Włóczkersi znowu w akcji – kolejne czapki poleciały!

– Do 3 tysięcy liczyłam, potem już przestałam – „przyznaje się” siostra Cecylia Śmiech, jedna z zakonnic, które zapoczątkowały ruch Włóczkersów. Dzięki nim w piątkowy poranek z Poznania do Afganistanu wyruszył kolejny transport ciepłych czapek i przyborów szkolnych.

Wszystko zaczęło się od… apelu i medytacji.
– Nasza przełożona wyczytała apel żołnierzy z Afganistanu o pomoc tamtejszej ludności (żołnierzy polskich – przyp. red.), i na medytacji przyszło jej na myśl, że przecież umie robić na drutach – opowiada siostra Cecylia Śmiech zapytana o to, jak to wszystko się zaczęło. – Po swojej zmarłej bratowej miała dużo włóczki, potem skonsultowała to ze mną no i powiedziałam: oczywiście, też zrobię.

No i siostry zaczęły robić… czapki na drutach (okazjonalnie jeszcze rękawiczki). W ten sposób zainicjowany został ruch włóczkersów, który działa pod skrzydłami fundacji Redemptoris Missio. Włóczkersi są w całej Polsce, ale ich głównym ośrodkiem i “centrum dowodzenia” jest poznański Grunwald i kościół św. Jana Kantego, gdzie fundacja ma swoją siedzibę. To stąd czapeczki i inne środki wyruszyły w piątkowy poranek w drogę do Afganistanu.

– Rzeczy od nas pojadą do Wrocławia na lotnisko wojskowe, a stamtąd za kilka dni wylecą do bazy wojskowej w Bagram w Afganistanie – objaśnia wszystko – Justna Janiec-Palczewska, wiceprezes fundacji, a jednocześnie (jak podkreśla z dumą) jeden z włóczkersów. – Na miejscu przybory szkolne zostaną rozdysonowane przez polskich żołnierzy do domów dziecka i szkół, natomiast czapki będą rozdawane dzieciom i dorosłym napotkanym w Afganistanie. Jeszcze ustalamy, czy czapek mamy 5 czy 6 tysięcy – dodaje z uśmiechem.

Sama siostra Cecylia przygotowała ich tym razem ok. 310. Ile zrobiła ich już łącznie? Tego sama nie wie – jak przyznaje, do 3 tysięcy jeszcze liczyła, potem już przestała. Dziergać jednak nie przestaje, podobnie jak inni włóczkersi. Jednak choć “robota” idzie dalej, to nigdy nie wiadomo, kiedy pomoc dotrze do potrzebujących…
– Nigdy nie wiadomo, kiedy i czy poleci następny samolot – przyznaje Janiec-Palczewska. – Kiedyś już żołnierze powiedzieli, że wycofujemy się z Afganistanu, że nie ma możliwości transportu, natomiast nasi włóczkersi nie przestawali robić czapek. Kiedyś więc przy jakiejś okazji zapytałam żołnierzy, czy przypadkiem się nie wybierają. Okazało się, że od czasu do czasu lata jakiś samolot wojskowy, stąd mamy tę możliwość transportu.

Do tej pory fundacja Redemptoris Missio wysłała do Afganistanu 21 ton pomocy. Włóczkersi natomiast zaopatrzyli w czapki ponad 30 tys. dzieci. Użyta przez nich wełna z pewnością starczyłaby na połączenie w prostej linii Poznań i Kabul, stolicę Afganistanu.