O sprawie pisaliśmy na początku sierpnia. Teraz “Gazeta Wyborcza” informuje, że po incydencie mężczyzna wrócił do Term Maltańskich i zaoferował użyczenie ładowarki do samochodów elektrycznych za symboliczną kwotę. Kierowca e-Golfa wycenił koszt urządzenia na ok. 1,5 tys. euro, ma ono pozwolić na naładowanie samochodu w 3 godz. za ok. 9 zł.
Więcej o sprawie przeczytasz w artykule: “Przyjechał do term e-Golfem, odjechał z…”
Właśnie w tej sprawie oskarżony o kradzież prądu mężczyzna spotkał się z prezesem term, bez rezultatu. Według prezesa ładowanie samochodów elektrycznych kosztowałoby 1,5 tys. zł miesięcznie, ponadto spółka nie ma prawa świadczyć takich usług.
– Nie potrzebujemy pomocy od tego pana i nie chcemy uczestniczyć w jego promocji. Jeśli któryś z klientów przyjdzie na Termy, ma awaryjną sytuację i poprosi o możliwość naładowania samochodu, udostępnimy mu odpowiednie miejsce, takie, które nie będzie blokowało wyjazdu z parkingu rowerowego i utrudniało przejścia – deklaruje Łukasz Kubiak, rzecznik Term Maltańskich w rozmowie z “Gazetą Wyborczą”.
Pomimo odmowy ze strony władz term, mężczyzna nadal deklaruje, że chce użyczyć ładowarkę spółce a nawet nauczyć obsługi tego urządzenia. Problemem nie będzie także znalezienie operatora, jeśli zajdzie taka potrzeba.