Pierwsze objawy u chłopca wystąpiły w niedzielę popołudniu. Nikodem miał gorączkę i drgawki, był osłabiony i nie mógł chodzić. Rodzice zabrali go na pogotowie. Badająca czterolatka lekarka zauważyła plamkę na jego ciele, jednak powiedziała matce chłopca, że to ślad po uderzeniu. Po przebadaniu, zapisała czopki przeciwgorączkowe i poinstruowała rodziców, aby wrócili z dzieckiem, gdyby jego stan się pogorszył.
Mama Nikodema podała mu w domu czopki i obserwowała chłopca, który zasnął. Gorączka nadal się utrzymywała, a na jego ciele pojawiały się kolejne plamki. Około godziny 23, rodzice ponownie pojechali na pogotowie. Niestety, około 1 w nocy chłopiec zmarł.
Wieczorem lekarze z pogotowia stwierdzili u dziecka agresywną odmianę sepsy – posocznicę plamistą, która jest niezwykle groźna, a ok. 90% przypadków zachorowań, kończy się zgonem.
Rodzice twierdzą, że badająca ich syna lekarka, podczas pierwszej wizyty na pogotowiu, popełniła błąd, nie rozpoznając oznak sepsy. Prokuratura Rejonowa w Gnieźnie wszczęła postępowanie w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci.
Dyrekcja Zespołu Opieki Zdrowotnej w Gnieźnie tłumaczy, że objawy tej odmiany sepsy trudno jest rozpoznać, a plamka na ciele chłopca, nie została przez lekarkę rozpoznana jako posocznica. Szpital wszczął własne postępowanie wyjaśniające.