Studentka uratowała profesora. Otrzymała podziękowanie od władz uczelni

W zeszłym tygodniu na Wydziale Chemii na Morasku student zaatakował profesora tasakiem. Dzięki pomocy studentki, która odciągnęła napastnika, mężczyzna przeżył. Studenta udało się złapać dzięki szybkiej interwencji pracowników UAM. To właśnie im w poniedziałek podziękowały władze uczelni.

– Podczas mojej kadencji pierwszy raz zdarzył się taki wypadek i jestem naprawdę dumny z postawy studentki i pracowników Wydziału Chemii. Zachowali się wzorowo, gdyby nie oni profesor mógłby już nie żyć – mówi Bronisław Marciniak, rektor UAM. – Cieszę się, że jestem rektorem takiego uniwersytetu.

W poniedziałek 65-letniego wykładowcę zaatakował 30-letni student III roku Łukasz P.. Wtargnął do jego gabinetu z tasakiem do mięsa i zadał profesorowi kilka ciosów. W pokoju była studentka, która próbowała odciągnąć napastnika i osłonić profesora.
– Pani Natalia złapała tego studenta za pas i przez to nie mógł wykonać większego zamachu. Dzięki temu mam całą czaszkę. Jestem wdzięczny za uratowanie życia – tłumaczy profesor. – Absolutnie nie spodziewałem się tego ataku. Zwłaszcza, że student był u mnie pięć minut wcześniej, żeby porozmawiać o swojej pracy licencjackiej i rozmowa miała bardzo spokojny charakter. Za drugim razem wtargnął do gabinetu i nawet nie zdążyłem wstać z krzesła. Teraz czuję się dobrze, a we wtorek po świętach mam mieć ściągnięte szwy. Bardziej boli mnie ręka, bo mam stłuczoną torebkę stawową w palcu.

Władze uczelni postanowiły osobiście podziękować magistrance z Wydziału Chemii oraz pracownikom Collegium Chemicum, którzy wyruszyli w pościg za napastnikiem. Wszyscy za pomoc i odwagę dostali listy gratulacyjne od rektora oraz nagrody pieniężne.
– To były sekundy, nie myślałam wtedy o niczym. To było ogromne zaskoczenie i nie dowierzałam w to, co widzę. Rzuciłam się na tego chłopaka, ale był w takie furii, że nawet nie zwrócił na mnie uwagi i dlatego pobiegłam po pomoc – mówi Natalia Micek, studentka IV roku Chemii. – Wybiegłam na korytarz i wołałam “pomocy”. Z innych gabinetów wychodzili ludzie i pytali, co się stało. To zamieszanie społoszyło studenta, który rzucił się na profesora. Wróciłam do gabinetu i dopiero wtedy zobaczyłam, jak profesor jest zakrwawiony. Przytrzymałam mu ranę ręcznikiem kuchennym i zapytałam, czy profesor wie czym został zaatakowany. Spojrzałam wtedy w dół i zobaczyłam, że na podłodze leży okrwawiony tasak. Nogi mi się ugieły, bo nie byłam wcześniej świadoma, że student atakuje profesora tasakiem. Myślałam, że może pięścią albo długopisem, bo co innego może mieć przy sobie student.

Student za pierwszym razem przyszedł do gabinetu profesora, żeby porozmawiać o swojej pracy licencjackiej. Natalia Micek przekonuje, że wówczas był spokojny i bez słowa sprzeciwu wyszedł, kiedy profesor o to poprosił.
– Jak wrócił to było wtargnięcie. Mignął mi przed oczami i zaraz był nad profesorem uderzając go w głowę. Krzyczał bardzo obraźliwe epitety wobec profesora, przeklinał i groził, że teraz go zabije – wyjaśnia Natalia Micek. – Uważam, że nie ma za co dziękować. W gruncie rzeczy wezwałam tylko pomoc. Cieszę się, że profesorowi nic się nie stało, bo wtedy bym sobie tego nigdy nie wybaczyła.

Nagrodzeni zostali studentka i pracownicy, którzy wybiegli za uciekającym mężczyzną. Złapali go na pętli autobusowej i przekazali w ręce policji.
– W chwili zatrzymania był zdenerwowany, ale nie agresywny. Krzyczał dlaczego jego komputer jest śledzony i wtedy pomyślałam, że może być chory – mówi Jerzy Szczepański, pracownik UAM. – Stwierdziłem, że trzeba złapać tego chłopaka i nie zastanawiałem się, czy ma coś przy sobie. Zadziałał instynkt.

Gdyby nie pomoc studentki, która wezwała pomoc, profesor mógłby zginąć. Dziś wszyscy dostali też list gratulacyjny i ordery od komendanta miejskiego policji. Wręczył je inspektor Rafał Pawłowski.
– Waszą postawę każdy obywatel powinien naśladować – powiedział.

Łukasz P., 30-letni student, który zaatakował profesora, przebywa obecnie w areszcie. Mężczyzna usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa.