Kolejne wraki odholowane z ulic

Zamocowanie i wciągnięcie na lawetę trwa raptem kilka minut. Ale doprowadzenie do uznania samochodu za wrak to działania prowadzone przez całe miesiące. I często żmudne działania…

Strażnicy o takich przypadkach mogliby napisać książkę.
– Tu niedaleko stoi jeden wrak, w dużo gorszym stanie – opowiada Robert Mielcarek z Referatu Piątkowo. – Gdy już udało mi się ustalić właściciela, to okazało się, że samochód zajęła prokuratura i nic nie można zrobić, póki nie skończy działań. I samochód stoi dalej.

Rzeczywiście, już na pierwszy rzut oka widać, że wrak: zniszczony, połamane lusterka, brudny. Ale ruszyć go nie można, bo prawo nie pozwala…

Bywa i tak, że strażnicy latami próbują ustalić tożsamość właściciela samochodu i nie udaje im się to. Wówczas, po odpowiednim czasie i przygotowaniu dokumentacji zdjęciowej, samochód jest usuwany przez zarządcę drogi. To musi potrwać, ale nie bez powodu.
– Zdarzały nam się na początku takie sytuacje, kiedy po usunięciu samochodu właściciel pozywał nas do sądu, twierdząc, że to było auto w doskonałym stanie – mówi Przemysław Piwecki, rzecznik prasowy straży miejskiej w Poznaniu. – Bez zdjęć trudno udowodnić, że nie mówi prawdy…

Kiedyś zimą strażnicy na jednym z parkingów znaleźli kolejne auto wyglądające na wrak. Dotarli do właścicielki, ale ta z oburzeniem stwierdziła, że jaki wrak! To jej auto! Jeździ nim! Strażnicy na to, że na śniegu jakoś nie widać śladów, by wyjeżdżała przez ostatni miesiąc. A właścicielka na to, że nie wyjeżdżała, owszem, bo jest zima, a ona ma tylko letnie opony, na zimowe jej nie stać… Co na to strażnicy? Ano fotografowali auto pracowicie dzień po dniu, gdy nadeszła wiosna, żeby sprawdzić, czy wyjeżdżało, czy nie, chociaż ze względu na jego stan techniczny wyjazd był mało prawdopodobny.
– Oczywiście właścicielka ani razu nie wyjechała – śmieje się Harald Solarczyk, także z referatu Piątkowo. – W końcu udało się je usunąć.

Było też takie auto, które po zaczepieniu liny do haka i wciąganiu na lawetę nagle złamało się na pół. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Ale był i taki przypadek, gdy strażnicy natknęli się na parkingu na auto naprawdę wiekowe: Fiata 125p! Ślady wskazywały, że dawno nie opuszczał swojego miejsca. Wrak? Właściciela udało się odnaleźć dość szybko, ale auto wcale nie okazało się wrakiem.
– Jego właściciel, starszy pan, miał wszystkie wymagane dokumenty, ubezpieczenie, przegląd techniczny – opowiada Piwecki. – Wyjaśnił nam, że to jest jego drugie auto, na co dzień używa innego samochodu, ale fiata trzyma przez sentyment i od czasu do czasu jeździ nim na wycieczki…

Właściciela tego wraka, który teraz zakwalifikowano do usunięcia, udało się odnaleźć, mimo że numer rejestracyjny nie był z Poznania, a z Mosiny. Teraz trzeba go tylko wciągnąć na lawetę i odholować na parking, a właściciel zapłaci i za odholowane – i za parking. To mogą być całkiem spore pieniądze – kwoty dochodzą do kilkuset, a nawet kilku tysięcy złotych. A przecież każdy chętny może oddać swój samochód firmom, które zajmują się utylizacją wraków i płacą za przekazanie im auta. Namiary na nie łatwo znaleźć choćby na stronie straży miejskiej, takich ogłoszeń pełen jest internet.
– Ale trzeba uważać, żeby stacja miała uprawnienia do takiej działalności – przestrzega rzecznik. – Bo wiele z nich ich nie ma, chodzi im tylko o to, żeby rozmontowane części sprzedać na giełdzie, a to, co im niepotrzebne – wyrzucić. Na przykład do lasu…

Cztery usunięte dziś z Piątkowa wraki ani na giełdę, ani do lasu na pewno już nie trafią. A mieszkańcy odzyskali cztery miejsca parkingowe, które w tym rejonie są bardzo poszukiwane…