Tajemnica magicznych drzew w Poznaniu

Że Poznań jest magiczny to nie ulega żadnej wątpliwości dla koneserów tego miasta – ale że rosną w nim magiczne drzewa z certyfikatem magiczności potwierdzonym tabliczką? Okazuje się, że tak – udało się to po fascynującym śledztwie odkryć Małgorzacie Garwackiej, studentki Uniwersytetu Ekonomicznego. W historii są jednak nadal intrygujące luki – może poznaniacy będą mogli pomóc je zapełnić…?

Małgorzata Garwacka jest studentką ostatniego roku studiów licencjackich z gospodarki turystycznej na Uniwersytecie Ekonomicznym. W ramach jednego z przedmiotów na uczelni ona sama i jej grupa prowadzą bloga “Pyrlandia w kalejdoskopie”, gdzie zamieszczają informacje o ciekawych, interesujących rzeczy z Poznania, o których mieszkańcy często nie wiedzą. Jest ich naprawdę sporo, a jednym z nich są zaczarowane drzewa.

“Rosną one w naszym mieście, mają ciekawą historię, ale praktycznie nikt nie ma o nich pojęcia” – opisuje Małgorzata Garwacka. – “Mam tu na myśli np. kasztanowiec Un Bu na ul. Garncarskiej. Przed paroma laty była przy nim tabliczka z jego dokładną legendą oraz mapą pozostałych magicznych drzew. Projekt ten realizowano z Funduszy Unijnych. Zaskoczona odkryciem zrobiłam zdjęcie i później o tym zapomniałam (https://pyrlandiawkalejdoskopie.wordpress.com/2015/03/27/zaczarowane-drzewo-istnieje-naprawde/). Teraz chciałabym odnaleźć na nowo wszystkie drzewa. Niestety, tabliczki przy kasztanowcu już nie ma. Ludzie z pobliskich sklepów nic na jego temat nie wiedzieli”.

A historia opisana na tabliczce jest rzeczywiście intrygująca: otóż buddyjski mistrz Un Bu posiadł umiejętność reinkarnacji swobodnej, polegającej na przemieszczaniu się poprzez ciała dowolnych postaci. Za pomocą medytacji oraz specjalnych gestów dłońmi potrafił podróżować pomiędzy wszelkimi stworzeniami: objawiał się w postaci myszy, słonia, delfina czy nawet tygrysa, nie czyniąc im przy tym nic złego.

Ze względu na ogromną liczbę wcieleń mistrz ten wędrował dzięki reinkarnacji swobodnej po całym świecie, aż któregoś razu dostał się do Poznania pod postacią jaskółki. Wycieńczony podróżą, zechciał odpocząć, więc inkarnował się w drzewo kasztanowca. Zapomniał jednak, że w takiej postaci nie jest w stanie wykonać specjalnych gestów, które umożliwiały mu kolejne inkarnacje. Z biegiem lat wybudowano wokół drzewa kamienice oraz drogę, która widnieje dziś pod nazwą „ulica Garncarska”. Kasztanowiec Un Bu, jako jedyne drzewo na tej uliczce, rośnie do dziś, a uwięziony w nim mistrz medytuje przez cały czas, marząc o śmierci, która uwolniła by go od szarej egzystencji miasta…

Legenda rzeczywiście jest niezwykła – i trudno się dziwić, że zaintrygowana pani Małgorzata przeprowadziła prawdziwe i bardzo dokładne śledztwo w poszukiwaniu śladów tak historii drzew, jak i tej jednostki, która zaopatrzyła magiczne drzewa w tabliczki. Niestety, bezskutecznie.
“Pani z informacji (miejskiej – przyp.red.) prosiła, abym wysłała wiadomości do następujących instytucji: Urzędu Wojewódzkiego, Wydziału Ochrony Środowiska, Urzędu Miasta Poznania, Urzędu Marszałkowskiego, Punktu Informacyjnego oraz do PLOT: Poznańskiej Lokalnej Organizacji Turystycznej. Pisałam także do Funduszy Europejskich i Zarządu Zieleni Miejskiej. Niestety, nikt nie potrafił udzielić mi rzetelnych informacji” – opisuje pani Małgorzata. – “Dzwoniłam także do pani z dawnej kawiarni, na której budynku widniała tabliczka. Ona sama w swoim czasie telefonowała, by ją przywrócono (był to niejako chwyt marketingowy – kawiarnia przy magicznym kasztanowcu, jak nigdzie indziej!). Ona również niczego się na ten temat nie dowiedziała. Wspomniała, że pomimo zapewnień, iż okolice są monitorowane, ciągle coś im ginęło, co m.in. było powodem przeniesienia kawiarni w inne miejsce. Również tabliczka z legendą kasztanowca mogła paść ofiarą kradzieży”.

Jedyne więc informacje, jakimi pani Małgorzata dysponuje na temat tego projektu, pochodzą ze zdjęć dwóch tabliczek, niegdyś mieszczących się przy drzewach. Ta przy kasztanowcu na Garncarskiej nie zachowała się, zostało po niej tylko to zdjęcie, które pani Małgorzata zrobiła 4 lata temu, istnieje jednak jeszcze jedna tabliczka, przy Arkadii, opisująca legendę uzasadniającą przekonanie o tym, że platany to magiczne drzewa. Jest tam też sygnatura projektu, dzięki któremu te tabliczki powstały – zawdzięczamy je funduszom europejskim. Ale ta informacja, zamiast wszystko wyjaśnić, jeszcze bardziej zagmatwała sprawę. Bo pani Małgorzata szukała także w archiwach funduszy z UE i nie udało jej się znaleźć na ten temat ani słowa…

Postanowiliśmy wspomóc ambitną badaczkę – oczywistym wyborem, bo przecież chodzi o turystykę i historię Poznania, był Jan Mazurczak, prezes Poznańskiej Lokalnej Organizacji Turystycznej. Mało jest ludzi w Poznaniu, którzy wiedzą o nim więcej w obu tych dziedzinach.

Ale Jan Mazurczak nic nie wie o magicznych drzewach w Poznaniu, bo – jak wyjaśnił – bardziej zajmuje się historią miasta niż legendami o nim. Przypuszcza jednak, że projekt unijny po prostu się zakończył dość dawno temu i to dlatego nie można znaleźć informacji na jego temat. Poradził, by szukać informacji w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Wielkopolskiego, jako że pieniądze na projekty unijne trafiają do Poznania właśnie przez urząd marszałkowski. Ale pani Małgorzata szukała także tam – jednak bezskutecznie. Na temat tabliczek i magicznych drzew niczego nie wie również Zarząd Zieleni Miejskiej. Jednak Anna Koczorowska z biura prasowego urzędu marszałkowskiego poddała pewien trop – to Zarząd Dróg Miejskich, który zazwyczaj z zielenią się nie kojarzy, tylko z budową dróg. Jednak warto pamiętać, że i w dziedzinie zieleni ma sporo zasług, a piękny skwer przy dawnym dworcu PKS, zieleń na rondach Starołęka czy Śródka to właśnie zasługa pracowników Wydziału Terenów Zieleni ZDM.

Czy to właśnie Agnieszka Szulc, kierowniczka tego wydziału, jest osobą, która rozwieje tajemnicę magicznych drzew w Poznaniu? Niestety, na przeszkodzie w uzyskaniu odpowiedzi stanęło… piątkowe popołudnie, kiedy urzędy już nie pracują. Panią Agnieszkę będziemy więc mogli zapytać o to dopiero w poniedziałek. Ale z pewnością nie jest ona jedyną osobą, która pamięta o magicznych drzewach i tabliczkach, które o tym informowały. Może ktoś z naszych Użytkowników także mógłby nam pomóc? Prosimy o informacje!

Ponieważ my także, dokładnie tak jak Małgorzata Garwacka i Krzysztof Kaczanowski z urzędu miasta, z którym pani Małgorzata także rozmawiała, jesteśmy zdania, że magiczne drzewa to doskonały produkt turystyczny, którego nie ma żadne inne miasto. Jest to zresztą sama święta prawda – bo przecież, skoro Poznań jest magicznym miastem, to jak mogłyby tu rosnąć wyłącznie zwyczajne drzewa…?