Podejrzany o spowodowanie wybuchu na Dębcu zostanie w areszcie

Sąd przychylił się do wniosku poznańskiej Prokuratury o przedłużenie aresztu dla Tomasza J., podejrzanego o zabicie swojej żony i doprowadzenie do wybuchu w kamienicy na Dębcu, do którego doszło 4 marca. W tragedii zginęły jeszcze cztery osoby, a ponad 20 zostało rannych.

W toku prowadzonego śledztwa tuż po zdarzeniu ustalono, że Tomasz J., jeden z poszkodowanych w marcowym wybuchu może być sprawcą tragedii. Według ustaleń i zarzutów prokuratury, mężczyzna miał zabić żonę, znieważyć jej zwłoki, a następnie doprowadzić do wybuchu poprzez odkręcenie gazu w mieszkaniu.

Gdy jego stan zdrowia się poprawił i usłyszał zarzuty, został aresztowany na trzy miesiące. W czerwcu Prokuratura wystąpiła z wnioskiem o przedłużenie aresztu o kolejne trzy miesiące z uwagi na konieczność przeprowadzenia czynności dowodowych i prawdopodobieństwo utrudniania postępowania przez podejrzanego.

W środę rano, 20 czerwca, sąd przychylił się do wniosku i zadecydował o areszcie dla podejrzanego do 23 września. Jak argumentowała sędzia, materiał dowodowy wskazuje na duże prawdopodobieństwo, że Tomasz J. dopuścił się zarzucanych mu czynów. Istnieje także ryzyko, że przebywając na wolności podejrzany mógłby próbować uciec z kraju i wpływać na świadków lub nawet zagrażać ich bezpieczeństwu.

Sędzia mówiła m.in. o zeznaniach żony podejrzanego, jakie kobieta złożyła w styczniu tego roku, na dwa miesiące przed tragedią na Dębcu. Wskazała, że dowody wskazują, że mężczyzna był zdeterminowany, by pozbawić życia żonę i ich 13-letniego syna. Świadczyć o tym miały m.in. zeznania świadków, żony, zabezpieczone wydruki rozmów żony podejrzanego i okaleczenie zwłok kobiety tuż po zbrodni.

W ruinach kamienicy przy ul. 28 Czerwca 1956 roku, w której doszło do wybuchu 4 marca 2018 roku, znaleziono ciała pięciu osób. Śledczy szybko ustalili, że jedna z ofiar, Beata J., zginęła na skutek działania osób trzecich jeszcze przed wybuchem.

Na podstawie materiału dowodowego i oględzin miejsca zdarzenia ustalono, że wybuch mógł być próbą zatarcia śladów zbrodni, której miał dokonać mąż ofiary, Tomasz J.

Jak się później okazało, kobieta oskarżała męża o próbę zabicia ich syna i celowe doprowadzenie do wypadku drogowego 1 stycznia 2018 roku. Samochód osobowy, którym poruszali się ojciec z 13-latkiem na prostej drodze zjechał z trasy i uderzył w drzewo. Mężczyzna nie odniósł poważnych obrażeń, ale 13-latek z poważnym urazem kręgosłupa do dziś przebywa w szpitalu.

Tuż po zdarzeniu, sprawa została zakwalifikowana jako wypadek, pomimo oskarżeń Beaty J. Dopiero po wybuchu na Dębcu śledczy wrócili do sprawy i ustalili, że mógł być to efekt celowego działania.

W tragedii na Dębcu ponad 20 osób zostało rannych, a wszystkie mieszkające tam rodziny straciły dom. Miasto pomogło im w znalezieniu nowych lokali. Kamienica, ze względu na zły stan techniczny, musiała zostać w całości rozebrana.

Mężczyzna nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów.