Przeciw imigrantom, ale… nie przeciw imigrantom?

Nieco schizofreniczna była czwartkowa manifestacja, zorganizowana przez partię KORWiN na placu Wolności. Choć jej uczestnicy byli jednoznacznie przeciw imigrantom, to jednak organizatorzy zarzekali się, że dobrowolna pomoc uchodźcom jest potrzebna, a powstrzymać należy imigrację zarobkową.

Kilkaset osób zebrało się w czwartkowe popołudnie na placu Wolności, aby zamanifestować swój sprzeciw wobec planu umieszczenia w Polsce ok. 11 tysięcy imigrantów. Mieli ze sobą transparenty o różnej treści – niektóre miały po prostu napis “Polska”, inne wyrażały wsparcie wobec Węgrów (“Polak Węgier – dwa bratanki”), najwięcej jednak było tych skierowanych do imigrantów: “Refugees go home” (ang. “uchodźcy do domu”), “Cała Polska zgodna z nami wyp… z uchodźcami”, czy też “Uchodźców sprowadzacie, a Polaków w d… macie”.

Mimo tak nieprzyjaznej wobec uchodźców atmosfery prowadzący demonstrację Mateusz Bartosiewicz z partii KORWiN przekonywał zebranych, że to nie o uchodźców uciekających przed wojną chodzi, bo tym należy pomagać.
– To nie są matki z dziećmi. To są młodzi ludzie – przekonywał zebranych. – Nie jesteśmy przeciwko uchodźcom ani imigrantom, jeżeli ktoś chce im pomagać, to dobrze. Natomiast nie zgadzamy się na to, by prezydent miasta w imieniu nas i naszych portfeli deklarował cokolwiek i klękał przed Angelą Merkel.

Organizator nawiązywał do wypowiedzi Jacka Jaśkowiaka, prezydenta Poznania, który deklarował gotowość do wsparcia imigrantów, którzy przyjechaliby do stolicy Wielkopolski.

Nieco ostrzej wypowiadał się Radosław Apicionek, także członek KORWiN-u.
– To nie są ludzie, którzy potrzebują pomocy. To są ludzie, którzy z iPhone’ami, komórkami, szturmują nasze granice, gwałcą i mordują w obozach nasze europejskie kobiety i dzieci. Mamy ich przyjąć do Polski? Nie zgadzam się!

Apicionek przypomniał także, że Niemcy, dotychczas pozytywnie nastawieni wobec imigrantów, ulokowali ich w byłych obozach koncentracyjnych, m.in. w Buchenwaldzie i Dachau.

– Niemcy pewnie chcieliby, żebyśmy uruchomili Auschwitz. Tego checie? – pytał Apicionek zebranych.

Rzeczywiście, władze regionalne zadecydowały o umieszczeniu niewielkich grup imigrantów w obiektach, które znajdują się w miejscach historycznych kaźni. Imigranci zostali jednak umieszczeni w budynkach wybudowanych już po wojnie, a jedynie znajdujących się na terenie dawnych obozów.

W Organizatorzy pikiety przemawiali do tłumu z tarasu Arkadii, na którym znajduje się m.in. ogródek restauracyjny. Kiedy właściciel ogródka w dość ostry sposób zaprotestował wobec tak bliskiej obecności organizatorów przy ogródku, organizatorzy nieco się odsunęli. Właściciel jednak został zwyzywany przez uczestników pikiety od “komuchów” i “ubeków”.