Wynalazek mistrza Bartłomieja, czyli historia poznańskich koziołków

Poznańskie koziołki, trykające się codziennie w samo południe na wieży ratuszowej, to jedna z głównych atrakcji miasta, przyciągająca tłumy turystów. Co prawda koziołki umieszczono na wieży już w XVI w., ale na lata popadły w zapomnienie. Przypomniano sobie o nich dopiero 105 lat temu.

Pierwsze zegary miejskie

Koziołki nigdy nie stanowiły atrakcji same w sobie, lecz były dodatkiem do zegara zawieszonego na wieży ratusza. Najstarsze zegary mechaniczne zaczęły pojawiać się w europejskich miastach w pierwszej połowie XIV stulecia. Pierwszym polskim miastem, w którym pojawił się taki zegar, był Kraków. Przed 1380 r. mechaniczny czasomierz zawieszono na wieży kościoła mariackiego. Z reguły zegary umieszczano na wieżach kościołów, ratuszów i baszt murów miejskich, aby były widoczne z daleka i wyznaczały czas pracy kupców i rzemieślników miejskich. 

Najstarsze informacje i zegarze miejskim w Poznaniu pojawiły się w roku 1431. Został on zawieszony na jednej z baszt murów miejskich, pomiędzy Bramą Wrocławską a zamkiem. Nie wiadomo, czy był to pierwszy zegar w Poznaniu, ale to jego dotyczą najstarsze zapiski źródłowe. Ponad sto lat później pojawił się nowy zegar, który zawieszono już na wieży ratusza jako ozdoba nowego, renesansowego domu rajców miejskich. 

Zegar z „błazeńskim urządzeniem”

W 1536 r. wybuchł katastrofalny pożar, który zniszczył znaczną część miasta w tym stary, gotycki ratusz. Co prawda szybko zaczęto go odbudowywać, ale budynek i tak groził zawaleniem. Podjęto więc decyzję o jego przebudowie i rozbudowie. Zadanie to powierzono w 1550 r. Janowi Baptyście Quadro z Lugano. Prace trwały do 1560 r., a miasto zyskało wspaniały budynek, będący jednym z najpiękniejszych renesansowych ratuszy na północ od Alp. W tym samym 1550 roku, kiedy władze miejskie podpisały kontrakt z Quadro na odbudowę ratusza, rajcy zawarli też umowę z mistrzem Bartelem (Bartłomiejem) Wolffem na wykonanie zegara. Jako dodatek do zegara, mistrz Bartłomiej miał skonstruować także urządzenie błazeńskie, mianowicie dwa koziołki, które mają się trykać przed każdym biciem godziny. 

Mistrz zadanie wykonał, ale jego zegar, który ponoć często się psuł, przetrwał zaledwie do 1675 r., kiedy piorun uderzył w wieżę niszcząc ją wraz z zegarem, a być może także z koziołkami. Co ciekawe, źródła wspominają o zegarze, ale nie o koziołkach. Niewykluczone, że już wcześniej się popsuły i nie były używane, bądź żaden z pisarzy nie uznał koziołków za obiekt godny uwiecznienia w annałach, stąd koziołki na lata popadły w zapomnienie. Na przekazach ikonograficznych z XIX w. widać jedynie małe drzwiczki nad tarczą zegarową z 1782 r. Być może tamtędy wychodziły kiedyś koziołki, bodąc się ku uciesze poznańskich mieszczan. 

Dlaczego akurat koziołki?

Nie wiadomo co skłoniło poznańskich rajców do wyboru koziołków jako dodatku do zegara. Z reguły zegary wyposażano w figury świętych, sceny biblijne, lub „kostuchę”, będącą wizerunkiem śmierci, co miało symbolizować przemijanie. Kozioł zaś był symbolem ofiary, ale też sił witalnych, lubieżności i rozpusty. Łączono go często z szatanem wierząc, że diabeł przybywa na sabaty czarownic pod postacią czarnego kozła. Kozły nie występowały też w szesnastowiecznych baśniach, bo przecież legenda o dwóch koziołkach, które uciekły z ratuszowej kuchni, aby nie stać się daniem głównym na uczcie wydanej przez burmistrza, pochodzi z XX wieku. Może wyjaśnienie jest dużo prostsze, niż nam się wydaje. Być może umieszczenie dwóch bodących się koziołków, to po prostu wyraz poczucia humoru poznańskich rajców. Koziołki miały po prostu skłaniać do śmiechu, a nie do nadmiernej refleksji. W końcu w kontrakcie zawartym z mistrzem Bartłomiejem, wyraźnie była mowa o „błazeńskim urządzeniu”. 

Koziołki wracają na wieżę

Jak już wspomniałem, żadne źródło od drugiej połowy XVI do końca XIX wieku nie wspomina o poznańskich koziołkach. Dopiero niemieccy uczeni, przygotowując się do podjęcia prac konserwatorskich w ratuszu na początku XX stulecia, przebadali gruntownie akta miejskie i odnaleźli kontrakt z mistrzem Bartłomiejem na budowę zegara z koziołkami. Postanowili wykorzystać owe tajemnicze drzwiczki nad tarczą zegarową i tak oto, w 1913 r., koziołki po niemal 350 latach powróciły na wieżę. 

W okresie międzywojennym mechanizm poruszający koziołkami często się psuł, a w żadnym z przewodników po mieście nie znajdziemy wzmianki o koziołkach. Może świadczyć to o tym, że koziołki uznano za spadek po Niemcach i nie przywiązywano do nich wagi. Dopiero po ostatniej wojnie koziołki urosły do jednego z symboli Poznania. 

Koziołki poznańskie, choć zostały zainstalowane na wieży ratuszowej w połowie XVI w., na krótko zadomowiły się w mieście, po czym zniknęły. Dziś, oglądając bodące się koziołki pamiętajmy, że to wyraz przywracania dawnych tradycji, a nie ciągłości historycznej.