Alarm dla Wielkopolski – zostaniemy bez wody pitnej?

Czy Poznań może zostać pozbawiony swojego ujęcia wody pitnej? Okazuje się, że może – a rządowe plany, które są obecnie konsultowane, walnie mogą się do tego przyczynić. Zagrożenie jest jednak o wiele większe, a ucierpieć może znaczna część naszego województwa. Niestety, zagrożenie jest bardzo realne.

Poznań (a w zasadzie cała aglomeracja poznańska) korzysta obecnie z trzech ujęć wody – największe z nich, Mosina-Krajkowo, dostarcza ok. 70 proc. potrzebnej wody. Drugie w kolejności jest ujęcie na Dębinie, trzecie natomiast – w Gruszczynie, choć to ostatnie zapewnia niewielką część wody, i na pewno nie poradziłoby sobie, gdyby pozostało jedynym – a to nam grozi.

Ujęcia w Mosinie i Dębinie mogą być bowiem zlikwidowane, jeżeli wejdzie w życie tzw. Biała Księga Ochrony Złóż Kopalin. Zawiera ona analizę problemu ochrony złóż kopalin strategicznych (m.in. węgla kamiennego i brunatnego) oraz określenie ścieżek prawnych ochrony tych złóż. W praktyce oznacza to działania zmierzające do tego, aby w każdej chwili można było uruchomić chronione złoża – procedury mają być maksymalnie uproszczone, a konsultacji społecznych po prostu by nie było.

Dlaczego jest to problem? Wszystko przez tzw. Rów Poznański, czyli ogromne złoża węgla brunatnego, rozciągające się od Poznania aż po Gostyń. Ich eksploatacja oznacza utratę ujęcia wody w Mosinie oraz takie zasolenie Warty, że stacja na Dębinie byłaby nieprzydatna.

– Każde ujęcie, by funkcjonować, musi ściągać wodę z danego terenu – tłumaczy Renata Litwiniuk ze spółki Aquanet. – Odkrywka, jeżeli powstanie, ściągnie wodę pitną. Woda po prostu spłynie tam, gdzie jest najniżej, czyli do odkrywki. Stamtąd zaś będzie wypompowana jako wody kopalniane i trafi do Warty, przez co zwiększy się zasolenie wody w rzece.

Woda to życie – ale to nie wszystko

Zagrożeń jest jednak znacznie więcej, na co zwraca uwagę Prof. Jan Przybyłek, geolog z UAM i „ojciec” ujęcia wody w Mosinie.
– Żeby dostać się do złoża Czempiń (jedno ze złóż w Rowie Poznańskim – przyp. red.) trzeba najpierw wyrzucić zwałowisko zewnętrzne. Będzie miało ono 45 km2 i wysokość 200 m. Niedaleko będzie drugie zwałowisko, o powierzchni 13,5 km2 i wysokości – tłumaczy profesor. Ale to nie wszystko: – W wykopie otwarcia kopalni powstaną 2 leje, z czego jeden będzie lejem osuszającym. Ale pod złożem również jest woda, i to pod ciśnieniem. Nikt nie dobierze się do tej wody, jeżeli nie obniży ciśnienia, czyli jest to ingerencja na kolejne 200 metrów w głąb. Samo wyrobisko będzie sięgać 250 metrów poniżej terenu. Jeżeli odkrywka zacznie działać, solanki pod nim podejdą wyżej i zaczną zasalać pozostałe wody. Nikt ich potem nie będzie odsalać, bo to byłby ogromny koszt.

To – niestety – nie wszystko. Do tego dojdą elektrownie, bo przecież po coś węgiel będzie wydobywany. Przy takim wydobyciu planowane byłyby dwie elektrownie: jedna przy złożu Czempiń, druga przy złożu Krzywiń. Oznacza to kolejne hektary ziemi wyjęte z użytkowania, ale też włączenie kolejnych wód w system schładzania elektrowni.

Wydobycie złóż trwałoby kilkadziesiąt lat. Co potem? Na pewno nie wróciłoby rolnictwo, ponieważ gleba byłaby przemieszana ze znajdującymi się niżej siarczkami. Najlepszym sposobem rekultywacji jest zasadzenie lasu, ale ten osiągnąłby swą pełną krasę dopiero… w trzecim pokoleniu. Prof. Przybyłek nie pozostawia złudzeń: gleba na terenie, gdzie byłaby odkrywka, nie powróciłaby do pierwotnego stanu już nigdy.

Zagrożone są nie tylko ujęcia wody dla Poznania – także osoby korzystające ze studni w promieniu 40 km od Rowu Poznańskiego doświadczyłyby obniżenia lustra wód podziemnych. W praktyce: jeżeli obecnie pobierają wodę z głębokości 7 metrów, po pełnym uruchomieniu odkrywki poziom wód podziemnych obniży się do 40 metrów.

Do tego ucierpi wielkopolskie rolnictwo.
– To są najwyższej kultury gleby, które nigdy nie wrócą do swojego stanu pierwotnego – twierdzi profesor. – Nie można w serce zaopatrzenia Wielkopolski w żywność i wodę wprowadzać takiej inwestycji.

Wielbiciele Wielkopolskiego Parku Narodowego także nie mają się z czego cieszyć – jego istnienie jest po prostu zagrożone. Znajdujące się tam jezioro Góreckie po prostu przestałoby istnieć.

Co ciekawe, w czasach poprzedniego ustroju także rozważano i badano możliwości eksploatacji tych złóż. Nawet wówczas uznano, że wszelkie koszty, zarówno ekonomiczne, jak i społeczne oraz środowiskowe, są po prostu zbyt wielkie.

Sytuacja beznadziejna?

Na szczęście można jeszcze temu zapobiec – konsultacje społeczne dotyczące samej białej księgi, gdzie mają być oznaczone tereny eksploatacji strategicznej, trwają do 15 grudnia. Każdy może zgłosić swój sprzeciw, wysyłając wiadomość na adres bialaksiega@mos.gov.pl. Aquanet podaje nawet treść wiadomości:
„Nie zgadzam się na realizację zapisów Białej Księgi w rejonie tzw. Rowu Poznańskiego. Nie chcę kopalni odkrywkowej węgla brunatnego we wskazanej lokalizacji. Jako mieszkaniec Wielkopolski wyrażam zaniepokojenie tymi planami, nie godzę się na niszczącą środowisko gospodarkę kopalinami. Bezpośrednim skutkiem odkrywki na tym terenie będzie m.in. zniszczenie środowiska naturalnego Wielkopolski oraz stacji uzdatniania wody w Mosinie”

– Oczywiście to nie znaczy, że chcemy na tym zakończyć nasze działania – zapewnia Dorota Wiśniewska, rzeczniczka prasowa spółki. – To jest dopiero pierwszy krok, determinowany zbliżającym się terminem zakończenia konsultacji. Dodam, że o konsultacjach nie był powiadomiony ani Aquanet, ani gminy.

Władze okolicznych gmin także zamierzają walczyć o swoje ziemie – dla nich oznacza to nie tylko straty środowiskowe, ale także (w wielu przypadkach) zablokowanie jakiegokolwiek rozwoju.