Eksmisja na Łazarzu z finałem u Jaśkowiaka. Schorowane małżeństwo o krok od bruku

Schorowani Borowczakowie, niezdolny do samodzielnej egzystencji były spawacz i starsza kobieta z wodobrzuszem przypominającym zaawansowaną ciążę, jeszcze trochę pomieszkają przy ulicy Małeckiego w Poznaniu. 12 maja anarchiści wraz z działaczami lokatorskimi zablokowali przeprowadzaną z udziałem policjantów eksmisję, po której małżeństwo miałoby zamienić mieszkanie na drugim piętrze na schronisko dla bezdomnych.

Danuta i Piotr Borowczak, bezrobotna i spawacz z 40 letnim stażem, mieszkają przy ulic Małeckiego na poznańskim Łazarzu, chociaż w 2007 r. otrzymali nakaz opuszczenia lokalu. Bez prawa do mieszkania socjalnego, Borowczakowie w międzyczasie składali odwołania na decyzję sądu, bezskutecznie.

Po usunięciu z rynku chlebodawcy pana Piotra, elektrociepłowni z miejscem dla spawacza, mężczyzna popadł w długi. Kolejne zatrudnienie znalazł w wieku 53 lat, pracował jednak niedługo, po drodze przechodząc trzy udary. Całkowicie niezdolny do samodzielnej egzystencji przeszedł na rentę. Wtedy zadłużenie znów wzrosło, bo i żona nie pracowała.

Obecnie na długi Borowczaków idzie tysiąc złotych z emerytury pana Piotra, na którą przeszedł w 2014 r., prawie drugie tyle na leki dla małżeństwa. Mężczyzna z powodu bólu kończyn od roku nie wychodzi z domu, czeka go amputacja dotkniętego zmianami miażdżycowymi palca u nogi, kobieta cierpi na chore jelita, wątrobę, wodobrzusze. Wygląda jak w zaawansowanej ciąży, ale mimo skierowania od lekarzy nie idzie do szpitala. Podobnie pan Piotr, który każde zejście po schodach przypłacał parodniowym bólem.

Eksmisja z błogosławieństwem lekarza

Rok temu próba eksmisji została zatrzymana przez oświadczenie lekarskie o fatalnym stanie zdrowia pana Piotra. I chociaż 12 maja 2016 r. z komornikiem na Łazarz przyjechał ten sam specjalista, opinia nie była identyczna.

 – Twierdził, że przyszedł badać sytuację jako problem społeczny, że występuje w roli naukowca z urzędu. Dość długo nie dawał jasnej decyzji, co do możliwości przeprowadzenia eksmisji. Wydaje się to dziwne, skoro dwa lata temu ten sam lekarz zakazał eksmisji małżeństwa nawet do pomieszczenia tymczasowego – bo wskazano im takie na Torowej – a dzisiaj miał wątpliwości o szkodliwości przeniesienia państwa do schroniska dla bezdomnych. Prawdopodobnie komornik chciał legalizacji eksmisji od lekarza – twierdzi Anastazja Molga-Wieczorek z Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów.

Komornik przyjechał nie tylko z biegłym, ale i z mundurowymi. Chociaż pod naciskiem zebranych przy Małeckiego anarchistów i działaczy lokatorskich ostatecznie odstąpił od eksmisji twierdzi, że nieznane są dalsze plany wierzyciela. Że małżeństwo może nie mieć okazji spełnić obietnicy o dobrowolnej wyprowadzce w ciągu roku, po jesiennym przyjeździe syna.

– Obecność policjantów to standardowa procedura, są przy eksmisjach z dwóch powodów: by zapewnić bezpieczeństwo komornikowi, ale przede wszystkim czuwać nad prawidłowym przeprowadzeniem czynności, porządkiem i wykonaniem orzeczenia sądowego. Nie ma to nic wspólnego z zagrożeniem ze strony lokatorów – podkreśla Marek Grzelak, rzecznik prasowy biura izby komorniczej. – W zakresie ogólnym komornik nie powinien mieć utrudnianych czynności egzekucyjnych i w zależności od tego, jak wyglądają sprawiane przez osoby postronne problemy i czy są one próbą udaremnienia eksmisji, komornik może złożyć doniesienie do właściwych organów, policji czy prokuratury.

O godz. 14 Molga-Wieczoreki idzie do prezydenta Jacka Jaśkowiaka na rozmowę o małżeństwie Borowczaków.