Panie kolego, znajdzie się w mieście praca dla kolegi?

Człowiek człowiekowi wilkiem, a koleś koledze? Kolesiem! Skoro zaś wszędzie są koledzy, to dlaczego by mieli być bezrobotni? Logiczne – wygodny stołek dla kolegi należy się jak psu zupa. Właśnie taka idea przyświecała czwartkowemu happeningowi w Urzędzie Miasta Poznania.

– Dla mnie to jakaś rada nadzorcza by się przydała. Tylko nie śmieci! Bo to śmierdzi, to nie wiadomo, czy nie rozwiążą tego… ja sobie myślę, tak żeby zebrania były dwa razy w miesiącu, góra cztery – życzył sobie Koleś numer 1, po czym zaczął zachwalać kolegę: – Kolega szpitale zbuduje, on się na zdrowiu zna…

Kolegów jednak było znacznie więcej – łącznie sześciu (w tym jedna koleżanka). Spotkali się oni w czwartkowe południe przed Urzędem Miasta Poznania, aby wspólnymi siłami poszukać pracy w miejskich spółkach. Ten wyjątkowy happening został zorganizowany przez grupę Circus Ferrus po tym, jak Jakub Jędrzejewski, który w związku z posądzeniami o niegospodarność podczas pracy w spółce Szpitale Wielkopolski, został powołany do rady nadzorczej MPK Poznań. Powołanie otrzymał, gdy już głośno było o wątpliwościach w sprawie szpitalnej spółki, zaś następnego dnia po powołaniu Jędrzejewski zrezygnował ze stanowiska wiceprezydenta Poznania.

“Skoro on może, to i my możemy” – uznali wówczas członkowie Circus Ferrus, postanowili więc wcielić się w kolesi i w ten sposób poszukać pracy. Najpierw zaprezentowali się mediom.
– Ja mam wykształcenie wystarczające – przekonywał Koleś nr 1. – Odbyłem szkolenie “Właściwy człowiek na właściwym miejscu”. Mam certyfikat spółdzielni międzygminnej “Koryto” Sp. z o.o.. Kolega natomiast… on to ma plecy! To jest aktywny trening poszerzania pleców, wszystko jest w CV! My nie robimy nic na wariata, wszystko jest legalnie.

– Chciałbym nadmienić, że posiadamy wszystkie możliwe uprawienia, kwalifikacje, jesteśmy w stanie pracować na dobra wspólnego mieszkańców naszego miasta. Jesteśmy po prostu właściwymi ludźmi na właściwym miejscu – przekonywał Kolega nr 2.

– Jestem w ciężkiej sytuacji życiowej, coś się znajdzie? – pytał Kolega nr 3, który pod urząd przybył z dzieckiem w wózku. Oczywiście natychmiast dostał zapewnienie o współpracy i wsparciu: – Czego się nie robi dla kolegów! – radośnie wykrzykiwał Kolega nr 4.

Kwalifikacje Kolesi można określić jednym słowem: szerokie.
– Jesteśmy koleżeńscy, posiadamy wysoką kulturę osobistą i ogładę, w związku z czym warto z nami bywać. Ja sam myślałem o kulturze, tylko tam nie bardzo są pieniądze – zastanawiał się Kolega nr 2, lecz dość szybko został uświadomiony, że pieniądze zawsze są, tylko trzeba dobrze zasiadać. Nawet zdrowie nie jest problemem, o czym przekonywał czwarty kolega: – 4 godziny w miesiącu dasz radę, raz w tygodniu godzinka, to sobie pozasiadasz. Ja na radę wydziału przyjdę, posiedzenie zawsze mogę podpisać, bo rękę zawsze mam sprawną.

Niestety, w samym gabinecie prezydenta kolesie nie zastali Jacka Jaśkowiaka, chcieli więc rozmawiać z innym, równie “wysokim” kolegą.
– Nie ma w urzędzie “kolesi”, więc jest to niemożliwe – zapewniał Jędrzej Solarski, dyrektor wydziału organizacyjnego UMP. Solarski próbował rozmawiać poważnie z uczestnikami happeningu i poważnie tłumaczyć im, że “kolesiostwa” w urzędzie miasta nie ma, ale (co było łatwe do przewidzenia) niewiele to dawało.

Kolesie się jednak nie poddawali – dyskutowali z dyrektorem i zostawili mu swoje CV.
– Ten pan (Solarski – przyp. red.) się wstydzi, bo tu jest dużo mediów, ale ja widzę, że mamy już to załatwione. Także proforma tylko te CV zostawiamy… – przekonywał Kolega nr 1, a po wyjściu z urzędu miasta dodał: – Cenimy sobie transparentność i standardy demokratyczne, dlatego nie ukrywaliśmy tego mechanizmu, dzięki któremu dostaliśmy pracę.