Kiełbasa, bigos, oscypki, hamburgery, frytki czyli cmentarny festiwal smaków trwa

Od kilku dni przy cmentarzach trwa wzmożony ruch. Bardzo często ludzie przyjeżdżają z daleka i zmęczeni podróżą muszą coś zjeść. W poznaniu jest dość dużo restauracji, ale większość z nich 1 Listopada jest zamknięta. Kiedyś coś do jedzenia przy największych poznańskich metropoliach ograniczało się do rurki z bitą śmietaną i piernikami. Dziś wygląda to zupełnie inaczej, golonki, kiełbasy, bigos, a nawet kebab czy hamburgery. Wszyscy zarabiają jak mogą. Jednak jeden z naszych czytelników wysłał do nas maila z pytaniem . Co na to sanepid?

Przecież wiadomo, że gdy przygotowuje się potrawy do sprzedaży to trzeba mieć zaplecze socjalne, bieżącą wodę itp. Regulują to dokładnie przepisy. W przypadku straganów przy cmentarzach sytuacja ma się inaczej. Nasz czytelnik opisuje, że nawet zawiadomił straż miejską, lecz po trzech kwadransach czekania nikt nie przyjechał. Temat pozostaje otwarty a ludzie handlują zarabiają i wydaje się, że nikt ich nie kontroluje.

Od kilku dni przed cmentarzami oprócz sprzedawców zniczy i kwiatów pojawili się cwaniaki handlarze jedzeniem. Wykupują tylko jedno miejsce prze którymś z cmentarzy, a następnie rozkładają się przy każdej nekropoli. Gdy ktoś mi robi zdjęcie natychmiast opuszczają stragan lub są agresywni. Oj sumienie mają nie czyste!! Wątpliwą sprawą jest w jakich warunkach są przygotowane serki podhalańskie. Na pewno nie z mleka owczego ani koziego. Co na to bace i górale??? Czy sanepid też kontroluje: wytwórnię, czy sprzedawcy, który mają bezpośredni kontakt z jedzeniem mają książeczki. Jakie są warunki higieniczne, jak na takich stoiskach nawet nie ma ciepłej wody? Salmonella się aż prosi. Powiadomiona straż miejska (10:55) o tym zdarzeniu przed cmentarzem Górczyńskim i Junikowskim w ogóle się nie pojawiła .

czytelnik