cel. Ale nikt z Circus Ferus tak nie uważa.
– Nam chodziło o działanie happeningowe, o nagłośnienie i to się udało, bo przecież państwo, media tu jesteście – tłumaczy Łukasz Kowalski. – Sprawdziliśmy też, że daleka jest droga do tego, żebyśmy się nawzajem tolerowali, ale będziemy próbować. A czy warto było? Zawsze warto rozmawiać z ludźmi, próbować się dogadać…