Karetka przyjechała po 2 godzinach – wojewoda będzie wyjaśniał

2 godziny – tyle czekali na przyjazd karetki pogotowia przechodnie, którzy w środowe popołudnie udzielali pomocy mężczyźnie na przystanku autobusowym “Garbary”. Sprawę wyjaśniać będą służby podległe wojewodzie, które sprawują nadzór nad ratownictwem medycznym.

Sprawę opisał portal tvn24.pl. W środę, 8 lipca, około godziny 18.30 na przystanku autobusowym “Garbary”, zasłabł mężczyzna. Nie wiadomo jeszcze, co było powodem tej sytuacji, na szczęście jednak wokół było wielu przechodniów, którzy natychmiast udzielili pomocy poznaniakowi. Interwencję podjął także patrol straży miejskiej, który przechodził w pobliżu. Na tym jednak skończyło się szczęście mężczyzny, który zasłabł.

Przechodnie bowiem nie tylko udzielali pomocy, ale też wezwali karetkę pogotowia. Czekali na nią… ponad 2 godziny. Karetkę wzywali także strażnicy miejscy, jednak bezskutecznie. Dopiero ok. godziny 21 ambulans pojawił się na miejscu zdarzenia.

Dlaczego tak się stało? To właśnie wyjaśniać będą służby podległe wojewodzie.
– Wojewoda wielkopolski wszczął postępowanie wyjaśniające w tej sprawie – informuje Tomasz Stube, rzecznik prasowy wojewody wielkopolskiego. – Oddział Ratownictwa Medycznego WUW wystąpił o przedstawienie szczegółowych wyjaśnień przez Rejonową Stację Pogotowia Ratunkowego w Poznaniu, odpowiedzialną za pracę dyspozytorów medycznych obsługujących Poznań i powiat poznański.

Stube informuje także, że z dotychczasowych ustaleń nie wynika, żeby ktokolwiek dopuścił się zaniedbań – zgłoszenia wykonane na numer alarmowy 112 zostały podobno niezwłocznie przekazane przez operatorów do dyspozytorów medycznych w Poznaniu, odpowiadających za wysyłanie zespołów ratownictwa medycznego. Z kolei według portalu tvn24.pl, ratownicy, którzy przybyli na miejsce stwierdzili, że przyjechali natychmiast po otrzymaniu informacji. Kto więc popełnił błąd – tego nie wiadomo.