Katastrofa ekologiczna w Warcie – badania trwają

Nadal nie wiadomo, co było przyczyną masowego wymierania ryb w Warcie. Próbki zostaly przekazane do specjalistycznego laboratorium w Puławach, a służby weterynaryjne i ochrony środowiska sprawdzają potencjalne źródła skażenia rzeki.

Przypomnijmy: do katastrofy doszło na początku tygodnia – wędkarze zaczęli znajdować wzdłuż brzegów Warty w Poznaniu i okolicach setki śniętych ryb. Ich zdaniem jest to zatrucie, a sama rzeka przez to na wiele lat stanie się bezrybna.

Pojawiły się także informacje, że trucizna mogła znajdować się nie tylko w wodzie, ale też na lądzie. Służby weterynaryjne jednak zaprzeczają.
– Inspektorzy weterynarii oraz ochrony środowiska nie wiążą incydentalnych przypadków odnalezienia martwych ptaków czy dzików w okolicach Warty z masowym zatruciem ryb, do którego doszło w ubiegłą sobotę – tłumaczy Tomasz Stube, rzecznik prasowy wojewody wielkopolskiego. – Służby podległe wojewodzie przedstawiły raport z podjętych działań. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska cały czas prowadzi bieżący monitoring rzeki. Pobrane próbki wody nie wskazują na przekroczenia jej parametrów.

Oznacza to tylko tyle, że cokolwiek zatruło ryby, miało charakter jednorazowy. Nadal jednak prowadzone są oznaczenia, które określą  źródło skażenia i pozwolą ustalić winnych zatrucia ryb.

– Inspektorzy wspólnie z policją prowadzą intensywne działania operacyjne. Również inspekcja weterynaryjna przeprowadza odrębne badania na próbkach śniętych ryb.  Część materiału została przekazana do laboratorium w Puławach. Dotychczas udało się wykluczyć czynniki mikrobiologiczne, które wskazywałyby na choroby zakaźne – wyjaśnia Stube. – Badania wykluczyły  też  część związków chemicznych, takich jak metale ciężkie.

Inspektorzy wykluczyli możliwość awarii Lewobrzeżnej Oczyszczalni Ścieków – nie stwierdzili możliwości, żeby było to źródło zatrucia Warty.

Tymczasem rybacy już wstępnie oszacowali straty – zebrali i przekazali do utylizacji ok. 3 ton ryb. Ich zdaniem przywrócenie stanu zarybienia rzeki sprzed katastrofy może potrwać nawet kilkanaście lat.

W tej sprawie pojawił się jeszcze jeden problem – ludzki.
– Centrum Zarządzania Kryzysowego Wojewody nadal apeluje o niespożywanie ryb wyłowionych z rzeki lub znalezionych na brzegach do czasu wyjaśnienia sprawy przez służby – informuje rzecznik wojewody.