Roman Modrzyński: jeśli się naprawdę chce, to wszystko da się zrobić

Pokazywanie fajnych miejsc na Łazarzu, poznawania fajnych ludzi i dzielenie się dobrą energią, żeby ludzie przychodzili i przyjeżdżali na Łazarz, a nie uciekali z niego. Takie zadania stawia sobie Roman Modrzyński, kandydat na radnego osiedla Św. Łazarz. – Mam nadzieję, że radny może więcej – wyjaśnia.

Z zawodu jest motorniczym, z powołania społecznikiem, co dało się zauważyć podczas Euro 2012, gdzie był jednym z poznańskich ambasadorów igrzysk. Ale aktywnie działa także na Łazarzu, gdzie mieszka: współorganizuje Strefę Kultury na Łazarzu, wirtualne muzeum tej dzielnicy i roznosi osiedlową gazetkę “Wieści łazarskie”. I właśnie dzięki tej ostatniej działalności wie, że mieszkańcy często narzekają na brak informacji o działalności rady i nie wiedzą, gdzie takich informacji szukać.
– Gazetki wszyscy biorą bardzo chętnie, ale to za mało – mówi kandydat na radnego. – Mamy portal lazarz.pl, ale nie wszyscy są internetowi, starsze osoby wolałyby gazetę. Tylko nie zawsze wiedzą, gdzie jej szukać. A chcą czytać. No i skąd ludzie mają wiedzieć, że remont chodnika albo nowe śmietniki to dzieło rady osiedla?

Roman Modrzyński uważa, że rozwiązanie tego problemu jest bardzo istotne. Może rada osiedla powinna kupić i ustawić w kilku miejscach na łazarzu słupy ogłoszeniowe i tam naklejać gazetkę? A może powiesić dużą tablicę, na przykład przy klubie “Krąg”, i tam zamieszczać każde najnowsze wydanie, żeby mógł je przeczytać także ten, kto nie dostał jej w swoim sklepie czy parafii.

– Sercem dzielnicy jest rynek Łazarski, więc najlepiej byłoby tam ustawić taki słup – uważa kandydat. – A może przy parku Wilsona? Bo otwiera się fajna galeria, nowy miły lokal, ludzie nie wiedzą, a chętnie by przyszli. Rada na takie rzeczy powinna znaleźć pieniądze.

Na Łazarzu powinno być też więcej imprez i festynów integrujących mieszkańców. Bo owszem, co roku odbywają się Dni Łazarza, ale to stanowczo za mało.
– Myślę, że to powinno tak działać, że gdy się coś dzieje takiego w dzielnicy, to rada osiedla powinna wcześniej wydrukować ulotkę czy ogłoszenie i zadbać, żeby trafiła do mieszkańców w całej dzielnicy, żeby była w tych samych, stałych miejscach.

Idealnym miejscem do organizacji takich imprez jest park Wilsona. Obecnie dzieje się w nim stanowczo za mało, a chciałby, żeby ludziom dzięki imprezom w parku chciało się wyjść z domu.
– Gdy byłem dzieciakiem, to co dwa tygodnie w muszli odbywał się jakiś koncert – mówi Roman Modrzyński. – A teraz?

Nie tylko koncerty zresztą jego zdaniem przydałyby się w parku Wilsona. W samym parku brakuje małej, mobilnej gastronomii, placu zabaw dla dzieci, nie ma gdzie nawet kawy wypić, odkąd “Magnolia” nie działa, no i jest zwyczajnie brudno.
– Ludzie tego wszystkiego by chcieli, bo rozmawiam z nimi i mi mówią – opowiada. – Może udałoby mi się namówić na współpracę lokale położone wokół parku? Marzy mi się też tam letnie kino. Dlaczego nie?

Kandydat na radnego ma nadzieję, że z nowym dyrektorem parku i Palmiarni uda się wymyśleć sposoby, które pozwolą ożywić park nie niszcząc jego zabytkowego charakteru. Może przy okazji udałoby się też znaleźć sposób na “Magnolię”, która jakoś nie ma szczęścia do najemców?
– Marzy mi się wystawa Wirtualnego Łazarza właśnie tam, ale to tylko takie marzenie – śmieje się. – A tak na poważnie to brakuje już nie tylko na Łazarzu, ale w ogóle w Poznaniu miejsc, gdzie można by potańczyć…

W programie ma jeszcze działania na rzecz Głogowskiej, która nie jest najczystszą ulicą w mieście, z której znikają klimatyczne, dobre sklepy, pojawiają się za to obskurne salony gier.
– A przecież w latach 90. to właśnie na Głogowską jeździło się na zakupy! – przypomina Roman Modrzyński.

Wszystkie te postulaty chciałby zrealizować, jeśli uda mu się zostać osiedlowym radnym, chociaż wie, że radny wcale nie ma tak łatwo i nie może wszystkiego.