W Poznaniu jestem prawie u siebie, bo tutaj się urodziłem, tu są korzenie moje i mojej rodziny – nie kryje Marek Piekarczyk. Jego kreacja Jezusa w legendarnej rock operze wystawionej w Gdyni w 1987 roku przeszła do historii. Swoją historię Piekarczyk pisze jednak przez cały czas. Bez wątpienia ważnym momentem w niej będzie ponowny udział wokalisty w musicalu „Jesus Christ Superstar”, który w kwietniu zostanie wystawiony na Inea Stadionie w ramach 1050. rocznicy Chrztu Polski.
– To jest wspaniałe – komentował zaproszenie do udziału w przedsięwzięci realizowanym przez Teatr Muzyczny w Poznaniu Piekarczyk w rozmowie z Przemysławem Terleckim. – Cieszę się, że właśnie mnie to spotyka. (…) Przez lata byłem zaszufladkowany jako rockandrollowiec, hipis. Nie ukrywam, że ta rola odmieniła moje życie.
– Tysiąc lat temu zdarzyło się, że miejsce, w którym przyszedłem później na świat, a potem Gniezno, gdzie spędziłem kolejne lata, dało początek całej naszej wspaniałej historii, naszej ojczyzny, narodu – kontynuuje Piekarczyk. – Robiłem w życiu różne rzeczy, dobre i złe. Grałem, śpiewałem, lepiłem garnki, pracowałem na roli, studiowałem filozofię, przemierzyłem całą Polskę w różnych czasach i na wszystkie sposoby. Aż w końcu Jerzy Gruza dostrzegł we mnie Jezusa, aktora. Stałem się wtedy spełnionym artystą, gwiazdą. Czy po zagraniu Jezusa można jeszcze zagrać kogoś „lepszego”? Cała ta ponadtysiącletnia wędrówka naszego narodu i moja własna zamyka się symbolicznie w tej roli, w musicalu „Jesus Christ Superstar”. Roli, która pozwoliła mi wrócić do korzeni, wspólnie z innymi radować się i świętować rocznicę Chrztu Polski.
Koncert potrwa 110 minut (bez przerwy) i będzie wystawiony w całości w języku polskim. Wydarzenie odbędzie się 16 kwietnia o godz. 19.00 na poznańskim Inea Stadionie.