Prawo i Sprawiedliwość podsumowało wybory prezydenckie

– W Poznaniu nic na to nie wskazuje, by wybory były zafałszowane – powiedział Tadeusz Dziuba, poseł PiS, podsumowując wybory prezydenckie i działalność w nich Ruchu Ochrony Wyborów. Członkowie ROW monitorowali prace obwodowych komisji wyborczych, pełnili też rolę mężów zaufania przy wyborach. Jaka jest ich opinia?

Działacze przygotowali sprawozdanie ze swojej działalności, które zaprezentował dziennikarzom poseł Dziuba.
– Skupiliśmy się na drugiej turze wyborów, bo to bardziej miarodajne – tłumaczył poseł, prezentując podsumowanie. – Obsadziliśmy wszystkie komisje obwodowe w Poznaniu, oprócz tego działali też mężowie zaufania. Nasz główny cel był dwufazowy: dozorowanie poprawności funkcjonowania w czasie dnia wyborów oraz zebranie wyników wyborów.

Poznańskie Prawo i Sprawiedliwość w tym celu zorganizowało pokaźny zespół techniczny, który odbierał informacje od swoich przedstawicieli w obwodowych komisjach miasta i powiatu – najpierw telefoniczne, później kopie protokołów.
– O godzinie 2.30 mieliśmy już wyniki z 84 procent komisji – podkreślił z dumą poseł. – Nasze dane prawie w całości pokrywały się z tym, co podała PKW.

Nie znaczy to niestety, że praca wszystkich komisji odbywała się wzorcowo, chociaż, jak podkreślił poseł, niewątpliwie tym razem poznańskie komisje pracowały znacznie bardziej starannie. Ale niedociągnięcia nadal dawały się zauważyć i niektóre z nich były naprawdę poważne.
– Przydałaby się tu zmiana filozofii podejścia, by była większa otwartość na obywateli – przyznaje Jan Sulanowski z PiS. – Wiemy, że na szkoleniach często zalecano, by szczególnie uważać na mężów zaufania. To znaczy, że mąż zaufania był często traktowany jak wróg, a nie współpracownik. Należałoby także informować przewodniczących komisji o uprawnieniach mężów zaufania, bo często o nich nie wiedzieli. Odmawiano im na przykład prawa do wglądu w protokoły i otrzymania kopii, chociaż w ustawie PKW jest wyraźnie zapisane, że każdy może uzyskać kopię. Wielu przewodniczących zgadzało się dopiero po przeczytaniu im tego zapisu w ustawie.

Część przewodniczących, jak wynika z doświadczeń mężów zaufania, odnosiło się lekceważąco do obowiązujących przepisów, co zdaniem polityków PiS, powinno podlegać już nie upomnieniu, ale karze.
– najczęściej nie przeliczano ponownie kart do głosowania w dniu wyborów, nie wszystkie też były ostemplowane – wylicza Jan Sulanowski. – Nie dochowywano też tajności pewnych czynności po zamknięciu lokalu. Często rozpoczynano od otwarcia urny, a najpierw powinno się przeliczyć podpisy.

Takich przewinień było znacznie więcej, a zdarzało się, że kiedy maż zaufania zwracał uwagę na to, że coś jest niezgodne z prawem, to często był szykanowany.
– Były nawet próby usuwania z komisji, a także wniosek o usunięcie jednego z członków, który zachował się niewłaściwie – opowiada Janusz Szczęsny, jeden z działaczy ROW. – Gdy sprawdziłem, o co chodzi, okazało się, że nasz przedstawiciel 6 razy zwracał uwagę na łamanie prawa w komisji nr 21, ale nie było to brane pod uwagę. Oczywiście po wyjaśnieniu sprawy wniosek wycofano.

Raport z przedstawieniem wszystkich takich spraw został przesłany na ręce Henryka Komisarskiego, Komisarza Wyborczego, oraz prezydenta Jacka Jaśkowiaka. Jednak mimo takich incydentów działacze PiS ocenili profesjonalizm działania komisji bardzo wysoko i serdecznie podziękowali wszystkim swoim wolontariuszom za piękną, obywatelską postawę i bezinteresowną pracę dla dobra kraju.