Inwazja płetwonurków na Strzeszynku

Blisko 40 nurków strażackich zjawiło się we wtorkowe przedpołudnie przy jeziorze Strzeszyńskim. Poszukiwali oni samochodu, który przewoził niebezpieczne substancje, a także kierowców tegoż pojazdu.

Luty 2015 roku. Warunki na drogach ciężkie, oblodzona nawierzchnia i błoto pośniegowe są sprawdzianem dla umiejętności kierowców. Tego testu nie przechodzi osoba siedząca za kółkiem ciężarówki przewożącej chemikalia. To jednak nie wszystko – pech chciał, że ciężarówka jechała po drodze przebiegającej wzdłuż akwenu wodnego i w kulminacyjnym momencie wylądowała w odmętach lodowatej wody…

Taki był scenariusz strażackich ćwiczeń, które odbyły się we wtorek na jeziorze Strzeszyńskim. Były to największe tego typu ćwiczenia tej zimy w Poznaniu – brało w nich udział kilkudziesięciu strażaków z 6 jednostek strażackich (5 z Wielkopolski, m.in. z Poznania i Piły, a także jedna z Legnicy). Samych płetwonurków było 40.
– Ćwiczymy taktykę i technikę prowadzenia działań podczas wykonywania prac pod wodą. Strażacy doskonalą umiejętność prowadzenia takich działań. Generalnie ćwiczymy taktykę w zakresie prowadzenia działań dużych zespołów ludzkich – relacjonował starszy kapitan Mariusz Kowalski, dowódca Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 1 w Poznaniu.

Zarządzanie tyloma strażakami w sytuacji krytycznej jest nie lada wyzwaniem – zwłaszcza, jeżeli akcja ratunkowa tak naprawdę dzieje się… pod wodą. Na szczęście i z tym strażacy sobie radzą, a to dzięki nowoczesnej technice. Z nurkami jest kontakt nie tylko dźwiękowy, ale też wzrokowy – na wyposażeniu poznańskich strażaków jest specjalna kamera, która pozwala podejrzeć to, co jest pod wodą. Dodatkowo we wtorkowych ćwiczeniach wykorzystywano sonar.
– Założenie jest takie, że wiemy, gdzie ten samochód w wodzie się znajduje, ale też używamy sonaru do odnajdywania innych przedmiotów – wyjaśniał kapitan Kamil Witoszko, oficer prasowy Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Poznaniu.