Ulica Milczańska – analiza jest… dziwna

Inwestor CH Posnania (dawniej Łacina) udostępnił analizę autorstwa profesora Wojciecha Suchorzewskiego, którą przedstawił niedawno mieszkańcom ulicy Milczańskiej. A tam – same smaczki. Jakie konkretnie?

Analiza jest bardzo ciekawa i zwraca uwagę na szereg aspektów dotyczących zarówno ulicy Milczańskiej jak i całego układu komunikacyjnego dla Łaciny. Można jednak dojść do wniosku, że analiza miała być korzystna dla inwestora.

Pierwsze co rzuca się w oczy, to podkreślanie, że obecne plany powstały tak naprawdę w 1994 roku i były następnie potwierdzane w nie tylko w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego, ale też w kolejnych wersjach studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego, w tym w najnowszej (przyjętej 23 września 2014 roku) wersji. Jedynie w jednym punkcie profesor zwraca uwagę, że 8 lipca 2014 roku Rada Miasta Poznania przystąpiła do sporządzenia nowego planu dla Milczańskiej (stało się to właśnie pod wpływem protestów mieszkańców). Dlaczego więc radni przyjęli studium, w którym zachowany jest przebieg i charakter Milczańskiej? To proste (i profesor sam o tym wspomina): nie mogło być inaczej, bo stary MPZP dla tego rejonu nadal obowiązuje, a studium nie może być sprzeczne z obowiązującym MPZP.

Trzeba też dodać, że to właśnie profesor Suchorzewski jest autorem propozycji wyjazdu z ringu Łacina na ulicę Krzywoustego w kierunku autostrady A2. Tylko że ta właśnie propozycja jest tym, co kazałoby najnowszy raport określić jako zależny od inwestora. Dlaczego? Okazuje się bowiem, że to właśnie profesor Suchorzewski sporządził dla inwestora CH Posnania plan układu transportowego, który obecnie ma być realizowany. Trudno więc oczekiwać, że teraz będzie zmieniał zdanie.

Inny “smaczek” w najnowszej analizie to podanie, że istnienie ulic zbiorczych jest akceptowane w Poznaniu, a jako przykład podaje ulicę Kurlandzką. Nieprzypadkowo – na Milczańskiej po przebudowie całego układu drogowego natężenie ruchu ma być właśnie takie jak na Kurlandzkiej. Czyli duże. Sam profesor Suchorzewski zwraca uwagę, że ruch wzrośnie o 30 proc. Co ciekawe, podaje on także, że nie spowoduje to przekroczenia norm hałasu – i zapewne tak będzie, bo prędkość na Milczańskiej ma być ograniczona do 30 km/h. Nie oznacza to jednak, że będzie tak cicho, jak jest obecnie, a wręcz przeciwnie.

Do tego ulica Kurlandzka tylko w dwóch miejscach zbliża się do bloków mieszkalnych w takim stopniu, jak to będzie miało miejsce na Milczańskiej. Nie mówiąc już o tym, że zarówno bloki przy Kurlandziej jak i samą ulicę budowano w czasach, gdy nikt nie pytał mieszkańców o zdanie w jakiejkolwiek sprawie, samochodów na ulicach było o wiele mniej, a mieszkania przyjmowało się takie, jakie władza dawała.

Jednym z podstawowych powodów, które podaje inwestor, jest wzrost kosztów, jaki nastąpiłby przy wyborze wariantu postulowanego przez mieszkańców feralnej ulicy. Miałoby to być spowodowane tym, że nie tylko trzeba by zbudować nową ulicę od podstaw, ale także zmodernizować obecną Milczańską. Do nowej ulicy natomiast trzeba by wykupić grunty. Tylko że ten argument został obalony przez samych mieszkańców, którzy postulują, aby nowa Milczańska biegła po działkach miejskich. Wykupy będą konieczne – ale przy wariancie pierwszym, przy którym upiera się inwestor. Droga musi być bowiem poszerzona o chodniki, przez co weszłaby na prywatne tereny.

Profesor Suchorzewski zwraca także uwagę, że przy obecnie postulowanym przebiegu ulicy chodzi także o obsługę pozostałej części Łaciny, gdzie mają powstać nowe bloki i obiekty usługowe. Jednak kiedy one powstaną, tego nikt nie wie – nie ma bowiem nawet inwestora, który chciałby tam budować cokolwiek.

Wariant proponowany przez mieszkańców Milczańskiej ma wpłynąć na “znaczące pogorszenie obsługi terenów zabudowy mieszkaniowej, przewidywanej na terenach położonych między CH Posnania i ringiem Łacina”. Co to oznaczałoby w praktyce? Przejechanie ok. 100 metrów więcej i pokonanie dodatkowego skrzyżowania. Czy to dużo? Raczej nie. Taki układ jednak zdaniem profesora zachęcałby kierowców do korzystania z niego, zamiast z bezpośredniego wyjazdu na ulicę Krzywoustego. Dodatkowo skrzyżowanie ulicy Milczańskiej z Milczańską-bis byłoby niebezpieczne ze względu na ostry kąt, jaki tam musiałby się znaleźć. Tylko że takie kąty są już na poznańskich ulicach i kierowcy sobie z nimi radzą.

Analiza profesora Suchorzewskiego jest co najmniej zastanawiająca – dla mieszkańców łacińskiej uliczki większe znaczenie może mieć jednak to, że nowe władze Poznania są bardziej otwarte na dialog niż ekipa prezydenta Grobelnego, która sprokurowała obecny konflikt.