Gęsina zagości w Teatrze Animacji – ale nikt nie będzie jeść

Gęś, jak to gęś, z reguły jest zwierzęciem nie wyróżniającym się zbytnio. Chyba, że gada, występuje w teatrze, a dodatkowo ma depresję, przez którą chce zostać… zjedzona. O tym – w dużym skrócie – będzie najnowszy spektakl Teatru Animacji.

“A niech to Gęś kopnie” – taki jest oficjalny tytuł spektaklu, która już 5 grudnia odbędzie się w Teatrze Animacji. Wydawać by się mogło, że zwykła gęś żyje sobie beztrosko i nie rozmyśla o swym losie – ale ten ptak ma być inny. Gęś z dramatu autorstwa Marty Guśniowskiej jest poetką, zadaje sobie pytania o sens istnienia i… nie znajduje dobrych odpowiedzi. Na skutek swoich rozmyślań i kompleksów popada w końcu w depresję, a gdy w kurniku obok jej miejsca “zamieszkania” pojawia się lis, gęś namawia go, by ją zjadł. Proste – ale okazuje się niewykonalne.

– Lis nie chce jej jeść, bo jest chuda i nieapetyczna, więc postanawia, że ewentualnie poczęstuje ją swojego przyjaciela wilka. Ale jak to w bajkach bywa, muszą wyruszyć w podróż, żeby do tego wilka dojść. Co się wydarzy podczas podróży, będzie można się przekonać na premierze, ale od razu mówię, że skończy się dobrze i nie będzie morderstwa – ujawnia Guśniowska, która po raz pierwszy jest też reżyserem.

Szykuje się więc niezwykła premiera dla dzieci (chociaż dorośli też będą się znakomicie bawić), dodatkowo wartościowa z tego względu, że będzie to pierwszy od kilku lat spektakl, gdzie główny nacisk zostanie położony na lalki.
– Oczywiście będzie można zobaczyć także naszych świetnych aktorów, bo lalka istnieje o tyle, o ile stoi za nią animator-aktor – podkreśla Marek Waszkiel, dyrektor TA. – Będą to przepiękne lalki autorstwa Julii Skuratovej, które pomagały dwie dziewczyny z Uniwersytetu Artystycznego, z którym będziemy regularnie współpracować.

Na lalki nalegała sama Guśniowska, która ma na koncie ponad 60 realizacji w całej Polsce. Podkreśla, że dotychczas, gdy nie była reżyserem, a jedynie autorem tekstu, była z reguły rozczarowana, bo lalek nie było w ogóle, albo były traktowane po macoszemu. Teraz sama przyznaje, że nie tylko cieszy się z lalek, ale też… nie będzie mogła się “czepiać” reżyserów.

Na to też ma nadzieję Waszkiel, który uważa, że nawet w najlepszych jej realizacjach reżyserom uciekał dowcip młodej dramaturg. Tym razem ma być inaczej.
– Tutaj udało się Marcie osobiście dotknąć tego, co jest jedną z cech wyróżniających jej dramaturgię – podkreśla Waszkiel i przypomina, że tzw. nowej dramaturgii, której przedstawicielką jest Guśniowska, jest w kierowanej przez niego jednostce stosunkowo dużo. – Bardzo dużo spektakli oglądam w Polsce. Jesteśmy teraz w teatrze lalek w okresie fascynującym, gdzie ta nowa dramaturgia zalała teatry, które nie nadążają za nią, nie są w stanie sprostać potrzebom, które rysują nowe teksty. My w Poznaniu mamy szczególne powody do dumy, bo wystawiamy prapremierę Guśniowskiej, jest z nami Malina Prześluga, autorka poprzedniej i następnej premiery, więc ta nowa dramaturgia będzie z nami bardzo często.

Jak zaś się przedstawia najnowsze dzieło Guśniowskiej – przekonamy się 5 grudnia.