Ekologiczni gangsterzy. Zapłacimy za nich 5 milionów złotych!

W maju tego roku ujawniono, że w jednym z magazynów mieszczącym się na terenie przedsiębiorstwa Chemia S.A przy ul. Świętego Michała znajdują się substancje nieznanego pochodzenia. Najemca magazynu – firma Awinion – miał czas do końca sierpnia na pozbycie się toksycznych odpadów. W pierwszym dniu września miało dojść do kontroli wykonywanej przez Wydział Ochrony Środowiska UMP – okazało się jednak, że bramy od magazynu są zamknięte na klucz, a żaden z przedstawicieli firmy nie pojawił się w pracy w dniu inspekcji.

Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska przeprowadził kontrolę tego magazynu jesienią 2014 i stwierdził, że przy magazynowaniu została złamana większość obowiązujących w Polsce przepisów dotyczących gromadzenia odpadów. Wydział Ochrony Środowiska UMP natychmiast po otrzymaniu tej informacji i po przeprowadzeniu postępowania wyjaśniającego wydał decyzję o usunięciu z magazynu wszystkich odpadów do końca sierpnia. Firma, która wynajęła magazyn, nie miała zgody WOŚ UMP na magazynowanie, a mimo to przez pół roku zwoziła nielegalnie do magazynu odpady. Od paru miesięcy toczy się postępowanie prowadzone przez prokuraturę i policję, a firma łamiąca prawo nie odbiera korespondencji od urzędników.

Jakie substancje mogą znajdować się w magazynie?
– Może znajdować się wszystko. Istnieje lista kilku tysięcy substancji, które mogłyby być tutaj złożone, to nie znaczy oczywiście, że wszystkie muszą być niebezpieczne, szacujemy jednak, że tego wszystkiego jest ok. 4 tysięcy ton – mówi Leszek Kurek, dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska UMP. – Koszty utylizacji czegoś takiego to jest wydatek rzędu 4-5 milionów złotych – wylicza dyrektor.

Kontrola z Wydziału Ochrony Środowiska nie mogła nawet wejść do magazynu i sprawdzić, jak wygląda sytuacja z pojemnikami wypełnionymi niewiadomą substancją, ponieważ nie ma pozwolenia najemcy, a brama jest zaplombowana. WOŚ mógłby interweniować dopiero w przypadku sytuacji nadzwyczajnej (np. pożaru), kiedy doszłoby do sytuacji zagrażającej życiu lub zdrowiu.

– Wojewódzki inspektorat, który to odkrył, analizował sytuację i gdyby było takie ryzyko to uruchomiłby procedurę nadzwyczajną i wtedy centrum zarządzania kryzysowego uruchamia konkretne procesy – podkreśla Kurek.

Zastanawiające w tym przypadku jest niejednoznaczne zachowanie spółki Chemia S.A. – specjalisty od obrotu chemikaliami na Polskim rynku – która dała sobie podrzucić pod nos kilka tysięcy pojemników z podejrzaną substancją. W dodatku czlonkowie zarządu nie chcą zrywać umowy z firmą Awinion, która nie płaci czynszu wynajmującemu (istnieje klauzula w umowie o zerwaniu jej w ciągu 7 dni). Kolejnym sposobem na dostanie się do środka jest odwołanie się przez Chemię S.A. do sądu i odzyskanie praw właścicielskich.
– Umowa cały czas obowiązuje, więc odpady dopóki nie zostaną stamtąd wywiezione, to spółka Chemia S.A. nie jest wstanie wykorzystać tego magazynu na cele handlowe. Toczy się postępowanie przed Wydziałem Ochrony Środowiska. Zdaniem zarządu spółki Chemia wywiązuje się z umowy i zobowiązań, a także obowiązków nałożonych przez przepisy prawa – mówi Przemysław Popowski, pełnomocnik Chemii S.A. po czym dodaje: – Chemia została oszukana, ponieważ Awinion niezgodnie z obowiązującymi przepisami zaczął przywozić odpady, które być może są odpadami niebezpiecznymi, ale tego jeszcze nie wiemy. Wypowiedzenie umowy nic nie da, ponieważ tak długo jak te odpady są na miejscu, my nie możemy z tym magazynem nic zrobić.        

WOŚ może działać jedynie w myśl prawa, które okazuje się bardzo kiepskie w tej materii. Sama egzekucja, czyli wykonanie zastępcze będzie wymagało wielu kroków, a co za tym idzie? Oczywiście wydanie kilku milionów złotych z pieniędzy publicznych, ponieważ firma, której kapitał wynosi 5 tysięcy złotych będzie praktycznie niewypłacalna. Dlatego urzędnicy wystąpili do Ministerstwa Środowiska z inicjatywą legislacyjną, by uzupełnić prawne luki. Wniosek o zainicjowanie działań legislacyjnych podpisał prezydent Jacek Jaśkowiak. Zdaniem dyrektora przypadki ujawnione ostatnio w Poznaniu są najlepszym dowodem na to, że czas na zmiany w prawie. Jakie?

W propozycji zmiany ustawy przygotowanej przez WOŚ UMP współodpowiedzialni za składowanie lub magazynowanie odpadów byliby także właściciele nieruchomości, na których są gromadzone odpady – odpowiedzialni także pod względem materialnym. Obecnie nie ponoszą żadnej odpowiedzialności, mimo że z wynajmu czerpią zyski. Zgodnie ze zmianami ponosiliby koszt ich usunięcia i właściwego przetworzenia. Surowsze restrykcje obowiązywałyby także wytwórców odpadów. Z odpowiedzialności za swoje odpady mogliby być zwolnieni dopiero po udowodnieniu ich przetworzenia, a nie – jak to jest teraz – z momentem przekazania ich innemu odbiorcy. Podobne rygory obowiązują obecnie wyłącznie wytwórców zakaźnych odpadów medycznych lub weterynaryjnych.

– Obecnie kontrola firm zbierających odpady jest niezwykle trudna – tłumaczy dyrektor WOŚ UMP. – Zgodnie z obowiązującym prawem firma może być zarejestrowana w jednym miejscu, gdzie uzyska wymagane zezwolenie, ale zbiera odpady, już nielegalnie, w innym dowolnym miejscu w Polsce. W dodatku jeszcze angażuje pośredników, firmy-słupy, i to dopiero one wynajmują magazyny, gdzie trafiają odpady. W przypadku odkrycia takiego magazynu nieuczciwy przedsiębiorca często likwiduje firmę–słup lub ogłasza upadłość, uchylając się od odpowiedzialności za ich usunięcie. W takich sytuacjach firmy, które magazynują lub składają takie odpady, znikają, a samorządy muszą rozwiązać ten problem i jeszcze za to zapłacić – twierdzi dyrektor.

Jak będzie się toczyć dalsze postępowanie względem firmy Awinion, której kapitał wynosi zaledwie 5 tys. zł, natomiast koszty utylizacji odpadów sięgają milionów złotych?   
– Ponowne wezwanie firmy Awinion do wykonania obowiązku, które prawdopodobnie nie zostanie wykonane. Nie możemy zrobić następnego ruchu jak ponowne ich wezwanie, będą mieli na to 3-4 tygodnie – mówi dyrektor WOŚ.  

– Jeśli firma nie wywiąże się z tego, to wówczas wystąpimy wspólnie z Wojewodą o rozstrzygnięcie jaki organ będzie właściwy – zdecyduje o tym naczelny sąd administracyjny – do przeprowadzenia wykonania zastępczego, czyli tego które będzie wymagało wyłożenia ok. 5 milionów złotych. My jako miasto już się na to przygotowujemy, jeżeli będziemy zobowiązani to wystąpimy o środki finansowe na usunięcie odpadów, niemniej wymaga to środków publicznych, a więc pochodzących z podatków nas wszystkich. Problem polega jednak na tym, że tego typu problemów w skali Polski jest pewnie kilkaset, więc społeczeństwo płaci za nieprecyzyjną, źle ułożoną ustawę, która rozgrzesza winnych – podsumowuje dyrektor.