Leniwie i pysznie na Restaurant Day w Kolektywie

Z jednej strony kusi chałwowy sernik i tarta z kremem z białej czekolady. Z granatami! Ale są też przepyszne bułeczki, smakowite ciastka, wspaniałe zupy, a nawet własnoręcznie przygotowane przysmaki dla psów. Witajcie w krainie smakoszy na Restaurant Day w Kolektywie!

W założeniu ten Restaurant Day miał być leniwy i typowo odpoczynkowy, z rodzaju tych, kiedy się bierze kolejną porcję czegoś pysznego i układa wygodnie na poduchach, żeby pogawędzić ze znajomymi i nieznajomymi albo obejrzeć ciekawy film. Najlepiej o pysznym jedzeniu, oczywiście…

Okazało się jednak, że zanim przyjdzie do odpoczywania z czymś pysznym w ręku, to najpierw trzeba się trochę wysilić. Bo przysmaki w Kolektywie są rozłożone na trzech poziomach i zanim się człowiek zdecyduje, na co miałby ochotę – a wszystkiego spróbować nawet największy żarłok nie dałby rady – to jednak trochę się nabiega z poziomu na poziom, żeby wybrać.

A co mamy do wyboru? Na pierwszym piętrze wita olśniewającym uśmiechem Marta Szymanowska z Kolektywu 1A, która przygotowała mnóstwo smakołyków, także bezglutenowych i wegańskich.
– To jest bezglutenowa tarta na gryczanym spodzie z chałwą, śliwkami i czekoladą – pokazuje zastawiony stół. – A ta druga jest z dynią maślaną, cukinią i serem pleśniowym.

Bardzo apetycznie wyglądają drożdżowe bułeczki z jabłkiem. I okazuje się, że to bułeczki wegańskie.
–  Zamiast mleka dodałam mleko roślinne, a zamiast jajek zmielone siemię lniane – wyjaśnia Marta, która sama jest wegetarianką.

Kuchnia bezglutenowa, wegetariańska czy wegańska zazwyczaj kojarzą się z czymś, co jest trudne, pracochłonne, drogie i w dużej mierze składa się z poszukiwania trudno dostępnych składników. Tymczasem zdaniem Marty to zwyczajnie nieprawda.
– Problem tkwi w zmianie myślenia, podejścia do kuchni – tłumaczy. – I wcale nie są niezbędne jakieś wyjątkowe składniki, bo można gotować bardzo urozmaicone dania korzystając tylko z różnych kasz, które przecież są wszędzie, i warzyw ze straganu. A takie przestawienie w kuchni odkrywa nowe możliwości…

I z pewnością tak jest, o czym świadczy aromat dobywający się ze stojącego opodal garnka.
– To zupa porowo-ziemniaczana z gałka muszkatołową – wyjaśnia Marta. – Będzie serwowana na ciepło, zresztą tarty też.

Można próbować uciec od aromatu zupy porowo-ziemniaczanej idąc poziom wyżej, ale to daremny trud. Od razu trafiamy na obficie zastawiony stół z takimi przysmakami jak tarta z białą czekoladą i granatami oraz sernik chałwowy. Kto od słodyczy woli konkret, może spróbować babeczek z polentą i suszonymi pomidorami albo tarty z kozim serem oraz burakami. Pycha! A wszystko to dekoracyjnie ułożone na stole przykrytym papierem marmurkowym, zrobionym własnoręcznie przez Joannę Witek, autorkę tych pyszności.
– Babeczki z polentą to nowy pomysł, byłam ciekawa, jak wyjdą – opowiada Joanna. – Spróbowałam po zrobieniu, nie powiem, wyszły dobre…

A jaki sekret kryje tarta z białą czekoladą? Bo krem, który ozdabiają ziarna granatu, jest owszem, biały, ale chyba trochę zbyt puszysty jak na czekoladę. I okazuje się, że rzeczywiście – to krem, który oprócz białej czekolady zawiera ser mascarpone.
– Niektóre dania są czasochłonne – przyznaje Joanna. – Ale robienie ich to tak wielka przyjemność, że wcale się tego nie czuje…
 
Skwierczenie i apetyczny zapach znów odwracają uwagę: na palnikach rozstawionych na kolejnym stole podgrzewa się coś intensywnie pomarańczowego, pokrojonego w kostkę. Tu rządzi Placówka. A co powstaje w garnku?
– To indyjskie danie z dodatkiem soczewicy i cebuli, takie korzenne – wyjaśnia Olga, jedna druga Placówki. Ciekawscy mogą zajrzeć do drugiego garnka, gdzie już jest soczewica, i wciągnąć aromat dania. Olga kilkakrotnie powtarza egzotyczną nazwę, ale nic z tego: ucieka. Jednak nic nie szkodzi – ważne, że aromat dania zostaje na długo, no i aż ślinka cieknie… Z czym to się je? Z czym się chce, ale na potrzeby Restaurant Day dziewczyny będą serwować to danie z ryżem.

Nieco dalej na stole stoi… hm, znów można mieć problem z nazwaniem. Olga przychodzi na pomoc – to coś w rodzaju quicha ze szpinakiem. A dalej mamy babeczki bez mąki, takie jak Amerykanie przygotowują na Święto Dziękczynienia. I ciastka owsiane z czekoladą. Wspaniały tort czekoladowy, który stoi obok, to już dzieło Kai, drugiej połowy Placówki. I tarta z gruszkami też. I kolejne ciastka, które wyglądają bardzo apetycznie…
– To ciasteczka dla psów – śmieje się Kaja. – To nie znaczy, że człowiek nie może ich jeść, bo są robione tak jak dla ludzi, z mięsem indyka w środku, tylko że nie zawierają żadnych przypraw. Moja mama kiedyś zjadła jedno przez pomyłkę i powiedziała, że jest naprawdę dobre…

To są specjalne ciastka, nie tylko dlatego, że dla psów. Bo dochód z ich sprzedaży zostanie przekazany dla fundacji Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt Viva z przeznaczeniem na pomoc bezdomnym, wyratowanym z różnych opresji, psom, których fundacja ma pod opieką aż 50.

Kolektyw 1A zaprasza na przysmaki do godziny 20, ale to oczywiście nie jedyne miejsce, w którym zagościły jednodniowe restauracje. Można je też znaleźć w Wielkim Żarciu – tam gotują po alzacku… – na Łazarzu, gdzie pichci Kolektyw Kąpielisko, no i w kinie Muza, gdzie podobno można spróbować zjawiskowej tarty szpinakowej z orzechami i serem gorgonzola…