“Teraz wiem, że winny zostanie ukarany”. Brat Ewy Tylman o ciele odnalezionym w Warcie

– Dowiedziałem się wczoraj. Przyjąłem to z wielkim smutkiem. Nie sądzę, by było to ciało kogoś innego – mówił w rozmowie z Uwaga! TVN Piotr Tylman, brat Ewy, która zaginęła w listopadzie. – To był ostatni element układanki. teraz już jest prosta droga do procesu. Wiem, że winny zostanie ukarany – mówił po prawdopodobnym odnalezieniu ciała jego siostry.

W poniedziałek (25.07) w Czerwonaku przypadkowy przechodzień natrafił na zwłoki kobiety, która była ubrana jak Ewa Tylman, a także miała przy sobie jej kartę kredytową. I chociaż ciało jest w stanie zaawansowanego rozkładu, wiele wskazuje, że to właśnie kobieta, której od miesięcy poszukiwała cała Polska. Czy najbliżsi będą w końcu mogli pochować Ewę Tylman?

Zdjęcia z monitoringu, na których widać, jak Ewa Tylman w towarzystwie kolegi z pracy wraca z imprezy integracyjnej, obiegły całą Polskę. Wiadomo, że kobieta i mężczyzna szli w kierunku mostu świętego Rocha. Co było później, pozostaje niewiadomą. Dziewczyna zniknęła.

Rodzina po zawiadomieniu policji rozpoczęła poszukiwania na własną rękę. Mijały miesiące. – Ale emocje nie opadły i nie wiem, czy kiedykolwiek opadną. Na początku była złość i niedowierzanie. Teraz jest chęć poznania prawdy – opowiadał nam o swoich przeżyciach brat zaginionej kobiety, Piotr Tylman.

Ich ojciec nie chciał nawet słyszeć o scenariuszu, który zakładał śmierć córki. – Dopóki jej nie znajdą, nie pokażą mi jej nieżywej, będę wierzył, że żyje!

Andrzej Tylman.

Tymczasem osiem dni po zaginięciu kobiety zarzuty zabójstwa postawiono koledze, z którym widziana była po raz ostatni. Mężczyzna został aresztowany. Motywów działania podejrzanego śledczy nie ujawnili. – Czujemy się wykluczeni – nie krył goryczy brat Ewy Tylman.

– Musimy stać z boku i biernie obserwować, co policja zrobi i o czym prokuratura raczy nas poinformować. Każdy byłby niezadowolony, gdyby nie miał dostępu do akt śledztwa. A my nie mieliśmy do nich dostępu od samego początku

Piotr Tylman.

Ciała kobiety, mimo prowadzonych przez policję i straż poszukiwań, wciąż nie udawało się znaleźć. Rodzina zdecydowała się poprosić o usługi płetwonurków. – Chcieliśmy wspomóc działania policji i prokuratury. Nie mogliśmy siedzieć z założonymi rękoma – argumentował Piotr Tylman. – Dla każdego byłoby ważne, żeby odnaleźć bliską osobę. Godnie się z nią pożegnać, pochować – dodawał.

Przy okazji poszukiwań zleconych przez rodzinę Ewy Tylman natrafiono na wiele innych ludzkich szczątków. 

Najpierw znaleziono ludzką rękę. – Widząc ją, od początku byłem przekonany, że to nie jest ręka Ewy – mówił nam brat kobiety. Te przypuszczenia potwierdzili śledczy – kończyna należała do mężczyzny. Nie wiadomo, czy został on poćwiartowany po śmierci, czy jeszcze za życia. – Postępowanie jest w toku

Magdalena Mazur-Prus z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.

Następnie nurkowie odnaleźli zwłoki kobiety, która najprawdopodobniej popełniła samobójstwo. Potem natrafiono na korpus mężczyzny. Rodzina Ewy Tylman wciąż czekała na przełom. – Myślę, że Ewa nie żyje, a jej zwłoki są w rzece. Oczekiwanie na ich odnalezienie jest jak powolne umieranie – mówił nam kilka tygodni temu brat kobiety.

Ostatnie odkrycie może być końcem tej gehenny. Śledczy są niemal stuprocentowo pewni, że znalezione zwłoki to ciało Ewy Tylman. Po pierwszej sekcji zwłok nie wiedzą jednak jeszcze, dlaczego kobieta zmarła. – Nie udało się ustalić przyczyny zgonu ze względu na to, iż ciało znajdowało się w stanie zaawansowanego gnicia. Nastąpiły zmiany woskowo-tłuszczowe zarówno ciała, jak i narządów wewnętrznych – powiedział prokurator Łukasz Biela. Zlecone zostały następne badania: radiologiczne, histopatologiczne i toksykologiczne.