Minister Zalewska osobiście nadzoruje zmiany w edukacji Poznańskiej

Kilkuset nauczycieli poznańskich szkół straci pracę w wyniku ministerialnej reformy edukacji.  – Za tymi wyliczeniami kryją się konkretne decyzje dyrektorów szkół, wymuszone realnymi skutkami likwidacji gimnazjów  – podkreśla Mariusz Wiśniewski, zastępca prezydenta Poznania. Wczoraj, minister edukacji Anna Zalewska podczas wizyty w Poznaniu zapewniała, że wskutek reformy żaden poznański nauczyciel nie straci pracy, zarzucając władzom miasta manipulowanie danymi.

Zwolnienia dotkną w największym stopniu nauczycieli zatrudnionych w gimnazjach. – Trudno nie powiązać tego z reformą edukacji – mówi Przemysław Foligowski, dyrektor Wydziału Oświaty Urzędu Miasta Poznania. Z danych zebranych przez wydział od dyrektorów poznańskich szkół wynika, że zmiany dotkną 735 nauczycieli, z czego blisko 500 straci pracę.

– Dane są obiektywne. Są to liczby przekazane nam przez dyrektorów placówek i trudno z nimi dyskutować. Wynika z nich jednoznacznie, ilu nauczycieli straci prace i z jakich powodów – podkreśla Przemysław Foligowski. – My nie mówimy przecież, że cały ruch służbowy wynika wyłącznie z reformy. Mówimy tylko, że przy okazji zmian organizacyjnych wynikających z likwidacji gimnazjów nauczyciele tracą pracę i te dane pokazują to dość jasno. To nie jest kwestia naszej interpretacji – dodaje.

Ruch służbowy, jak zaznaczają pracownicy Wydziały Oświaty, już w ubiegłym roku był wzmożony, co wiązało się ze zmianą wieku obowiązku szkolnego oraz zapowiedzią likwidacji gimnazjów. W tym roku zmian kadrowych w szkołach będzie jeszcze więcej. Tymczasem minister edukacji Anna Zalewska zapewnia, że wskutek reformy oświaty, etaty nauczycieli są niezagrożone.

– Nie wiem, jaką metodologię przyjmuje ministerstwo. Być może dane dotyczące zwolnień nauczycieli traktowane są przez rząd Prawa i Sprawiedliwości równie wybiórczo, jak rozstrzygnięcia Trybunału Konstytucyjnego, gdzie niektóre z nich są wyrokiem, a inne nie – mówi Mariusz Wiśniewski, zastępca prezydenta Poznania. – W całym kraju Związek Nauczycielstwa Polskiego zbiera dane dotyczące zwolnień. Potwierdzenia rozwiązywania umów lub ich nieprzedłużenia  przesyłają sami nauczyciele. W Poznaniu takich osób niestety jest kilkaset. To są konkretne liczby i ta brutalna prawda boli ministerstwo. Dlatego próbuje zaklinać rzeczywistość i przedstawiać ją inną niż jest. My, jako władze samorządowe, nie możemy jednak udawać, że nie ma tego problemu. Przestrzegaliśmy zresztą, podobnie jak inne środowiska, że likwidacja gimnazjów wymusi zwolnienia nauczycieli  – podkreśla prezydent.

Z danych Wydziału Oświaty wynika, że zwolnienia ze względów organizacyjnych, takich jak zmniejszenie liczby godzin i brak oddziałów, obejmą 32 nauczycieli. 419 pedagogów, o ponad 100 więcej niż przed rokiem, straci pracę z powodu nieprzedłużenia umowy na czas określony. 158 osób dotknie ograniczenie zatrudnienia, czyli zmniejszenie liczby godzin, co skutkuje proporcjonalnym obniżeniem wynagrodzenia. Zdaniem Anny Zalewskiej, dane przedstawione przez poznański samorząd, to polityczna manipulacja. Podczas pobytu w Poznaniu poddała w wątpliwość metodologię tych wyliczeń.

– Nie za bardzo rozumiem, na czym ta manipulacja miałaby polegać. Przedstawiamy wszystkie dane, tak jak co roku zresztą, i wskazują one na negatywną tendencję w zakresie ruchu służbowego. Dla ministerstwa najwyraźniej wygodniej jest pewne dane pomijać, np. te dotyczące osób, które stracą pracę ze względu na nieprzedłużenie umowy – zauważa Przemysław Foligowski. – Decyzje o nieprzedłużeniu umowy też wynikają częściowo z zmian organizacyjnych będących konsekwencją reformy. Dyrektorzy widzą, że nie będą mieli tylu godzin i oddziałów, by te etaty utrzymać. To że nie jest to klasyczne wypowiedzenie, nie oznacza, że te osoby nie stracą pracy.

Zdaniem minister Zalewskiej sytuacja w Poznaniu jest dobra, a nauczyciele nie muszą obawiać się o swoje zatrudnienie, bo ofert pracy na stronie poznańskiego kuratorium oświaty nie brakuje. – To że są oferty pracy nie oznacza, że są to oferty dedykowane nauczycielom gimnazjów, którzy wskutek reformy stracą pracę – kontruje dyrektor Foligowski. –  To są oferty dla nauczycieli o określonych kompetencjach i uprawnieniach. Sam fakt, że one są, nie gwarantuje nikomu zatrudnienia – dodaje, zwracając uwagę na wysoką liczbę nauczycieli, którzy co prawda nie stracą pracy, ale warunki ich zatrudnienia zmienią się na niekorzyść wskutek ograniczenia wymiaru zakontraktowanych godzin. Takich osób w Poznaniu jest blisko 160, a ograniczenie może wynieść nawet połowę etatu.

– Część nauczycieli jest zatrudnionych w szkołach w niepełnym wymiarze czasu pracy. I to im w pierwszej kolejności dyrektorzy będą dokładać godzin, by uzupełnić brakujące części etatu. Z tego powodu, mimo że dodatkowe godziny w podstawówkach się pojawią, bo będzie ona dłuższa, znalezienie dodatkowej pracy w innej placówce wcale nie będzie takie proste – zauważa Mariusz Wiśniewski. – Wbrew temu, co twierdzi ministerstwo, reforma generuje szereg problemów i obiektywne dane to potwierdzają. Zarzuty pani minister odbieram po prostu jako próbę odciągania uwagi od tych przykrych dla niej faktów – podsumował prezydent Wiśniewski.